- Mówiłam ci, że on tu przychodzi dla ciebie! Masz swojego tajemniczego adoratora Nabi'ya! - Opowiedziałam Ji-eun o geście Pana Americano. Zarówno o kanapce jak i o cieście które dla mnie kupił. Moja przyjaciółka jak zwykle z tej historii wyniosła to co chciała wynieść.
- Daj spokój Ji. Ten człowiek wygląda na dość zamożnego po za tym przychodzi tu jak każdy inny stały klient. Myślę, że chciał być po prostu miły. Lub było mu głupio po tym twoim żenującym tekście, że nic nie jem! - sama się zastanawiałam dlaczego to dla mnie zrobił i to była jedyna racjonalna konkluzja do jakiej doszłam. Musiał się czuć zażenowany tekstem Ji i dlatego postanowił mnie "nakarmić".
- A ja myślę, że ty jak zawsze nie dostrzegasz tego co jest ewidentne bo boisz się, że znów ciebie ktoś skrzywdzi. - Ji prychnęła znając mnie doskonale. Owszem miała racje. Ciężko zawiązywałam nowe znajomości i absolutnie nie ufałam mężczyzną. Ale czy można mi było się dziwić? Po tym wszystkim co przeszłam w swoim krótkim życiu wolałam być ostrożna niż ponownie dać się skrzywdzić.
- Nawet mi na początku nie ufałaś!
- Bo byłaś dziwaczką! - Zaśmiałam się na wspomnienie naszego pierwszego spotkania.
Pewnego dnia wracając z pracy, spotkałam Ji w sklepie w którym jak co wieczór robiłam zakupy. Stała za kasą i obsługiwała klientów. Nigdy na nią nie zwracałam za bardzo uwagi. Była jedną z wielu twarzy jakie mijałam codziennie. Podeszłam do kasy i wyłożyłam kilka zupek ramen, dwa zapakowane Kimbaby i dwa piwa.
- Randka się szykuje ? - odezwała się do mnie Ji a ja spojrzałam na nią zdziwiona, że w ogóle się do mnie odezwała. Koreańczycy nie słyną z tego, że lubią zaczepiać ludzi i prowadzić z nimi "smal talk". Więc jej zachowanie było dla mnie nietypowe. Nie odpowiedziałam Ji tylko czekałam aż skasuje mnie a ja będę mogła zapłacić i iść do mieszkania zmęczona po całym dniu na uczelni i w pracy. W tyle głowy cały czas myślałam o tym, że muszę umyć babcię, nakarmić, podać leki i położyć ją spać.
- To będzie pięć tysięcy sześćset wonów - powiedziała Ji-eun do mnie nadal uśmiechając się ciepło. Stwierdziłam, że jest jakaś dziwna i nie wdawałam się w dyskusje. Zapłaciłam i wyszłam. Następnego dnia ponownie pojawiłam się w tym samym osiedlowym sklepie a Ji stała za kasą. I jak zwykle wybierając dokładnie to samo podeszłam do kasy.
- Cześć! - powitała mnie entuzjastycznie jakbyśmy znały się od dawna. - Widzę, że dzisiaj ten sam zestaw. Chłopak musiał być zadowolony - mrugnęła do mnie oczkiem biorąc ode mnie produkty i kasując je.
- To dla mnie i dla babci - nie wiem nawet czemu poczułam nagłą ochotę wytłumaczenia się tej dziwnej dziewczynie.
- Jasne, babci. - znów mrugnęła do mnie oczkiem i zaśmiała się pod nosem. Gdy mnie skasowała wręczyła mi siatkę i jak poprzedniego dnia podała kwotę do zapłaty.
- Dziękuję - odpowiedziałam chwytając resztę i siatkę z zakupami i gdy chciałam wyjść Ji odezwała się ponownie.
- Mam na imię Cha Ji-eun! - zawołała za mną gdy wychodziłam. Nie spoglądając za siebie wyszłam ze sklepu nie mając najmniejszego zamiaru na nawiązanie kontaktu z tą dziewczyną. Ji-eun nie poddawała się. Co przychodziłam do sklepu a ona była na zmianie co chwila mnie zagadywała. I w taki sposób chcąc nie chcąc dowiadywałam się urywkowo o życiu Ji. A to, że przyjechała do Seulu z Gyeongsan. To, że mieszka wraz z 3 innych dziewczyn i wynajmują mieszkanie. To, że jej marzeniem jest zostać choreografem i układać układy taneczne dla najpopularniejszych grup idolowych w kraju. W pewnym momencie nawet rozważałam zmianę sklepu tak bardzo niekomfortowo czułam się tą otwartością Ji-eun. Ale ponieważ do następnego najbliższego sklepu miałam kawałek dalej, wygoda wygrała.
CZYTASZ
The Midnight Cafe
FanfictionNabi niechciana przez swoją matkę, wychowana przez babcię stara się wiązać koniec z końcem i przetrwać każdy dzień. Jej los odmienia się kiedy poznaje tajemniczego Pana Americano.