Rozdział 1.

97 7 0
                                    

Emory Reid, Londyn, Maj 2024

Budziki w telefonie zakłucały mój sen. Jęczałam ze zmęczenia, bo tak cholernie nie chciało mi się wstawać. Potrzebowałam koniecznie dnia wolnego od szkoły, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Była to ostatnia klasa, a obecności liczyły się najbardziej szczególnie, iż niebawem były egzaminy.

Zerwałam się z łóżka po wielokrotnej walki ze sobą. Spojrzałam się w lustro zobaczyć jak wyglądam. Spałam zaledwie dwie godziny, bo do późna uczyłam się do hiszpańskiego. Pogoda za oknem nie dopisywała. Lało deszczem jak nigdy.

Nie przepadałam za bardzo za pogodą w Londynie. Te miasto nawet w wakacje nie tętniło życiem. Przez taki układ atmosferyczny depresji pogodowej szło dostać.

Spojrzałam się na mój pokój, który był elegancko urządzony przez projektanta. Pomieszczenie było wykończone w jasnych, neutralnych kolorach, dominował odcień beżowy i szary, co nadawało wnętrzu spokojny klimat. Głównym elementem w pokoju to duże wygodne łóżko z wysokim tapicerowanym zagłówkiem. Po obu stronach łóżka znajdowały się eleganckie stoliki nocne, na których stały lampki. Przy oknie, które było umieszczone naprzeciwko łóżka widniał mały fotel oraz stolik kawowy. Podłoga była wykończona miękką wykładziną w kolorze beżu. W pokoju znalazła się również komoda i wielkie biurko z wygodnym krzesłem. Tajemnicze drzwi prowadziły do mojej garderoby, w którym miałam wszystkie ubrania, buty i akcesoria.

Musiałam coś zrobić z moimi długimi ciemno brązowymi roztrzepanymi włosami. Wyszłam z mojego niedużego pokoju i skierowałam się na wprost do mojej łazienki, którą dzieliłam z mamą. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, gdy wyszłam z kabiny umyłam twarz, zęby i nałożyłam serum. Owinęłam się ręcznikiem i skierowałam się do mojego pokoju, w którym znajdowało się przejście do mojej garderoby. Sięgnęłam po czarny komplet dresowy z nike oraz tego samego koloru kamizelkę, ponieważ za oknem nie było zadowalająco.

Podeszłam do toaletki i wykonałam szybki makijaż składający się z korektora delikatnego bronzera, różu i błyszczyku. Moja karnacja była przyciągająca, bo miałam ją ciemniejszą. Mój stan cery w idealnym stanie, dlatego też się za bardzo nie malowałam na co dzień. Gęste ciemne sztywne brwi, które były wyregulowane i perfekcyjnym kształcie to między innymi przez to z nimi nic nie robiłam. To samo z rzęsami chodziłam regularnie do kosmetyczki i je robiłam. Z nimi czułam się pewniejsza siebie, gdy wstaje rano. Włosy wysuszyłam i wyprostowałam, aby trzymały się proste przez cały dzień.

Spakowałam wszystkie rzeczy do torebki i popsikałam się moimi ulubionymi perfumami z diora. Pospiesznym krokiem zeszłam na dół do przestrzennej kuchni.

Przy kuchennej wyspie przy wysokim barmańskim krześle siedziała moja mama Adele oraz mój ojciec Adrien. Na marmurowym białym blacie leżały trzy kawy z starbucksa.

– Rano skoczyłem po kawę twoją ulubioną carmel frappucino oraz kupiłem croissanta – odezwał się mój ojciec ubrany w granatowy garnitur gotowy do pracy. – Muszę lecieć zawieźć Valentine, bo już późno – powiedział szybko. – Val szybciej, bo się spóźnię do pracy!

Valentina to moja młodsza siostra niedawno skończyła osiem lat. Jest niestety bardziej nieogarnięta niż ja. Rodzice od małego pozwalali jej na więcej w wyniku czego stała się rozpieszczoną księżniczką. Nie winię jej za to, ponieważ jest tylko dzieckiem. Była to tylko wina moich rodziców, którzy za bardzo skupili uwagę na nią. Dostawała wszystko to co tylko chciała. Chciała urodziny w disneylandzie to miała, zabawki za tysiące i ubrania tylko markowe, bo przecież ich dziecko nie ubierze się w sieciowce. Gdy Valentina się urodziła poczułam się odtrącona. Moja matka nawet zwolniła się z pracy dla niej.

Safe FlameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz