𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 VIII

87 8 30
                                    

Cześć misie ☕ Chciałabym poinformować że w danym rozdziale będzie dużo wzmian o przemocy fizycznej.
Będzie również wzmianka o przemocy seksualnej. Dla osób które nie chcą takich momentów czytać początek akcji zaznaczę "*", również tym znaczkiem zakończę. Ostrzegam bo rozumiem że mogą znaleźć się tu również osoby wrażliwe ♡ życzę miłego czytania!!
--------
ꜱᴏʙᴏᴛᴀ ɪx ᴄᴢᴇʀᴡᴄᴀ 1914

Zamknąłem za sobą furtkę i ruszyłem w stronę drzwi. Dziś było nieco wietrznie. Z racji mieszkania w środku lasku szelest liści był nie do zignorowania. Szumiący las powodował u mnie ciarki na plecach, szczególnie wracając do domu po ciemku..... Przetarłem włoski i otworzyłem grube drewniane drzwi. Pociągnąłem za metalowa klamkę i popchnąłem do ją przodu. Zamknąłem dokładnie drzwi za sobą i ruszyłem w stronę mojego pokoju. W Szybkim tempie znalazłem się u góry. Zdjąłem z siebie mundurek z butami i przebrałem się w czyste ubrania. Odłożyłem torbę szkolną obok krzesła i otworzyłem okno by wpadło trochę świeżego powietrza. Usiadłem na krześle i sięgnąłem po druga torbę. Wyciągnąłem z niej swój ołówek i rysownik. Otworzyłem książkę na ostatnim rysunku. Byłem z niego bardzo dumny. Śliczny krajobraz przedstawiający drzewa w lesie z pięknie namalowanym niebem..... Usłyszałem głośne i charakterystycznego kroki. Ojciec zbliża się do pokoju. Delikatnie oparłem się o krzesło i zamknąłem rysownik. W duchu modliłem się by wszystko skończyło się dobrze. Boże proszę.... Chroń swoje dziecko...... Drzwi otworzyły się z hukiem a do środka wszedł ojciec.
- Uczysz się? - Zapytał. Narazie grzecznie, jescze nie krzyczał. Ale jak mu się gęba otworzy to się już się nie zamknie.
- Jeszcze nie tato, zaraz zacznę....- powiedziałem sięgając po torbę przeznaczoną do szkoły. Wyjąłem zeszyt wraz z piórem. Mój ojciec przyglądał się moim ruchom.
- Nauczyciel znowuż do mnie dzwonił, absolutnie nic się nie uczysz i nic do ciebie nie dociera! - Krzyk się już zaczął a ja się delikatnie spiąłem.
*
Podszedł do mnie i szybkim ruchem złapał mnie mocno za ramię i wywalił z krzesła. Krzesło upadło z głośnym hukiem gdy ja opadłem na ręce prawdopodobnie zdzierając skórę z dłoni. Ból był nie do zniesienia, syknąłem pod nosem mając nadzieję że on mnie nie usłyszał. Coś mi się wydaje że on chce to usłyszeć.... Dlatego staram się być jak najciszej....
Spojrzałem na jego twarz. Wrogi wzrok w stosunku do mnie był nie opisany. Był wściekły... Jego brwi były mocno zmarszczone a jego oddech był głośno usłyszalny z ust. Złapał swoimi wielkimi dłoni za moją szyję. Podniósł mnie do góry a następnie rzucił na łóżko szybkim ruchem. Zdarłem skórę przez zderzenie z deskami przy łóżku a głowa uderzyła o ścianę. Przed oczami zapanował mrok. Starałem się jak najszybciej złapać oddech zanim ten psychol znowu zacznie mnie dusić. Przez mroczki nic nie widziałem ale wszystko doskonale słyszałem. Głośny huk trzaskania drzwiami a następnie głośne kroki. Proszę tylko nie to boże proszę boże błagam cię nie rób mi tego BOŻE JA BŁAGAM..... poczułem bolesne ciągnięcie za włosy. Wszystkie partie ciała dawały bolesne znaki. Ale to nie był koniec. To był dopiero początek. Bałem się że dojdzie do najgorszego. Do bolesnego torturowania .... Aż wkońcu mojego wnęczności będą cierpiały przez niego. Pierdolonego psychola. Poczułem uderzenie pięścią w nos. Z bólu nie ukrywałem łez. Szybkie krople łez łączyły się z krwią z nosa i trafiały to ust z których wydobywały się krzyki agonii. Ręce trzymały mój nos z bólu. Całe we krwi, całe od łez całe z obdartej skóry. Ojciec rzucił mną z powrotem na łóżku wyrywając przy okazji moje małe śliczne delikatne włoski. Złapałem się z bólu za głowę. Obraz był rozmazany. Z moich ust było słychać tylko szlochanie i daremne błaganie o pomoc. Ale widziałem że nikt nie przyjdzie. Jak zawsze. Nikt. Nikt, byłem skazany na tego psychola aż mu się znudzi. Ból był wręcz do nie zniesienia, skuliłem się w kulkę i nędznie płakałem. Płakałem coraz bardziej i coraz głośniej. Ryk spowodowany bólem równie stawał się głośniejszy i częstszy. Wszędzie była krew i łzy, moje wyrwane włosy i smarki z nosa. Każda partia ciała bolała mnie niewyobrażalnie. Jednak dla ojca to było za mało, wziął moje dłonie i zasłonił mi nimi usta. A następnie szepnął mi prosto w ucho
- Siedź tu cicho, i tak cię nikt nie usłyszy. A MNIE TO CHOLERNIE WKURWIA WIĘC SKLEJ MORDĘ PIERDOLONY BACHORZE I SIEDŹ DO KURWY NĘDZY CICHO!- powiedziawszy wziął jedna ze swoich ogromnych rąk i ułożył na mojej szyi tak by odebrać mi możliwość oddychania. Jedna z nich nadal przygniatał mi usta. Moje zęby ze środka zaczynały boleć a ja się zacząłem bać o uszkodzenie ich. Oddychać coraz bardziej nie mogłem i mroczki przed oczami ponownie się pojawiły. Jego ślina spowodowana krzykiem na mnie wylądowała na mojej twarzy. Na niej była maź połączona z krwi śliny potu i łez. A moich oczu coraz bardziej się wydobywał szkliste delikatne krople które sklejały mi twarz. Mój rodziciel nie przestawał a tylko mocniej zaciskał dłoń. Przez odcięcie tlenu myślałem się zaraz zemdleje. To będzie koniec. Zemdleje a on sobie pójdzie. Tylko czekałem na wymarzone odczucie gdy ten mnie momentalnie mnie pościł. Po chwili stałem się już w pół przytomny i zacząłem realizować od początku w jakiej sytuacji się znajduje. Spojrzałem na ojca z rękami z twarzy próbując zetrzeć z siebie wszystkie mazie i ciecze. W pół otwartymi oczami spojrzałem na ojca gdy ten zaczynam rozpinać swój pasek. Charakterystyczny dźwięk uderzył we mnie. Skuliłem nogi do siebie by odebrać mu jakikolwiek dostęp do mnie. Moje rozszerzone oczy przypatrywały się jego działaniom. Mój oddech był szybki i nierównomierny. Ręce którymi starałem się obronić trzęsły się niemiłosiernie. Moje błagania były coraz mniej wyraźne, a głos załamywał się pod stresem.
- Tato proszę nie rób mi nic...... Proszę tato.... Proszę skończ..... Ja się zmienię proszę ja się dostosuje ale proszę oszczędź mnie..... Tato błagam zostaw mnie- wyjąkiwałem ledwo słowa bo co chwilę łkałem. Trzasnęm się nie ustannie..... Psychol zdjął pasek i rzucił go w kąt pokoju. Moje oczy szybko z kąta przeszły na jego rozwścieczone oczy. Złapał jedno z moich nóg i przysunął mnie do siebie. Leżałem płasko na sowim łóżku wiedząc co się zaraz wydarzy. Przerażała mnie świadomość że już nic nie zrobię. Znowu będę musiał to czuć. Powtarzać znowu ten stan . Szybkim ruchem zaczął zdejmować moje spodnie wraz z bielizną.
- TATO PROSZĘ NIE, TATO SKOŃCZ. JA PRZEPRASZAM ALE SKOŃCZ. TATO TO MOJA WINA ALE SKOŃCZ ZOSTAW MNIE BŁAGAM NIE DOTYKAJ MNIE JUŻ. TATO ZOSTAW MNIE PROSZĘ!- darłem się bez skutku. Moje gardło nie mogło już wytrzymać z wrzasku. Mój oddech był głośny i nie równy. Chciałem kopać go jak najmocniej i jak najbardziej skuteczniej gdyby nie jego silne ręce które bez problemu utrudniały mi walkę. Swoją wielką i silną ręką złapała moją nogę zastopywując moje działania. Nieskutecznie przeszedłem do bronienia się rękami zasłaniając co się da. Nie miało to większego sensu bo złapał moje dwie małe rączki i zawisł nad mną. Złapał za moje uda i delikatnie je rozchylił. Zamknąłem oczy i tylko płakałem. Już tylko to mi zostało. Głośnym rykiem darłem się na cały dom. Na cały las. Błagałem kogokolwiek by mnie ratował i by mnie z tąd zabrał. Darłem się do Boga o pomoc, o ratunek. Błagałem by skończył i mnie zostawił w spokoju..... Tylko po to by poczuć rozrywający ból...... tylko by poczuć jak delikatna ciecz spływa mi po udzie...... Moje oczy się rozszerzyły. Darłem się już i wyłącznie z bólu. Starałem się kopać i bronić ale z aktualnego bólu jakie przeżyłem nie miałem już sił. Moje gardło nie wytrzymywało. Ból stawał się coraz większy. Odpuściłem. Dałem się katować ojcu. Czułem w sobie coraz większy ból. Czułem jak jestem posuwany na własnym łóżku. Łzy z oczu spływały coraz szybciej. Jedyne co było słychać to skrzypienie łóżka pod wpływem ruchów .Patrzyłem pusto na bialutki sufit. Już jest za późno. Mogę tylko czekać aż to się skończy......
*
----------
Skulony patrzyłem w zegar. Nie po to by sprawdzić godzine. Patrzyłem pusto w kąty mojego pokoju. Starałem się unormować oddech po tym wszystkim. Aktualnie było już ciemno. Było już grubo po godzinie dwudziestej pierwszej..... Bynajmniej było na tyle ciemno by tak uznać.... Patrzyłem na swoje ręce na którym były liczne zadrapania i siniaki. Nie miałem zamiaru się podnieść. Delikatny ruch sprawiał mi niewyobrażalny ból.... Starałem się siedzieć nieruchomo. W pokoju nie było ani grama światła, ciemność opanowywał kąty, a ja wsłuchiwałem się w szelest wiatru dochodzący z zewnątrz. Ze stresu drapałem ręce. Paznokciami okaleczałem moje dłonie, które były wystarczająco potargane. Przez zamknięte okno wpadał delikatne światło księżyca . Blask sprawiał że mogłem dostrzec zaschnięta krew spod paznokci. Chciałem sie lepiej ułożyć na łóżku ale ból doskwierający mi z każdego miejsca mi tego nie ułatwiał. Każda partia ciała dawała znaki skatowania. Na łóżku mogłem dostrzec moje włosy które były wyrywane wielkimi obrzydliwymi łapskami mojego ojca. Dlaczego właściwie nazywam go ojcem? Czy taki zwyrol zasługuje na taką rolę? Wziąłem rękę z obolałych żeber na kołdrę leżącą obok. Obrzydzony zabrałem szybko swoją rękę czując pod nią dziwną klejąca się maź. Boże oby to nie było to co myślę... Siedziałem chwili w ciszy czekając na ranek. Czy ja dam radę zasnąć? Ból psychiczny był jednak większy niż fizyczny. Chociaż nawet nie wiedziałem który jest gorszy... Chciałem już pójść do kościoła... By powiedzieć wszystko Bogu i by mnie wysłuchał.... Dlaczego na to Ojcze pozwalasz? Proszę... Czy to jest twój plan?... Łzy spływały mi delikatnie po poliku. Dlaczego ja to wszystko muszę przeżywać? Chciałem już to zakończyć... Nie czułem się wystarczający by to wszystko przeboleć. Nie miałem już siły na ojca, na rówieśników, na to całe życie. Chciałem już odpuścić i utopić się. Poprostu zakończyć to przez niemoc...
Boże czy to właśnie jest ten twój plan?
--------
ɴɪᴇᴅᴢɪᴇʟᴀ x ᴄᴢᴇʀᴡᴄᴀ 1914

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 17 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Byle być przy tobie - IIIZSRROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz