(Rozdział zawiera przemoc nacechowaną seksualnie oraz niewybredne opisy)
Wjechanie z podestu w cień było jak zgaszenie światła. Momentalnym. Jego wzrok nawet nie próbował się dostosować do ciemności. Pozwolił sobie zostać oślepionym, sam na sam z chaosem galopujących myśli. Zwiesił się kajdanach trzymających jego nadgarstki, opuścił głowę. Kołysał się w rytm pchanej gdzieś klatki.
Było ciemno. Być może sam widział o wiele mniej niż inni, może myliło go własne oszołomienie, ale w tamtej chwili poczuł się sam. Zupełnie sam.
Łzy spłynęły mu w dół podbródka, skapywały na drżące uda. Nie wydawał siebie dźwięku, ale gdy czuł się tak osamotniony jak teraz, mógł sobie pozwolić na przynajmniej taką oznakę słabości. Kto wie kiedy znowu będzie miał taką okazję.
Mama będzie się o niego martwić, chociaż na pewno będzie jej łatwiej. Bez wątpienia domyśli się co się stało. Zawsze pewnie miała z tyłu głowy taką obawę. Teraz będzie mogła przynajmniej zacząć żyć na nowo. Jasper wiedział że go kochała. Że pewnie będzie jej go brakować, tak jak jemu jej.
Ale na pewno będzie jej łatwiej.
Nie wróci też na uczelnię. Całe życie starań, balansowania między byciem przeciętnym na tyle by się nie wyróżniać, a podążaniem za marzeniami. Całe życie strachu, zapobiegania, stałej ostrożności. Wszystko po to by uniknąć tego co właśnie się działo.
Wszystko... Na nic.
Może nigdy nie robił nic więcej jak tylko odwlekał to co nieuniknione...
Jego klatka stanęła w kolejnym małym pomieszczeniu, nie tyle co obskurnym, jak bardziej surowym. Brak mebli, kafelek, tylko surowy beton i migająca, goła żarówka pod sufitem. Praktyczna przechowywalnia na rzeczy które umiały nabrudzić.
Drzwi skrzypnęły. Teraz naprawdę został sam, ale żałobę miał już za sobą. Już nie płakał.
Inne drzwi otworzyły się gładko zaledwie kilka sekund później. Do pomieszczenia wpłynął subtelny zapach drogich perfum.
Jasper patrzył już z twardą miną na postacie wchodzące do pomieszczenia, nie dając po sobie poznać jak bardzo światło go drażni.
- Możemy go Panu dostarczyć za niewielką opłatą. W naszej ofercie znajdują się też zabiegi kosmetyczne, szczepienie nadajnika, ostatnio bardzo popularne. Sprytne bestie czasem się wymykają. - kłaniający się lekko pracownik o uśmiechu i głosie typowego sprzedawcy zacierał lekko ręce.
- Nie, nie trzeba. - o wiele niższa postać uciszyła go skinieniem.
Nie... To nie było tak... Nie gest go uciszył. Tu nie chodziło też o bogactwo. Drobnego właściciela Jaspera otaczała dziwna aura wyuczonego do perfekcji autorytetu.
Omega, bo tym oczywiście był kupiec, zrobiła krok do przodu. Stukot obcasów brzmiał drogo i nienaturalnie. Dopiero po chwili Jasper zdał sobie sprawę dlaczego. Chód Omegi okraszało nieregularne, dodatkowe stuknięcie.
Snop światła odbił się od mokrych śladów na policzkach Jaspera kiedy jego właściciel wycelował we wnętrze klatki latarkę z telefonu.
Jasper skrzywił się. Gówno teraz widział, ale słyszał bardzo dokładnie to pogardliwe parsknięcie, na które aż szarpnął za łańcuchy.
- Nie będziesz sprawiać problemów, prawda? - szepnął nieznajomy z rozbłyskiem zamiast twarzy. Jego głos był wysoki, ale nie piskliwy. Niewątpliwie męski i gładki, wręcz śliski. Jak duszący jedwab.
- Proszę uważać, może ugryźć. - Alfa zastanawiał się przez chwilę nad tymi słowami, lecz wszystko stało się jasne gdy drobna dłoń potarła jego policzek. W akcie czystej złośliwości, bo przecież nie współczucia, rozcierając ślady łez.

CZYTASZ
Alfa (bxb ABO)
Werewolf"- Nie masz już prawa głosu. Nie masz już żadnych praw." Przez lata było inaczej. Może nie było jakoś nieopisanie lepiej, ale nie było najgorzej. Świat poukładała natura, a przynajmniej tak twierdzono, i choć nie każdy był z tego zadowolony, tak był...