Rozdział 1
Mafiusa
Niecały rok późniejObecnie
Nowy Jork, USA
Evarista, 25 lat
– Zabij mnie. Teraz – poprosiłam szeptem siostrę, sztywno stojąc obok niej w holu jednego z nowojorskich apartamentów naszego ojca.
Oczywiście na dzisiejsze spotkanie wybrał ten największy, najbardziej ekskluzywny. Czarny marmur ciągnął się tutaj niemal po sam sufit i uatrakcyjniał wnętrze w akompaniamencie kryształowych żyrandoli oraz złotych barierek granitowych spiralnych schodów prowadzących na piętro.
– Nikogo to nie zdziwi – dodałam, gdy Carla prychnęła. – W końcu i tak sami się wszyscy zatłuczemy.
Byłam tak samo wystrojona jak Carla, z tym że jej obfite piersi wręcz wylewały się z ciasno opinającego gorsetu czarnej koronkowej sukni, z kolei moje uległy jeszcze większemu spłaszczeniu, o pieprzona zgrozo. Natura to kawał gnidy, w dodatku niesprawiedliwej.
Carla była ode mnie młodsza o trzy lata, ale nikt by w to nie uwierzył, biorąc pod uwagę, że przewyższała mnie o głowę, miała ostrzejsze rysy twarzy, włosy czarne jak krucze pióra, a także pełne biodra. Wdała się w naszą świętej pamięci nonnę, ja natomiast w matkę.
Byłam drobna, stanowczo zbyt delikatna jak na sycylijskie standardy i męskie wyobrażenia „idealnej żony" i choć, co do zasady nie znosiłam, gdy ktoś nazywał mnie „tą małą Evaristą", to w tym momencie dziękowałam w myślach za mój niepozorny, niepożądany we włoskiej kulturze wygląd, bo tylko on mógł mnie teraz uratować.
Teoretycznie...
Błagałam w myślach o to, aby Giacobbe Vizinni okazał się typowym przykładem mężczyzny, wśród których obracałam się od urodzenia. Czyli takim z wielkimi jajami i małym mózgiem.
Giacobbe był podszefem bostońskiego klanu. W kuluarach nazywano go Bestią. Otrzymał ten przydomek za liczne rozlewy krwi, w których gustował, ale nie chodziło wyłącznie o to. W naszym chorym środowisku krew od zawsze lała się strumieniami, a dla członków każdej z rodzin był to chleb powszedni. W tym względzie Giacobbe nie różnił się od pozostałych. Zasłynął jednak tym, że wyspecjalizował się w ćwiartowaniu swoich wrogów, gdy ci jeszcze żyli. Podobno osiągnął w tym prawdziwe mistrzostwo. Znalazł sposób na to, aby ofiara wykrwawiała się w pożądanym przez niego tempie, jak najdłużej pozostając przytomną.
Psychol...
– Uspokój się i przestań stukać tymi obcasami – bąknęła Carla, wyrywając mnie z zamyślenia.
– A ty przestań mnie pouczać – odwarknęłam. – To chore, że ojciec zaprosił go do naszego domu. Jakim cudem udaje ci się zachować taki spokój? Przecież wiesz, co o nim mówią.
Carla przewróciła oczami i zerknęła na mnie z ukosa.
– Daj spokój. To tylko plotki – podsumowała beztrosko.
W sytuacjach takich jak ta, utwierdzałam się w przekonaniu, że moja siostra, choć inteligentna, jest też wybitnie naiwna.
– W każdej plotce zasiane jest ziarno prawdy – syknęłam. – Gdybyś spędzała z tymi ludźmi tyle czasu, co ja, zrozumiałabyś, co mam na myśli. Uwierz mi więc na słowo.
Pół roku temu Giacobbe miał zatłuc swoją poprzednią narzeczoną na śmierć, ponieważ zdradziła go z jednym z ochroniarzy. Fakt, były to niepotwierdzone informacje, a ja nie znałam więcej szczegółów, ale ich nie potrzebowałam. Tyle mi wystarczyło, abym pojęła, że Vizinni jest modelowym przykładem psychopaty, którego kręci widok bólu wykrzywiający ludzkie twarze, a jęki agonii zapewne stanowią muzykę dla jego uszu. Gardziłam tym mężczyzną, chociaż jeszcze nas sobie nie przedstawiono.
CZYTASZ
GRA BEZ ZASAD Hugo - W TRAKCIE
Romance𝑁𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑧𝑝𝑜𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎𝑗 𝑟𝑜𝑧𝑔𝑟𝑦𝑤𝑘𝑖, 𝑚𝑎 𝑣𝑖𝑝𝑒̀𝑟𝑒. 𝑁𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑦𝑠́𝑙, 𝑧̇𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒𝑠́ 𝑧𝑑𝑜𝑙𝑛𝑎 𝑑𝑜 𝑡𝑒𝑔𝑜, 𝑎𝑏𝑦 𝑧𝑒 𝑚𝑛𝑎̨ 𝑤𝑦𝑔𝑟𝑎𝑐́. Hugo Brunel wiódł życie w nieustającym mroku. Od dzieciństwa tonął...