𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 III

105 11 0
                                    

ᴄᴢᴡᴀʀᴛᴇᴋ ᴠɪɪ ᴄᴢᴇʀᴡᴄᴀ 1914

Było głośno. Za głośno. Otworzyłem oczy ale widziałem tylko ciemność. Po następnych próbach mogłem ujrzeć rozmazane kształty i ledwo widoczne barwy. To jedyny widok jaki spotkał moje oczy. Starałem się poruszyć ręką ale nie mogę. Nie mam kontroli nad ciałem. Nie mogłem ruszyć żadną kończyna. Każda próba kończyła się koszmarnym bólem. Zamknąłem oczy. Matko Bosko odlatuje. Słyszę głos aniołów. Matulo najdroższa weź mnie do samiutkiego nieba. Przestałem słyszeć cokolwiek. Czułem jak moje delikatne ciało opada. Cichość i ciemność oplatały moja duszę.
----
-Trzecio Rzeszo Niemiecka.... - Usłyszałem delikatny głos starszej osoby. To była moja gosposia Anna. Przeurocza starsza kobieta która niegdy nie zrobiłaby mi krzywdy. Jest najcudowniejsza osoba jaką znam. Pojawia się tu bardzo rzadko. Zazwyczaj tylko gdy ojca nie ma w domu... Co oznaczałoby że nie ma ojca. Mam tylko taka nadzieję..
- Kładę tu Panu herbatę, proszę ja wypić zanim ostygnie. - mówiąc to kładła mi na czole szmatkę nasączona w wodzie.
- Dobrze, dziękuję bardzo za pomoc. - ona już nic nie odpowiedziała. Wyszła i zamknęła drzwi. Na dębowej komodzie obok stał kubek z gorącym naparem. Najprawdopodobniej jest to napar z lipy. Pani Anna doskonale wiedziała że jest to mój ulubiony napój.
Poczułem jak bardzo mnie wszystko boli. A kościami nawet nie mogę ruszyć. Najprostsza myśl by wstać , kończyła się potwornym bólem głowy. Mimo wszystko po głowie chodziła mi tylko jedna myśl . Gdzie jesy mój ojciec? Czy ojciec ZSRR nadal tu jest? Gdzie jest sam ZSRR? Jest w tym domu czy znajduje się razem z moim ojcem? Nie miałem siły na myślenie. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w dźwięk tykania zegara. Po niedługiej chwili zasnąłem.
------
Obudziło mnie przechylenie materaca. Otworzyłem oczy i ujrzałem ZSRR. Był w domu przez ten cały czas. Był tu dla mnie... By mnie nic wesprzeć i przytulić....
- oh, przepraszam nie chciałem cię obudzić - Powiedział lekko zmartwiony i położył się koło mnie.
- nie obudziłeś mnie , nie martw się.
- Jak się czujesz?? - zapytał zabierając od mojego czoła już lekko nawilżoną szmatkę.
- Całkiem w porządku, głowa nie boli mnie już tak bardzo jak wcześniej... - stwierdziłem zamykając powoli oczy. Już czuję zmęczenie. Matulo co się ze mną dzieje. Czuje się jakby mi ktoś setki malutkich szpilek w każdą część mojego ciała.
- Pani Anna prosiła mnie abym upomniał cię o wypicie herbaty. - no tak, nie wypity napar nadal leżał na komodzie.
- Nasi rodzice pojechali na jakieś spotkanie. Wiem tylko że jest to związane z innymi państwami. - powiedział podając mi zimna herbatę. Jeju , ile musiało minąć by zrobiła się już zimna.
- która godzina? - zapytałem wypijając napar.
- 13.48 - Ja tylko popatrzyłem na niego z wielkimi oczami. Już tak późno? Jaki wstyd pokazać się tak ZSRR .. boże co on musi sobie pomyśleć jak wstaje o godzinie 14.... Nawet nie czuje się wyspany...
Dokończyłem pić napój i podałem go sowietowi by odłożył je na swoje miejsce. Głowa znowu mnie bolała. Jestem święcie przekonany że nie dożyje jutrzejszego dnia. Oparłem głowę o ramię Sowieta. Ale on jest ciepły.... Jedyne co byłem wstanie usłyszeć to dźwięk otwierania się drzwi.
-----
Otworzyłem oczy. Sowiet czytał jakaś książkę. Przecież wszystkie książki jakie posiadam są po niemiecku.... sowiet umie niemiecki? Ja nawet nie potrafię się przedstawić po rosyjsku... Wstyd. Na komodzie nie było już kubka tak samo jak szmatki. Wtuliłem się sie bardziej w jego ramię. Było mi tak ciepło..... Spojrzałem na niego a nasz wzrok się spotkał
- jak się czujesz? - zapytał przewracając stronę.
- wszystko mnie boli - mruknąłem i zasnąłem się bardziej kołdrą.
- Umiesz mówić po niemiecku? - zapytałem patrzeć na niego
- od 2 lat uczę się go ale... Cóż marnie mi to wychodzi - zaśmiał się - staram się ale praktycznie bardzo mało rozumiem - stwierdził a ja spojrzałem w bok. Dokładnie na zegar wiszący na ścianie. Jego tykanie wciąż było słychać na całe pomieszczenie. 14.34.....
Długo sobie pospałem....
- Pani Anna powiedziała że mogę z tobą leżeć do godziny 15 , ponieważ o tej godzinie wracają nasi ojcowie. Nic nie odpowiedziałem. Nie chciałem się od niego odsuwać było mi tak ciepło i przyjemnie.. nie chce się od niego odrywać proszę... Boże daj mi czas by mógł bym z nim spędzić nie odrywając się....
On na mój brak odpowiedzi odłożył książkę i przytulił mnie do siebie.
- boisz się ojca? - no tak, przecież wie że nie mam z nim dobrych relacji....Boże dlaczego zesłałeś mi takiego aniołka który się tak bardzo o mnie martwi... Nie zasługuję na niego boże.... Dzięki niemu nawet o nim nie myślałem.... Ten chłopak zabiera ode mnie źle myśli o tym potworze. Jak ja mu chce podziękować za to wszystko....
- bardzo... Ale przyzwyczaiłem się. Wiem co mogę robić a co nie. Ale to czasem jest tylko szczęście. Jednego dnia może mi odpuścić a drugiego..... - przerwałem. Przecież nie mogłem nikomu o tym powiedzieć. Nie chciałem by ktokolwiek by się o tym dowiedział..... Przecież to była nasza durna tajemnica... Nie wiem co by się stało gdyby się dowiedział że ktoś o niej wie.... nic już nie powiedziałem. Siedzieliśmy w ciszy przez parę minut.
- Wiesz że nie musisz nic mówić jak nie chcesz prawda? - Spytał gładząc ręką delikatnie moje ramię.
- Tak wiem przepraszam...
- Za nic nie musisz przepraszać. Jeżeli będziesz gotowy to bez obaw mi powiesz. Proszę nie śpiesz się to nic złego. - Ja tylko się o niego oparłem
- Dziękuję że mnie rozumiesz - Siedzieliśmy w ciszy przez chwilę. Nikt nic nie musiał mówić. Jego obecność sprawiała że czuje komfort. Jego ciepłe ramiona nadal oplatały moje drobne ciało. Nie chce tego tracić. Matko Bosko proszę cię tylko o jedno - nie trać go w moim nędznym życiu.
- Jak się czujesz? Głowa cię nadal boli? - zapytał z troską tym samym przerywając ciszę.
- troche lepiej , ale głowa nad mnie trochę pobolewa , dziękuję za troskę. Nagle można było usłyszeć głośne kroki dochodzące ze schodów. Szybko spojrzałem na zegar. Wskazówki zegara wskazywały godzinę 15.10. O Boże przenajświętszy. Matko boska ratuj mnie. Jedyne co mi pozostało to modlitwa , ale nawet na nią nie było już czasu. Zorientowałem się jak leże z sowietem. Ale było już za późno na zmianę miejsca. On już tu był. Mój ojciec patrzył mi prosto w oczy z zawiedzeniem w oczach. Jedyne co mogłem w tej chwili zrobić to wpatrywać się w niego bez żadnego słowa. Widziałem że jest wściekły jak i zawiedziony. Jego wzrok odsunął się od mojej postaci i powędrował ma sowieta. Lepiej już nie będzie..... Boże przepraszam.... Boże sprowadź mnie do piekła za moje grzechy. Przepraszam Boże..... Matko z aniołami módlcie się za mój nędzny wyrok.
-----
Siedziałem na krześle przed gabinetem mojego ojca. On tylko ma mnie wrzeszczał. Ktokolwiek by był w tym domu wszystko by słyszał. Bałem się. Boje się tu siedzieć. Zwykle znajdowanie się przy nim było dla mnie torturą. Tak bardzo się bałem. Moje nogi delikatnie zwisały z tego wielkiego krzesła. A ja sam trząsłem się gorzej niż galaretka. Moje całe ciało ogarniał paraliż. A ja byłem zmuszony by patrzeć w jego przerażające oczy. Jedyne o czym marzyłem to by uciec z tego okropnego miejsca. Matko Bosko... Boże Święty proszę zabierzcie mnie stać. Po cichu w głowie starałem się odmówić najprostsza modlitwę za swój los , jednakże głos jego rozciągał się po mojej całej głowie.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ CO? Z SYNEM CESARSTWA SIE PIERDOLIĆ? JESTEŚ TYLKO PUSTA DZIWKA KTÓRA SIE SPRZEDAJĘ KURWA ZA DARMO!.
- Spojrzałem na jego rozwścieczone oczy. Nie chciałem się bronić. W duszy wiedziałem że już przegrałem. Nie mam się już jak bronić. Matko boska tylko ty się możesz nade mną zlitować. Błagam...proszę o pomoc.... Pomóż cię mi... Ktokolwiek w moich własnych myślach mnie słyszy..... proszę.....
- CO JEGO OJCIEC SOBIE POMYŚLI....CZY TY MYŚLISZ NAD CZYMKOLWIEK CO ROBISZ??! TY PIERDLONA PUSTA DZIWKO.... NA NIC WIĘCEJ CIĘ NIE STAĆ NIŻ DAĆ SIE OBMACYWAĆ I PUŚCIĆ.... - Jego ręce chciały by być na tyle daleko by móc mnie udusić. Jego rozwścieczony wzrok zabijał moja duszę w środku. Gdyby nie fakt że nie jesteśmy sami w tym domu to jesteś świecie przekonany że mnie to by już nie było..... Nagle jego postawa. On sam wziął głęboki wdech i powoli oparł się o swój fotel.
Spójrz się na mnie.... przeleciał cię prawda? - Ja tylko na niego spojrzałem ze strachem w oczach...dlaczego on mi zadaje takie pytania..... Czemu ...... Dlaczego go to tak interesuje?... Matulo za jakie grzechy? Proszę... Czy ja zrobiłem coś na tyle złego by teraz siedzieć przed nim i wysłuchiwać tych okropnych oskarżeń względem mnie?
- Odpowiedź mi na pytanie.
- Tato oczywiście że nie.... - wynająłem słowa które ledwo układały się w zdanie. Nie mogę mówić. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa.....
- Nie kłam! - Walnął ręką w wielkie drewniane biurko. Rzeczy jakie najróżniejsze papiery odbiły się od podłoża. A ja wręcz podskoczyłem z przerażenia czując że zaraz zemdleje.
- Tato proszę uwierz mi , proszę , tato , naprawdę nie kłamie - Rozpaczałem nad swoją postawą. Nie wiedziałem co zrobić. Mogłem tylko płakać. Nie potrafię się bronić przed nim.... Tak jak przed wszystkimi.... Nie mogę nic zrobić....proszę tato nic złego nie zrobiłem.... Uwierz mi proszę... Dalej tylko płakałem, rozlewając kolejne litry łez.
- Doskonale wiesz jakie są umowy. Prawda? - Pierdolone zasady tego spierdolonego tyrana.
Pierwsza.... Nikt nic nie wie co się dzieje przed zamkniętymi drzwiami..... Już od samego myślenia łzy leja mi się po twarzy. Nie miałem już psychicznie siły by tu siedzieć. Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Co w jego życiu zrobiłem by móc mnie tak traktować. Moje nogi które nadal wisiały, trzęsły się niemiłosiernie z powodu mojego strachu.
- Tak tato oczywiście..... - chyba się zorientował że już nic że mnie nie wyciśnie. Moje ręce zakrywały moja rozpaczoną twarz. Nie ukrywałem już łez które spadały nieustannie z moich oczu. Głośne łkanie było słuchać na cały pokój. Nie dawałem sobie rady z emocjami... Nie dawałem już rady by udawać nawet przed nim że nic mnie nie rusza. A on patrząc na swoje rozpaczone dziecko, które łkało i trzęsło się że strachu. Zamiast utulić i powiedzieć że będzie dobrze. Zamiast dać choć trochę ojcowskiego bezpieczeństwa. Zamiast wesprzeć swoje ukochane i jedyne dziecko by złe myśli odskoczyły od jego małej główki. Zamiast powiedzieć mu że go kocha i że zawsze będzie dla swojego dzieciątka wsparciem. Zamiast być przy nim i być najważniejsza osobą w jego życiu. Powiedział tylko suche i nieznaczące " wyjdź"

___
Dziękuję z całego serca za przeczytanie trzeciego rozdziału! ♡
Dziękuję za gwiazdki jak i komentarze :)
Bardzo motywuje mnie to pracy
Przepraszam za jakiekolwiek błędy gramatyczne czy językowe
Ilość słów: 1717 ( przepraszam że taka mała ilość słów ale niestety chciałam zakończyć w tym momencie w którym został zakończony, dlatego mogę obiecać że następny rozdział będzie dłuższy!! ;) )
Miłego ranka, popołudnia, wieczoru, nocy ♡

Byle być przy tobie - IIIZSRROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz