𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 IX

34 4 2
                                    

ᴄᴢᴡᴀʀᴛᴇᴋ xɪᴠ ᴄᴢᴇʀᴡᴄᴀ 1914

Wybił dzwonek a głos dzieci cieszących się końcem lekcji rozbrzmiał w sali. Powoli pakowałem swoje zeszyty do tornistra. Wkładałem poszczególne książki do środka aż nagle poczułem jak ktoś opiera się o moja ławkę.
- Rzesza robimy wypad nad jezioro.. Mam nadzieję że tym razem się dasz zaprosić.... - Spojrzałem na jego oczy pełne nadziei i wielki uśmiech. Mojego ojca nie było w domu więc, co mogło pójść nie tak? Tyle razy im odmawiałem wyjścia że aż niegrzecznie.
- W porządku.... Ale tylko na chwilę.... - Wstałem z siedzenia i obróciłem głowę na jego resztę znajomych. Wśród nich był Ernest. On był trochę... Nerwowy, szczerze to się obawiałem konfrontacji z nim.
- Naprawdę? Boże byłem przekonany że znowu będziesz miał wymówkę! - rozweselony wziął nas wszystkich delikatnie popchnął w kierunku wyjścia. Wychodząc po kolei zauważyliśmy jak na schodach siedzą Emma i Klara, jak zwykle plotkowały obserwując szkolny ogródek.
- Ooo gdzie się wybieracie? - zapytała blondynka spoglądając na nas wszystkich.
- Idziemy na męski wypad. - Ernest wyszedł na przód i dumnie wypiął klatę.
- No to nie takie męski bo się wybieramy w wami haha- rozbawione dziewczyny wstały i otrzepała sukienki. Zza pleców słuchałem markotnego jęczenia chłopaków.
-Nie no proszę was ale wy? Jesteście dziewczynami... To miał być męski wypad TYLKO dla mężczyzn!- Leon próbował przekonać dziewczyn na odpuszczenie lecz te były nie ugięte. Z boku było to nawet śmieszne jak Emma się kłóci z kuzynem, zawsze między nimi były rodzinne sprzeczki.
- Do mężczyzn wam jeszcze daleko, a teraz zapraszam panie przodem- Wskazała Klara rękę przed siebie przepuszczając chłopaków.
- Mogłabyś już sobie to darować.... - stwierdził Karl podnosząc ręce do góry w celu poddania. Nikt nie mógł wytrzymać ze śmiechu i cała nasza piątka rozrechotała się. W tłumie śmiechów nie mogłem dowierzać że nagle tak szybko złapałem z nimi dobry kontakt. Mam tylko nadzieję że szybko grupa się nie rozpadnie.
______
- Nogi mnie już bolą- wołała Klara machając swoją torbą.
- Sama chciałaś iść to teraz cicho- Stwierdził Karl popychając ją a ta upadła na Emme dzięki której nie wylądowała na ziemi.
- Boże, nic ci nie jest?- otrzepała jej mundurek i zwróciła się do chłopaka.
- BOŻE OSZALAŁEŚ? PRAWIE UPADŁAM!
- Nie krzycz... - Spojrzał na nią jak na wariatkę i zasłonił swoje uszy dłońmi. Jednoczenie ochraniając się od rąk dziewczyny.
Leon starał się ich uspokoić a ja poczułem dłoń na ramieniu.
- Trzecia Rzesza tak? - Spojrzałem na Ernesta i wtopiłem się w jego piękne niebieskie oczy.
- Tak zgadza się- odpowiedziałem przytakując głową. Spojrzał w górę i włożył ręce w kieszeń. Wsłuchaliśmy się między rozmowę Karla i klary które nie ustawały. Podziwiałem śliczny las. Liście przepuszczały promienie słońca które oświetlały wąska dróżkę. Chłopak westchnął i zaczął.
- Wiesz... Zawsze się zastanawiałem jak to jest być elitą... Znaczy wiesz synem władcy... - Stanąłem na chwilę i rozszerzyłem oczy. Skąd to pytanie? Prędzej czy później jednak było by zadane. Ciekawość ludzka nie zna granic a taka sytuacja nie należy do najczęstszych. Zastawiałem się nad odpowiedzą ale było to trudniejsze niż się mogło wydawać. Bawiłem się rękami w spodniach oblizując usta.
- Wiesz... Myślę że jak każde normalne dziecko...- Spojrzał mi w moje oczy i zmarszczył swoje. Moja odpowiedź go nie usatysfakcjonowała. Wydaje mi się jednak że jeszcze bardziej go zdenerwowałem.
- Rzesza przecież wiesz że nie jesteś jak "normalne" dziecko, zawsze będziesz tym co ma łatwiej. Nigdy nie poczujesz tego co my...nawet nie wiesz jak wszyscy ci zazdroszczą
- Naprawdę nie wiem czego tu zazdrościć....
- Rzesza przepraszam z całego szacunku ale nigdy nas nie zrozumiesz. Ty nie jesteś taki jak my. Masz szczęście że się urodziłeś na takiej posadzie. - Powiedział i odszedł do Leona a ja mogłem przemyśleć jego słowa. Wiem że dla innych bycie tak wysoko w społeczeństwie jest nie do wyobrażenia ale ja się tak nie czuję... Czy inni też mnie biorą z dystansu że jestem wyżej? O matko czemu ja z nimi tu poszedłem...
- Jesteśmy!- krzyknęła Emma a ja przed sobą widziałem ogromny opuszczony budynek. Piękny z wybitymi oknami i zawalonym dachem. Wyglądał jakby stan wynikał ze spalenia.
- Co tu było?- zapytałem zaciekawiony historią miejsca. Spoglądałem na ganek, wejście do domu było zadaszone ze schodami po obu stronach drzwi otoczone barierką.
- Tu była kiedyś szkoła, następnie wybuchł pożar. Z racji że budynek jest w środku lasu już go tak zostawili. Stało się to wiele lat temu... Miejsce zostało zapomniane i w okolice lasu już nikt nie przychodzi.
- Szkoda... Ładny musiał być.- nie mogłem uwierzyć że ktoś porzucił tak śliczne miejsce z pięknym krajobrazem. Jaka jest tego przyczyna? Coś mi tu nie gra...
- To na pewno, chodźmy do środka- Emma pewna siebie weszła pierwsza. Wchodziliśmy po kolei po skruszonych kamiennych schodach.
Weszliśmy do pomieszczenia z drewnianymi stołkami. Przyglądając się wnętrzu można było dostrzeć że pożar był bardzo dawno. Zadziwiał mnie fakt że nadal niektóre ławki stały nienaruszone. Jednak farba odchodziła ze ścian a w oknach nie było już szyb. Usiedliśmy w okrąg plotkując o sytuacji na świecie. Wszyscy nagle ucichli oprócz Karla który patykiem maział coś na brudnym podłożu.
- Mój tata mówi że szykuje się wojna... - powiedział Klar rzucając patyk i oparł się rękami o kolana. Drewienko uderzyło o kąt pokoju łamiąc się wydając charakterystyczny odgłos.
- Wojna jest nieunikniona, każdy to teraz mówi... - W pokoju zrobiła się nieprzyjemna cisza. Oczy rówieśników patrzyły w moją duszę. Czuje się jak nigdy... Poczucie towarzyszącego lęku dawał za wygraną, gałki błądziły po kolejnych osobach ale każdy był taki sam. Każdy miał w sobie cząstkę nienawiści sprowadzoną przez władze. Fakt że mogę wiedzieć więcej najpewniej wzbudzała strach. Czy ja im się dziwię? Nie powinienem ale się dziwię. Dlaczego?
-Rzesza, wiesz kiedy wybuchnie wojna? Na pewno wiesz, nie udawał głupa. - Ernest spojrzał na mnie zmrożonymi oczami przychylając sie. Jego postawa sprawiała że jest w stanie mi coś zrobić. Nie będzie się wachał.
-Ja naprawdę nic nie wiem, przepraszam...- Starałem się odstresować masując delikatnie pogniecione spodnie. Naprawdę nic nie wiedziałem. Myślałem że zaraz wszystko uciechnie ale atmosfera była tylko cięższa. Czekali tylko aż pęknę i coś powiem. Spoglądałem na ich niezadowolone twarze. Byłem w niebezpieczeństwie. Straciłem pewność siebie, strach przejęła moje ciało. Kolano delikatnie drgało a na gardle czułem kolczatkę. Nic nie mogłem z siebie wydusić... Prawie tak jakby zabrano mi dostęp do tlenu.
Na karku czułem chłód a ręce stawały się delikatnie wilgotne.
-Dlaczego ty nie chcesz z nami współpracować? DLACZEGO NIE CHCESZ NIC NAM POWIEDZIEĆ? NIE UFASZ NAM TAK?- Ernest był nieugięty, wstał i rozpiął koszule. Przez sekundę nastała martwa cisza. Dziewczyny obok skuliły się a w oczach Emmy można było zobaczyć obawę. Bała się go. Tak jak każdy. Poczułem jak bardzo Ernest nie panuje nad złością... Wydawało mi się że był w stanie zrobić nam krzywdę. Zimny pot spływał mi z czoła, ciało opanowało niepokój i obawa. Obawa przed dzieciakiem nie panującym nad emocjami. Boże proszę pomóż nam...
-PRZYZNAJ SIE NIE UFASZ NAM! - Podszedł i szarpnął mną zmuszając mnie do wstania.
- ZOSTAW MNIE!- Szarpałem się z nim na brudnej podłodze. Nasze buty były pokrywane białym kurzem. Patrzyłem wprost w jego rozwścieczone oczy. Patrzył na mnie jak mój ojciec. Pusty nienawistnych wzrok. Czułem się jak w transie, czas płynął inaczej.
- Chłopaki proszę skończcie! To nie czas na-
- NIE ODZYWAJ SIE KOBIETO!- Klara na krzyk skuliła się a Emma przysłoniła ja rękami. Otuliła ją delikatnie dawając jej bezpieczeństwo i wsparcie. Ernest puścił mnie a ja stałem na trzęsących się nogach ledwo łapiąc oddech. Złapałem się klatę i starałem się ją dyskretnie rozmasowywać.
-Koniec! Nie przyślismy się tu bić!- Karl również wstał dołączając do sporu.
-Nie odejdę dopóki ten gnojek i kłamczuch nie wyjawi wszystkiego co wie! Czego wy nie rozumiecie! To dla naszego bezpieczeństwa! On dokładnie wie co się stanie! - wymachiwał rękami i tupał nogami po brudnej podłodze. Pyłki unosiły się w powietrzu. Dźwięk gałęzi uderzające w drewniane deski stał się częstszy. Zimny wiatr powodował gęsią skórkę na plecach. Dyszenie spowodowane krzykiem było słyszalne przez szum. Emma z Klarą wyszły z budynku zostawiając nas.
- Ernest wyjdź.- Leon wstał i poszedł do niego.
- ALE CO KURWA WYJDŹ CZEGO WY-
- Ernest wychodzisz. Tam są drzwi. Natychmiast!.- Staliśmy w kręgu patrząc na siebie nawzajem. Ernest schował ręce w kieszenie następnie bez słowa wyszedł. Stuk butów o stłuczone kamienie było ostatnim odgłosem zostawionym przez niego.
______
Siedzieliśmy na schodkach. Szelest liści wypełniał niezręczną cisze. Przy nas nie było już Ernesta. Leon dłubał drutem o skruszone ubytki farby.
- Mieliśmy iść nad jezioro... Idziemy? Dawno nie byliśmy... - zapytał bawiąc się ścianą.
- Po moim trupie! Ja nigdzie nie idę - Emma wstała poprawiając włosy. Rozpuściła je z ciasnego kucyka dając im swobodę.
- Ja tak samo, my idziemy, bawcie się dobrze!- Klara wzięła dziewczynę za ramię i skierowały się w stronę lasu machając nam. Coś szybko się zebrały. Bez zastanowienia... Naprawdę nie lubiły tam chodzić? Oco tu chodzi?
- BABY!- Leon krzyknął odwracając się do nich.
- Dlaczego poszły?- Zapytałem. Zmrużyłem
oczy przez bystre słońce, zasłaniając je ręką.
- Bo się boją, przecież to logiczne- Karl spojrzał na mnie zadziwiająco.
- No tak, ale czego?- patrzyłem raz na Karla raz na Leona. Drugi spojrzał na mnie stojąc w długich trawach.
- To ty nie wiesz? Przecież tam Otto zamarł... Każdy się teraz boi tam chodzić. To kolejny powód dla którego nikt nie wchodzi w ten las. - Chłopak wskazał kierunek najpewniej jeziora. No tak Otto... Dzieciak z klasy który zmarł przez podtopienie. Nie za dużo o tym wiem. Bardzo mi go szkoda... Nie zasługiwał na taki los.
- Chodźcie, póki słońce jeszcze widnieje ku górze. - Stwierdził Leon i udaliśmy się za chłopakiem. Szliśmy wąska drogą, wydeptaną najpewniej przez nich. Trawy pod naszymi stopami uginały się dając charakterystyczny odgłos.
- Przepraszamy za Ernesta... jest czasem nerwowy ale nie spodziewaliśmy się z jego strony ataku. - Karl powiedział ze skruchą
- Nic się nie stało, to nie wasza wina. - Przymknąłem oczy wsłuchiwając się w śpiew ptaków. Cudowny las, naprawdę mi się tu podoba.
- Jego ojciec pełni jakieś funkcję partyjne... Znaczy wiesz... Te takie przeciw-
- Leon! Nie mówi się o tym- Karl przerwał mu w połowie zdania. Ja jednak się nie odzywałem. Nie miałem powodu by coś mówić. Niektóre rzeczy to poprostu nie moja sprawa.
- Ale Rzesza to również nasz przyjaciel
- Ale niektóre rzeczy zachowaj dla siebie- Zrobiło mi się przykro. Przykro bo miałem świadomość że to nie będzie jedyna tajemnica . A przyjaciele przecież nie powinni mieć przed sobą tajemnic .Boże... Dlaczego musiałem się urodzić tak a nie inaczej? Czy w ciągu dorastania w końcu powiedzą o większości spraw czy nadal będą je ukrywać? Jak dużo tajemnic będzie przed mną?
Szliśmy w ciszy parę minut. Szum lasu, śpiew ptaków był otulający. Przechadzaliśmy się przez wysokie trawy aż w końcu można było dostrzeć jezioro.
- Proszę bardzo, oto piękne jezioro! - Leon podbiegł do drewnianego mostku.
- Nie podchodź! Oszalałeś?! - Karl okrzyczał drugiego za karygodne zachowanie. Sam podszedłem do krańca i spojrzałem na ogromne jezioro.
- Jest naprawdę śliczne...
- Wiem o tym, no puść mnie! - Leon szarpał się z Karlem o wejście na mostek. W niektórych deskach było widać pęknięcia a nawet zdarzały się ubytki. Most nie wyglądał na bezpieczny ani zachęcający do wejścia. Karl ostatecznie odciągnął Leona od mostu karając że nie powinien tam wchodzić. Jezioro zostawione samym lasem wokół . Zmarnowany potencjał.
- To co wchodzimy do wody? - Leon powiedziawszy zaczął rozpinać swoją koszule.
- No nie wiem czy to taki dobry pomysł... - Od razu byłem na nie. Nie miałem zamiaru się tu rozbierać...
- No chodź na pewno będzie super! - podszedł i zaczął dobierać się do mojej koszuli.
- NIE LEON ZOSTAW! - Spanikowany krzyknąłem stawiając parę kroków w tył. Oddech zaczął przyspieszać a ręce ponownie zaczęły się pocić.
- Boże przepraszam nie widziałem- kolega okazał skruchę oddalając się. Zawstydzonych odwrócił się i podszedł do jeziora.
- Widzisz tak to jest z tobą, skończ być natarczywy Leon. - Karl spojrzał z grymasem na chłopaka układając starannie koszule na trawie. Usiadłem na po bliższym pieńku i przypatrywałem się czynom. Leon zdjąwszy spodnie od razu wbiegł do wody.
- Na pewno nie chcesz z nami wejść? - Karl zapytał się jeszcze upewniając. Pokręciłem głową na nie i usłyszeliśmy głośny plusk wody.
- AA ZIMNE - usłyszeliśmy Leona który na całe gardło zaczął krzyczeć. Karl na to zaczął się makabrycznie śmiać. Z tego czynu również mi było śmiechu. Karl następnie wszedł do wody i zaczął oblewać chłopaka. Podziwiam ich że nie boją się wejść do zimnej brudnej wody. Myślę że ja nigdy do takiego czynu bym się nie posunął... Ohyda... Patrzyłem na ich zabawę i zacząłem rozmyślać o życiu. Myślałem o relacjach z nimi. Czy na pewno dobrze robię zadając się z nimi? Czy chcą mnie tylko do czegoś wykorzystać? Boże proszę wskaż mi dobrą drogę.... Zacząłem z nikąd również rozmywać o ZSRR. Prawdopodobnie jest już w Rosji, w Moskwie. Mam nadzieję że bezpiecznie dotarł do domu...
- Rzesza nad czym tak rozmyślasz?- Karl przerwał myśli spoglądając. Nie dziwię się, w końcu od parunastu minut patrzę się w jeden punkt. Oboje byli cali w wodzie. Ich mokre torsy zwróciły moją uwagę. Wyglądali dość przystojnie jak na dzieciaków... Może fakt że są troszeczkę starsi niż ja trochę na to wpływa.
- Nad niczym, wychodzicie już? - Zgadywałem przez ich kierowanie się ku brzegu.
- Tak, woda jest niezwykle zimna... - Karl odpowiedział zakładając spodnie.
- Nie boicie się pływać wiedząc że Otto tu zmarł? - zapytałem a ten zaprzestał ubieranie i zastanawiam się na odpowiedzą.
- W sumie to czasem tak... Nigdy tu sam nie przyjdę... Przychodzimy tu tylko w grupkach bo nigdy nie wiadomo....
- Jego śmieć była niezwykle przerażająca... Ale wyobraźcie sobie pływać i nagle czujecie trupa? - Na te słowa aż mi się zrobiło nie dobrze. Nie wyobrażałem sobie pływać tam a co dopiero znaleźć trupa.. obrzydlistwo... Z tego wszystkiego aż poczułem zawroty głowy.
- Jezu Leon na miłość boską- Karl ponownie załamany zachowaniem przyjaciela upomniał go.
- No co, przecież nic złego nie powiedziałem.
_______
-Miło było, dzięki za czas - powiedziałem żegnając się z chłopakami.
- Nam też było niezmiernie miło! Dzięki do jutra!
Nasza trójka rozdzieliła się a ja skierowałem się do domu. Spojrzałem na zachodzące słońce, było dość wysoko jak na tak późną godzinę... Zaraz będą wakacje. Nie mogę się doczekać wkoncu ciepłych późnych wieczorów. Wszedłem na posesję przez furtkę, upewniając się o dokładnym zamknięciu. Wszedłem do domu i poczułem jak bardzo jest cicho. Mojego ojca nie będzie przez parę dni. Czułem w końcu spokój. Powrót do domu był przyjemny. Wszedłem do pokoju i odłożyłem swoją torbę przy biurku. przebrałem się w ciepłe czyste ubrania i usiadłem na krześle. sięgnąłem po skórzany rysownik i otworzyłem go na ostatniej stronie. Śliczne pole Maków... Dotknąłem warstwy ołówka brudząc sobie przy tym kciuk. Przewróciłem stronę i sięgnąłem po ołówek. Przerwało mi jednak pukanie do drzwi.
- Przeszkadzam?- Zwróciła się do mnie gosposia z kubkiem w dłoniach.
- Nie, absolutnie...- Zamknąłem rysownik i odwróciłem się do Pani Anny.
- Gdzie byłeś?
- Wyszedłem ze znajomymi - odpowiedziałem zgodnie z prawdą a ona spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach.
- Widzisz, mówiłam że na pewno znajdziesz jakiś fajnych znajomych! Jestem taka dumna! - powiedziała i pogłaskała moje włosy. Jej kok był jak zwykle idealnie związany a jej fartuch bez ani jednego zgięcia... Nie mam pojęcia jak ona to robi.
- Twój ojciec wraca w niedzielę.
- W porządku... - Postawiła gorącą herbatę na moim biurku.
- Wypij zanim wystygnie. - powiedziała kierując się do drzwi.
- Gosposiu.... - odwróciła się spowtorem do mnie czekając na pytanie.
- Czy... Czy wiesz coś na temat wojny? - Pytanie zbiło ją z tropu. Jej oczy rozszerzyły się a ona wyprostowała się. Ewidentnie nie była przygotowana na takie pytanie.
- Rzesza... Myślę że jesteś za młody... Proszę nie zadawaj więcej takich pytań i nie interesuje się, jasne? - Zapytała stukając paznokciem o ramę drzwi. Spojrzałem na nią a ona realizowała moje pytanie.
- oczywiście. - Na to uśmiechnęła się do mnie i niepewnie wyszła z pokoju. Usiadłem porządnie na krześle i wypuściłem powietrze. Położyłem ołówek na biurku i wgapiałem się w krajobraz za oknem. Myślałem przez chwilę aż wstałem by zamknąć okno i skierować się do łóżka.
_________

Dziękuję za przeczytanie rozdziału 9 ! ♡
Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz.
Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne gramatyczne i językowe.
Ilość słów: 2600

Przepraszam za dłuższą nieobecność. Przychodzę jednak z dodatkową wiadomością! Na moim profilu od dziś można zobaczyć książkę oneshots. Dziękuję również za 1000 wyświetleń na książce ! ♡

Miłego ranka, popołudnia,wieczoru i nocy!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Byle być przy tobie - IIIZSRROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz