Lochy panicza

94 8 1
                                        


Nikt niczym go nie przykrył podczas przechodzenia z klatki na parking. Prowadzono go bocznymi, obskurnymi korytarzami, ciągnącymi się za podszyciem sal przeznaczonych dla uczestników aukcji. Zza ściany dało się usłyszeć rumor plotkujących bogaczy. Jasper nie miał okazji zrozumieć ani słowa. Gdy zwalniał chociaż na chwilę, jeden z dwóch prowadzących ich drabów uderzał go  plecy lub tył głowy.

Wolał więcej nie ryzykować, bo za którymś razem mógł dostać pałką.

Wyprowadzono go wreszcie na podziemny parking, co poznał po dźwięku zapalonych silników i wielu charakterystycznych woniach. W tym miejscu, pod zapachem spalin i drogich tapicerek dało się wyczuć świeże powietrze.
Został pchnięty tak mocno, że prawie upadł na ziemię, ale zamiast tego jego ciało odbiło się od chłodnej blachy. Naciskając na jego kark, drab zmusił go do zgięcia się w pół a następnie  wepchnął go do bagażnika z czułością godną odpadu wciskanego do śmietnika. Jasper zawarczał przez knebel i spod worka, na co na szczęście nikt nie zwrócił uwagi. Bagażnik zatrzasnął się nad nim zanim ten zdążył się skulić tak aby żadna część jego ciała nie została przytrzaśnięta. Nawet z głową obleczoną szmatą, wcześniej widział przynajmniej poruszające się światła. Słyszał otoczenie i czuł jego zapach.

Teraz pochłonęła go idealna ciemność i niemal idealna cisza. Jego nos zatykał przytłaczający zapach skórzanych siedzeń, a powietrze dookoła było nieruchome.

Zaczął się wić i szarpać, starając się przy tym pocierać policzkiem o dno bagażnika. Worek zaczął się zsuwać z jego twarzy. Po chwili znowu mógł widzieć, co wcale nie oznaczało że dowiedział się czegoś więcej. Ciemność praktycznie się nie zmieniła, zapach był nadal zbyt mocny, ale już go przynajmniej nie dusił.

Oczywiście, bagażniki bogaczy nie miały w środku nic przydatnego. Jaspi wybadał dłońmi i stopami wszystkie ściany, odnalazł każdy kąt w jego zasięgu i nie znalazł nic co mogłoby mu dać jakąkolwiek nadzieję na ratunek. Nie żeby cokolwiek oprócz naładowanego karabinu, noża i pieprzonego cudu mogło mu dać cień szansy. Nie, już się nie oszukiwał. Był w ciemnej dupie. Musiał jednak mieć jakieś zajęcie dla rąk i ograbionego już z paru zmysłów mózgu, zwłaszcza w obliczu gorąca kotłującego się w jego brzuchu. Starał się je ignorować i nie upaść tak blisko by spróbować się dotknąć. Zresztą, wątpił w to żeby jego kajdanki zostały skonstruowane tak wspaniałomyślnie aby mu na to pozwolić. 

A jednak... Sprawdził to. Łańcuch mocujący jego nadgarstki do obroży przydusił go jeszcze zanim jego ręce sięgnęły poniżej pępka. Szlag... 

Z mieszanki rozpaczy, zażenowania i niespełnionej, bolesnej wręcz chuci wyrwał go ruch. Grawitacja przeturlała go na koniec bagażnika kiedy auto bardzo gwałtownie ruszyło. Warknął, zduszając do tego dźwięku o wiele bardziej poniżający pisk połączony z jękiem. Jego twarda erekcja otarła się o filcowe podszycie, sprawiając się coś w głowie Jaspera znowu zaczęło wyć. Zapowiadała się naprawdę długa podróż. 

***

Jasper dałby naprawdę wiele by móc przespać choćby chwilę. Każda sekunda dłużyła się tym bardziej że nie miał pojęcia czy była tak naprawdę minutą czy kwadransem. Nie miał żadnego punktu odniesienia, nie licząc okazjonalnych zakrętów które rzucały nim po wnętrzu bagażnika jak szmacianą lalką. Z obrzydzeniem stwierdził po którymś takim przetoczeniu się z miejsca na miejsce, że podłoga pod nim jest wilgotna i lepka od jego własnych wydzielin. Zdążył zmarznąć, wypocić z siebie całe litry, poobcierać wszystkie spętane przeguby w próbach ustabilizowania się lub spełnienia pulsującej potrzeby, wszystkich spełzających na niczym. 

Kiedy jego rozsądek się poddał, wilcza osobowość znowu podniosła łeb. Szalej nadal mieszał mu w głowie, przez co potwór w jego głowie miał o wiele łatwiejszy dostęp do sterów. Ponabijał sobie przez to siniaki, waląc w ściany bagażnika, a otarcia pogłębiły się chyba do żywego mięsa. Przynajmniej bestia również się zmęczyła. 

Alfa (bxb ABO)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz