— Co ty taki uśmiechnięty?— zapytał Syriusz, gdy siedzieli na sobotnim śniadaniu.— Idę z Regulusem po sadzonki.
Remus zaśmiał się głośno. Nigdy w życiu, by nie pomyślał, że usłyszy takie słowa z ust Jamesa. Potter od czasu, gdy młody Black zaakceptował jego propozycję wydawał się najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemii.
— Zaczynasz spędzać więcej czasu z moim bratem niż ja sam — westchnął Syriusz, zerkając przy tym na ślizgona. Siedział delikatnie uśmiechnięty między Pandorą Rosier i Bartym Crouchem Jr.
Dzisiaj w końcu było wyjście do Hogsmeade. Wszyscy czekali na nie z niecierpliwością, szczególnie James i Peter. Ten pierwszy miał w planach kupić Lily jakieś kwiaty i właśnie po to był mu młodszy kolega. Za to drugiemu kończył się zapas słodyczy i był zmuszony podkradać je Blackowi.
James przez ostatni tydzień częściej rozmawiał z Regulusem. Znaczy, to on mówił, a ślizgon słuchał, co jakiś czas krótko odpowiadając. Black okazał się idealnym słuchaczem i choć gryfon miał czasami wrażenie, że ten ma go głęboko w czterech literach wychodziło na to, że pamiętał każdy kawałek ich rozmowy.
I co najważniejsze w tym czasie zrozumiał jedno - Regulus nie był zimnym dupkiem. Był po prostu nieśmiały. Wydedukował to po setnym razie, gdy twarz młodszego oblewała się szkarłatem podczas rozmowy lub innych aktywności. Zresztą, kiedy podchodził do nich jakiś kolega Pottera ten w uroczy sposób chował się za starszym.
I to cholernie rozczulało Jamesa.
Profesor McGonagall zerknęła na kartkę z nazwiskami, a następnie na gromadę uczniów. Nauczona na błędach, by dokładnie i dwa razy przeliczać nastolatków jeszcze raz wszystkich zeskanowała wzrokiem i z delikatnym uśmiechem schowała karteczkę do kieszeni.
Tłum ruszył w stronę miasteczka, a Jamesa Pottera interesowało tylko jedno. Gdzie podziewa się Regulus? Przy Evanie go nie było, to samo Bartym i Rabastanie. Dopiero dostrzegł ślizgona obok Pandory, która energicznie wymachiwała rękoma.
— Hej — przywitał się James, zwracając na siebie uwagę dwójki ślizgonów.
— A ty co tu robisz?— zapytała niezbyt miłym tonem Pandora gotowa się bronić w razie konieczności.
— Spokojnie, musimy iść razem kupić sadzonki na kółko zielarskie — wyjaśnił szybko Regulus, wchodzący między przyjaciółkę, a gryfona. Nigdy nie wiadomo, co tej wariatce do głowy strzeli.
— James Potter sadzi roślinki. Myślałam, że już nic w tym roku mnie nie zaskoczy — prychnęła.— W ogóle Potter, słyszałeś, że Evans i Snape szli za rękę.
James zacisnął mocno pięści. Co miał ten śmierdzący ślizgon czego on nie miał? Ba, mógł zaproponować nawet więcej. W końcu znalezienie równie urokliwego chłopaka równało się z cudem. Nie rozumiał Lily, jednak nie zamierzał odpuszczać.
Gdy przeszli przez most od razu wszyscy uczniowie poszli w swoich kierunkach. Evan i Barty postanowili odwiedzić herbaciarnie. Remus, Syriusz i Peter ruszyli na piwo miodowe, a Lily, Mulciber i Snape skręcili w pierwszą uliczkę.
Pandora oddzieliła się od nich, gdy spotkała Jane i Agnes. Regulus został sam w towarzystwie gadatliwego Pottera, któremu od piętnastu minut jadaczka się nie zamykała.
— Chodźmy po te nasiona. Najpierw może do magicznej rzepy — zaproponował Regulus, na co James przytaknął. Bez różnicy mu było gdzie najpierw pójdą. Ważne, że miał okazję pobyć ze ślizgonem.— Dzień dobry — mruknął cicho, gdy przeszedł przez drzwi wejściowe. Dzwoneczek nad nimi wydał charakterystyczny dźwięk, a po chwili za ladą pojawił się niewysoki mężczyzna.
CZYTASZ
Kółko zielarskie// Jegulus
FanficJames Potter dla Lily Evans był w stanie zrobić wszystko - nawet zapisać się na kółko zielarskie. Jednak nie będzie mu dane pracować w parze z rudowłosą pięknością tylko zdystansowanym, nieśmiałym ślizgonem. I z czasem przestanie mu to nawet przesz...