Taksówka podrzuciła nas kilka ulic wcześniej, aby nikt nie zabrał podejrzeń, że tamtej nocy byłyśmy w Death Fight. Stukot naszych szpilek roznosił się po całej wąskiej kamienicy. Bezdomni leżeli na ławkach, posyłali mi i Madeleine dziwne spojrzenia. Znaleźliśmy się po chwili na miejscu klubu. Kolejna ciągnęła się na kilkanaście metrów.
– Dobrze, że mamy bilety VIP – oznajmiła krzywiąc się na kolejkę. Blondynka chwyciła moją dłoń i pociągnęła mnie od drugiej strony lokalu.
Budynek był obskurny i znajdował się on w kamienicy w podziemiach. Nie wyglądał on za ciekawie. Klub nie był położymy centralnie przy ulicy, ale w głębi innych opuszczonych, starych kamienic.
Weszliśmy przez próg drzwi, a na bramkach stał dosyć młody ochroniarz. Pokazaliśmy mu bilety, a on bez słowa nas wpuścił nawet nie sprawdzając wieku. W tym klubie było dosyć tłoczno, lecz ogólnie pomieszczenie było ogromne. Na środku stał ring, a wokół niego ekskluzywne stoliki, które były wszystkie zajęte. Po prawej stronie był bar, a na ścianie wisiał duży czerwony napis "Welcome to Death Fight".
Byłam pod wpływem alkoholu, ale nie przeszkadzało mi za bardzo, że znajdowałam się w akurat w tym lokalu. Chciałam właśnie dzisiaj zaszaleć i w końcu się wybawić.
– Pijemy coś? – krzyczałam do ucha dziewczyny, bo muzyka zakłócała rozmowę. – Ja bym najpierw strzeliła szoty, a na dobitkę drinka – wypowiedziałam się jakbym co najmniej była jakimś specem od trunków.
– Jestem za!
Podeszliśmy do baru. Poprawiłam piersi, aby były bardziej widoczne i uśmiechnęłam się do barmana.
– Jakie shoty polecasz? – powiedziałam i oblizałam usta.
– Może tequila? – zaproponował facet.
– Świetnie to poproszę osiem razy – zabrałam głos starając się być jak najmilszą.
Barman z pasją nalewał alkohol do kieliszków przed moją twarzą. Obserwowałam mężczyznę i bawiłam się w międzyczasie włosami.
– Na koszt firmy dla pięknej damy – powiedział zalotnie.
– Och, naprawdę – westchnęłam udając zaskoczoną. – Dziękuję – dodałam po chwili.
Barman odszedł obsługiwać innych klientów, a ja byłam z siebie dumna, że udało mi się zbajerować pracownika. Szybko z Sharon wypiliśmy te shoty o mało nie wymiotując.
– Idziemy po serce Matthewa! – krzyknęłam i wykonałam taneczny ruch do piosenki Way 2 Sexy od Drake.
Tańczyliśmy razem do rożnych piosenek. Musiałam oczywiście jeszcze zajść do baru po drinka, bo według mnie nie byłam jeszcze tak mocno pijana jakbym chciała. Zauważyłam jak jakiś dziwny dużo starszy ode mnie facet się mi przyglądał. Stał z daleka ubrany cały na czarno i właściwie się patrzył tylko na mnie. Byłam nieco przestraszona, ale nie wtedy nie myślałam o tym jakoś. Raczej po prostu miałam to w gdzieś.
– Wyrwij dzisiaj kogoś! – blonynka krzyknęła i wzięła łyka drinka ze słomki. – Spójrz ile tu jest zajebistych facetów – gestem dłoni wskazała na cały zapełniony lokal.
– Dzisiaj jest mój dzień, a nie dzień podrywania – westchnęłam.
– O mój Boże spójrz kto tu jest – warknęła wkurzona Madeleine i zrobiła nieprzyjemny grymas na twarzy.
Przy wejściu stała Madison Wilson z naszej szkoły, głównie znałam ją z tego, że była na ostatnim roku co ja. Nie zamieniłam z nią nigdy zdania. Była szkolną gwiazdą i cheerleaderką miała dużą posadę w liceum. Jej rodzice rządzili Londynem, także nic jej nie podskoczył. Prezentowała się zawsze świetnie. Startowała do samorządu szkolnego i posiadała odgrom znajomych. Była piękną dziewczyną z długimi farbowanymi rudymi włosami, a jej uroda była delikatna. Tylko, że oprócz ładnego wyglądania niestety nie miała nic więcej do zaoferowania.
CZYTASZ
Safe Flame
RomanceEmory Reid prowadziła uporządkowane, spokojne życie. Była wzorową uczennicą, zdobywającą najwyższe oceny w szkole i osiągającą najlepsze wyniki w każdym przedmiocie. Za jej sukcesami stali rodzice, którzy od najmłodszych lat zaszczepiali w niej ambi...