~Glam, poniedziałek, godzina 10:02
Jak się obudziłem, to Ches nie był w domu.
Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na zegar, który pokazywał godzinę 10:03... Zajęcia były dopiero na 11:30, więc w teorii powinien tu być...
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, mimo zakazu chłopaka, postanowiłem przejrzeć jego notatki i dokładniej wczytać się w teksty piosenek, które pisał.
Większość była dla mnie niezrozumiała... Tekst nie trzymał się kupy... Zupełnie nie wiedziałem jak to przeczytać... Ale i tak wyobrażałem już sobie siebie i Chesa u swojego boku... Na dużej scenie... Tak jak mi obiecał poprzedniego wieczoru...
Westchnąłem i uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym złapałem za gitarę i zacząłem coś tam brzdąkać, mając nadzieję, że Ches jakimś cudem wróci do swojego domu, bo bez niego było mi najzwyczajniej w świecie cholernie nudno. Już za bardzo się przyzwyczaiłem do jego obecności...
~ 13:37
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Doszedłem do wniosku, że matka Chesa jakby była w domu to dawno by już otworzyła, więc się zerwałem i podbiegłem do drzwi.
Na początku nie dowierzałem swoim własnym oczom... W drzwiach stała moja siostra, A za nią stał Ches...
— L-Lidia? Co ty tu robisz?
Spytałem zaskoczony.
— To wy tu sobie rozmawiajcie, a ja ide do siebie!
Krzyknął szatyn i wszedł do środka.
— Może... Wejdziesz na chwilę?
Zwróciłem się do Lidii.
— Nie, lepiej nie... Nie chcę jeszcze bardziej denerwować Gustawa.
— Oh, rozumiem...
Nastąpiła długa chwila, bardzo niezręcznej ciszy, aż moja siostra postanowiła się odezwać.
— Sebastian... Może po prostu wrócisz ze mną do domu...?
— Nie jestem Sebastian... Jestem Glam. I nigdzie się stąd nie ruszam!
Lekko się uniosłem, ale byłem wściekły, jak myślałem o domu i o powrocie, o tym wszystkim co się działo, o tym jak ojciec mnie lał tylko dlatego, ponieważ pomyliłem głupie nuty...
— No dobra, w takim razie wracam do domu, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i to przemyślisz.
Lidia odwróciła się na pięcie i sobie poszła. Gdy patrzyłem jak się oddala to czułem piekący ból w okolicy klatki piersiowej. Czułem się jak najgorszy dupek na świecie. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
Ches podszedł do mnie od tyłu i mocno mnie przytulił.
— Glam, wszystko w porządku? —
Spytał zmartwiony. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Przecież nic nie było w porządku. Oboje dobrze o tym wiedzieliśmy.
— Spróbuj się uspokoić, płaczem i tak nic nie zdziałasz. —
Powiedział, po czym zaprowadził mnie do sypialni i usadził na łóżku.
Ches oparł się o blat biurka i na mnie spojrzał. Westchnął.
— Przepraszam, Glam... Ale twoja siostra się o ciebie martwiła i chciała zobaczyc, czy w ogóle jeszcze zyjesz...
— ...Rozumiem, to nie twoja wina...
Chłopak się do mnie uśmiechnął. Bardzo lubiłem kiedy to robił. Zawsze gdy widziałem go uśmiechniętego to czułem coś, czego nie potrafię opisać słowami, lecz było to cholernie niesamowite uczucie.
— Nie mam już nic do roboty, więc... Może chcesz się przejść na jakiś spacer?
— Jasne! Czemu nie?
Bez wahania się zgodziłem na jego propozycję. Uwielbiałem spędzać z nim czas, nawet jeżeli to tylko zwykły, głupi spacer. Ches złapał mnie za rękę i wyciągnął z mieszkania.
Miałem wrażenie, że prowadzi mnie w jakieś konkretne miejsce. Po jakiś trzydziestu minutach doszliśmy do niewielkiego jeziorka, które znajdowało się przy obrzeżach miasta. Słońce zaczynało już powoli zachodzić, ten widok był naprawdę cudowny.
Po chwili oboje usiedliśmy na pomoście i patrzyliśmy jak słońce powoli zachodzi. Ches w pewnym momencie oparł głowę o moje ramię. Mimo tego, że znaliśmy się tylko parę tygodni, miałem wrażenie jakbyśmy znali się od lat.
— Mało osób wie o tym miejscu... Dlatego często tu przychodzę jak muszę poukładać sobie w głowie pewne sprawy... —
Powiedział chłopak, po czym się uśmiechnął.
Nie rozmawialiśmy ze sobą, po prostu oboje wpatrywaliśmy się w niebo, lecz nie była to niezręczna cisza.
Słońce już dawno zaszło, ale my dalej siedzieliśmy na pomoście. Nagle coś zaczęło ruszać się w wodzie, więc lekko podskoczyłem, ponieważ się wystraszyłem.
— Spokojnie, to tylko bóbr... —
Powiedział szatyn i wskazał na bobra, który płynął sobie z kawałkiem drzewa.
Westchnąłem, wstałem i podałem mu rękę.
— Wracajmy już do domu... Zimno się robi i wygląda, jakby zaraz miało zacząć padać. —
Rzekłem. Ches od razu wstał z moją pomocą i zaczęliśmy iść w stronę domu. Po drodze trochę zmokliśmy, więc jak wróciliśmy to zrobiliśmy sobie ciepłą herbatę i ubraliśmy się w ciepłe bluzy. Mamy Chesa nie było dalej w domu, więc postanowiliśmy usiąść w salonie i pooglądać telewizję. Siedzieliśmy okryci jednym kocem.
Cieszyłem się, że pierwszy raz w życiu nie czuję się samotny...Ogólnie to przepraszam za tak długą przerwę, ale wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym i potrzebowałam trochę czasu, aby sobie wszystko poukładać w głowie. We wrześniu idę do nowej szkoły, ale mimo tego, postaram się w miarę regularnie wrzucać nowe rozdziały, z góry dziękuję za zrozumienie ^^
CZYTASZ
|| Mamy tylko siebie... || Metal Family [AU]
FanfictionPo tym jak Gustav wyrzekł się Sebastiana, chłopak był załamany. Nie wiedząc co począć, od razu pognał do swojego przyjaciela, Chesa. Glam miał wrażenie, że tylko Ches jest w stanie jakkolwiek mu pomóc... Jak potoczą się losy dwóch najlepszych przyja...