09

9 1 0
                                    

POV Won woo:

Razem z Mingyu szliśmy przez park. On coś tam opowiadał, a ja tylko przytakiwałem, czy mruczałem coś w odpowiedzi na jego pytania.

— Co ty taki mało gadatliwy — zapytał Kim.

— Jak mogłeś zauważyć, nie mam aż tylu znajomych co ty, z resztą mam tylko dwóch, których poznałem w tym tygodniu, więc powiedz mi jak mogłem się nauczyć rozmawiać z ludźmi, skoro od pierwszej klasy nie miałem żadnych kolegów? Z resztą chyba to wiesz bo chodziliśmy razem do szkoły. A nie sory ty mnie nawet nie pamiętasz! Nie pamiętasz jak zerwa... — przerwałem.

— Jak co? — zapytał.

— Nic... Już nic...

— Chodźmy może gdzieś w mniej zaludnione miejsce — zaproponował — porozmawiamy tam normalnie.

— Dobra, ale ty prowadzisz, bo ja nie znam takich dobrych miejsc w tym mieście — oznajmiłem.

<🎀>

Szliśmy przez pewien czas, gdy nagle Mingyu zatrzymał się i zaproponował, wejść do sklepu, i kupić sobie jakieś smakołyki.

— Ale ja nie wziąłem pieniędzy dziś... myślałem, że pochodzimy gdzieś i koniec.... — powiedziałem.

— Dziś ja stawiam — uniósł kącik ust do góry.

POV Mingyu:

Wyszliśmy z sklepu, kupiliśmy sobie kilka słodyczy i jakiś napój, po czym poszliśmy dalej.

Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wyszliśmy zza ostatniego rogu, gdy naszym oczą ukazał się pusty plac zabaw.

— Serio? — powiedział lekko zawiedziony Won woo.

— No co, nie ma tu ludzi.

— Eh... Dziecinny jesteś...

— Chodź usiąść — zaproponowałem i ruszyłem w kierunki ławki.

Chłopak usiadł obok mnie i siedzieliśmy chwilę w ciszy. Nagle te ciszę przerwał Jeon.

— Więc, powiesz mi czemu się do mnie przykleiłeś?

— A ty mi powiesz dlaczego mnie nie lubisz? — zapytałem.

— Em... Tak, ale ty pierwszy, bo ja pierwszy zadałem pytanie.

— Okej — zaśmiałem się. Popatrzyłem przez chwilę przed siebie, po czym spojrzałem z uśmiechem na bruneta — Po prostu mnie zainteresowałeś. Byłeś inny niż wszyscy. Każdy się palił by się za mną przyjaźnić, a ty miałeś, poprawka masz we mnie totalnie wywalone, a jak się okazało nawet mnie nie lubisz.

— To długa historia... Ale po prostu załóżmy, że mnie wkurzałeś — dodał.

— Nic nie będziemy zakładać, bo teraz twoja kolej — powiedziałem, patrząc na niższego.

— Eh... Dobra... zacznijmy może od początku — zaczął niepewnie.

— No najlepiej, chyba nie będziesz zaczynał od końca — zażartowałem.

— Więc jak już wiesz chodziliśmy razem do podstawówki. I ty tam miałeś tak swój gang, czy coś, pomińmy fakt, że teraz też go masz. Ale wracając. Ty miałeś ten swój gang i tam mi często.... dokuczaliście, bo byłem kujonem — zrobił przerwę — pewnego dnia... przegiąłeś. Było to jakoś pod koniec ósmej klasy — zatrzymał się. Widać było, że nie chciał mówić dalej, ale po chwili kontynuował — podszedłeś do mnie i... zabrałeś mi moją bransoletkę, ale... tą bransoletkę dostałem od mojej mamy... która już wtedy nie żyła... — kilka pojedynczych łez spłynęło po jego policzku — zacząłeś mnie wyzywać, że noszę branzoletki jak baba, a jestem w ósmej klasie. Wtedy chwyciłem bransoletkę  i zacząłem ci ją wyrywać, a ty nie chciałeś za nic jej puścić i... ona... — zasłonił twarz rękami — to była moja jedyna pamiątka po mamie... A ty- Ty ją zniszczyłeś!!! — teraz to rozkleił się już porządnie.

— Ciii — objąłem go lekko, a po moim policzku spłynęły pojedyncze krople — Ja- Ja przepraszam... Nie wiedziałem. Byłem młody o głupi...

— To cię nie tłumaczy... — dalej płakał.

— Wiem... — przyciągnąłem go do siebie, obejmując go mocniej — ja... naprawdę przepraszam...

</3

Maraton 3/5
Zaczyna się dziać
Teraz wrzucę więcej, bo później znając życie nie będę pisała tyle.
Miłego czytania ❤️‍🩹

| Before I loved you, I had to hate you | Meanie |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz