~ Ches
Kiedy wyszedłem z domu, od razu wyciągnąłem swój telefon. "Masz 2 nowe wiadomości", klikam przycisk, aby sprawdzić kto to. To był Bob, który napisał mi: "Mam sprawe, widzimy sie w parku" i następna wiadomość "Przyjdź sam". Trochę dziwne, no ale dobra, jebać to... Od razu wziąłem się za wyklikiwanie odpowiedzi "możesz za 30 minut?" Trochę mi to zajęło. Mam do parku jakies 15 minut na nogach, a Bob niecałe 5, więc już zacząłem powoli zmierzać w tą stronę. Nie wiem o co mu może chodzić, ale zaraz obok jest jakis targ i sklep, więc przy okazji kupie jakieś jedzenie do domu. Musiałem tylko udawać, że szukam pracy, bo ze sprzedaży towaru potrafiłem wyciągnąć nawet parę stów w jedną noc, co na spokojnie starczało mi na rachunki i cokolwiek bym chciał, lecz przyznam, że polubiłem ten "klubowy klimat" i przy okazji mogę sie wkręcać za darmo na koncerty, ponieważ ochroniarze wiedzą, że mają sie do mnie nie przypierdalać.
Po dziesięciu minutach docieram do parku i siadam na ławce przy samym wejściu, którym najprawdopodobniej przyjdzie Bob. Z kieszeni wyciągam paczkę papierosów, wkładam jednego do ust, po czym odpalam go zapałkami, bo zgubiłem zapalniczkę. Zaciągam się i patrzę w stronę wejścia do parku i widzę Boba, więc wstaje i do niego macham.
— Cześć, Ches. Super, że odpisałeś.
Wyciągnął do mnie rękę, uścisnąłem ją i przyciągnąłem go do siebie i go przytuliłem, po czym usiedliśmy na ławce i poczęstowałem go papierosem.
— Co to za sprawa o której pisałeś? Tylko streszczaj się, bo mam kaca i chciałbym wrócić do domu i odpocząć...
Chłopak odpalił papierosa i się zaciągnął.
— Sprawa wygląda tak, że mam znajomego, który zna właściciela tego najbardziej znanego klubu w naszym mieście i ten właściciel jest w stanie nam nawet zapłacić normalnie za koncert, jak się spiszemy. — Bob się zaciąga. — I do ten właściciel ma znajomości w mieście obok, więc moglibyśmy dotrzeć do większej widowni i zacząć zarabiać pokaźną sumę z naszych występów, znaleźć menadżera i mieć próby w profesjonalnym studiu. —
Skończył mówić i znowu się zaciągnął.
— I dlaczego rozmawiasz o tym tylko ze mną, a nie ze wszystkimi?
— Ponieważ to ty założyłeś ten zespół, a poza tym jak staniemy się popularni to raczej będziemy musieli wyjechać z miasteczka... I no ten... —
Bob zamilkł i odwrócił wzrok.
— I no ten, co? Mów wreszcie!
— Jesteś pewien, że też mógłbyś jechać? No wiesz... Twoja mama...
Westchnąłem
— Coś wymyślę. Jesteś na razie w stanie załatwić nam ten koncert w tym klubie?
— Mój znajomy dał mi numer do tego właściciela i powiedział, że chciałby z tobą najpierw pogadać, więc po prostu mogę ci wysłać ten numer smsem, dobra?
Kiwam głową na tak, po czym wstaje z ławki, zaciągam się ostatni raz, rzucam papierosa na chodnik i gaszę go nogą.
— Jak coś z nim ustalisz, to do mnie napisz i spotkamy się u Lordiego i im to wszystko przekażemy... A za fatygę możemy iść do sklepu za rogiem i kupie nam po piwie, co ty na to?
Od razu się uśmiechnąłem.
— To jest najlepsza wiadomość jaką dzisiaj usłyszałem, może łeb będzie mnie trochę mniej bolał...Bob wstał z ławki i od razu poszliśmy do małego sklepiku i wybraliśmy najtańszy czteropak piwa jaki się dało, po czym wróciliśmy do parku i zaczęliśmy konsumpcje.
— Za zespół! — Podniosłem rękę z puszką do góry i się uśmiechnąłem.
— Za zespół. — Chłopak się zaśmiał, a ja zacząłem zerować piwo, a drugie schowałem do kieszeni kurtki.
— Drugie wypije w domu, miło się gadało, ale muszę niestety już spadać, więc sorki...
— Jasne, nie ma sprawy. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze w tym tygodniu! — Bob dokończył pić piwo, wyrzucił puszkę, przytulił mnie i się pożegnaliśmy. Zacząłem od razu iść w stronę sklepu i wyciągać drobniaki z każdej kieszeni jaką miałem. Ze wczorajszej sprzedaży miałem trzysta złotych, ale nie chciałem wydawać wszystkiego. W drodze do sklepu rozmyślałem nad tym co muszę kupić, aby jakoś dociągnąć do końca tygodnia.Po chwili wchodzę do sklepu i biorę koszyk i idę od razu na dział z alkoholem i biorę dwie zgrzewki piwa. Jedna dla mnie, a druga dla mamy... Może przynajmniej mi podziękuję? Chociaż za płacenie rachunków w jej imieniu nigdy nie podziękowała... Wzdycham i biorę jakieś podstawowe rzeczy typu zupki instant, chleb, mleko i jakieś warzywa, bo odkąd Glam się do mnie wprowadził to narzeka, że jemy niezdrowo. Sięgnąłem po masło i schowałem je pod kurtkę, niby było mnie stać, ale polubiłem ten mały przypływ adrenaliny.
Wziąłem jeszcze dwa najtańsze energetyki i jakieś ciastka, aby chociaż trochę osłodzić Glamowi jego okropne życie i podszedłem do kasy i zacząłem powoli wykładać wszystkie rzeczy, witam się z kasjerką i wyciągam jednorazową siatkę z kieszeni spodni.
— O, cześć #$)"!#!, jak tam mama?
Pyta się kasjerka. Pracuje tu już chyba jakieś pięć lat jak nie dłużej. Przewracam oczami i się uśmiecham.
— Bywało lepiej... Ale może być.
Zaczynam powoli pakować wszystkie zakupy do siatki, gdy widzę, że kasjerka kończy kasować zakupy to postanawiam wziąć jeszcze papierosy.
— Poproszę jeszcze dwa razy winstony czerwone setki, to dla mamy...
Uśmiechnięta kobieta podaje mi dwie paczki papierosów bez żadnego pytania, po prostu woli abym to ja przychodził po takie rzeczy, niby dla mamy, aby nie musiała się z nią użerać jak nie jest trzeźwa.
— Razem będzie 56,78 złoty.
Podaje miłej ekspedientce dwa banknoty: 50 i 10 złoty i czekam jak wyda mi resztę, co robi dosyć sprawnie. Chowam monety do kieszeni i wychodzę ze sklepu, wcześniej żegnając się z miłą panią. Jestem w okolicy gdzie nigdy nie jeździ policja i chodzi mało ludzi, bo już jestem blisko domu, więc wyciągam piwo i zaczynam je pić, ponieważ mam wrażenie, że jak się nie upije to chyba się rozpłacze.Kiedy stoję już przed domem, kończę puszkę piwa, zgniatam ją w dłoni i rzucam na ziemie, po czym mocno kopie. Wyciągam telefon i widzę, że Bob już podał mi numer tego ważnego gościa, więc postanowiłem do niego od razu zadzwonić, bo nie chce tego robić przy Glamie. Słyszę trzy sygnały i ktoś podnosi słuchawkę.
— Victor [Jakieś rosyjskie, ważnie brzmiące nazwisko] przy telefonie, skąd masz ten numer?
Zacząłem mu w skrócie mówić to co powiedział mi Bob.
— Ah, to ty... Będę zaszczycony jak zagracie razem ze swoją kapelą w moim klubie, dawno nie słyszałem tak dobrych tekstów.
— Bardzo Panu dziękuję! Kiedy moglibyśmy zagrać?
— Pasuje wam ten piątek o 21:00? Dam wam 30% od sprzedaży biletów i oczywiście darmowy alkohol jeżeli się zdecydujecie zostać na małe afterparty, jak się spiszecie to polecę was dalej. Więcej szczegółów wyśle w smsie.
— Miło się z Panem robi interesy, do zobaczenia niebawem!
Rozłączam się i uśmiecham się sam do siebie. Wchodze uśmiechnięty do domu i za nim moja mama będzie wstanie zacząć na mnie krzyczeć, to daje puszkę jej ulubionego piwa i kładę na stole nową paczkę papierosów.
— ... Kooocham cię synku...
Wybełkotała, rozpakowałem zakupy i zabrałem ciastka, papierosy i piwo ze sobą do pokoju.
— Cześć, Ches!!!!! — Ledwo co zdążyłem otworzyć drzwi, a Glam rzucił się na mnie z przytulasem. Lekko się śmieje, uwalniam się z jego uścisku i odkładam piwo na biurko i daję mu ciastka.
— Moje ulubione, pamiętałeś! — Uśmiecha się szerzej i odkłada je na biurko.
— Jak poszło szukanie pracy?
— ... Pracy? Ah, tak pracy! Niestety, nie udało mi się nic znaleźć, ale przynajmniej załatwiłem nam koncert za tydzień!
— O! To i tak świetnie... Kiedy zrobimy próbę?
— Później zadzwonię do Boba i wszysyko ustalimy, a jak na razie muszę odpocząć.
Ściągam kurtkę, biore puszkę piwa i kładę się na łóżku. Glam się na mnie dziwnie patrzy.
— No co? Jak chcesz to też się możesz częstować, w końcu się nam należy, no nie?
— ... Jesteś pewien, że to dobry pomysł po tym co było wczoraj?
— ... Potrzebuje tego, okej? — mówię i wypijam większość napoju, odkładam na parapet i zwijam się w kulkę na łóżku.
— A dlaczego po prostu szczerze nie porozmawiamy, Ches?
Glam usiadł na łóżku i położył rękę na moim udzie.
— Słuchaj, Glam. Lubię cię, ale nie czuje się dobrze robiąc z ciebie moją prywatną panią psycholog, tymbardziej, że teraz ty masz gorsze problemy niż ja.
Wzdycham i zamykam oczy, Glam nic nie odpowiedział tylko położył się obok mnie i przytulił. Poczułem jak lekko się rumienie.
— Jak nie chcesz gadać, to przynajmniej pozwól mi się poprzytulać, może to ci jakoś pomoże. — Gdy to powiedział to poczułem się dziwnie. Dziwnie, ale przyjemnie. Po chwili odwróciłem się tak, abym mógł na niego spojrzeć i go objąłem.
— To trochę gejowe... Nie sądzisz? — Spojrzałem mu prosto w oczy.
— Nawet jeżeli jest gejowe, to mi dobrze i mógłbym nawet teraz umrzeć, bo przynajmniej umarłbym szczęśliwy.
— Odpowiedział. Kurwa, teraz to już się zrobiło serio gejowo... To znaczy ja napewno nie jestem hetero, ale nie wiem jak on... Dlaczego ja w ogóle o tym myślę?
— Po prostu się już zamknij i mocniej mnie przytul... — Wybełkotałem, oczywiście się mnie posłuchał. Byłem zmęczony, bo poprzedniej nocy nie udało mi się wyspać, więc zrobiłem się śpiący i zamknąłem oczy, a przez to, że Glam w ogóle się nie odzywał, zasnąłem po dłuższej chwili.
CZYTASZ
|| Mamy tylko siebie... || Metal Family [AU]
FanfictionPo tym jak Gustav wyrzekł się Sebastiana, chłopak był załamany. Nie wiedząc co począć, od razu pognał do swojego przyjaciela, Chesa. Glam miał wrażenie, że tylko Ches jest w stanie jakkolwiek mu pomóc... Jak potoczą się losy dwóch najlepszych przyja...