Rozdział IV. Okaleczasz się?

211 8 59
                                    




Giyuu Pov

Siedziałem w kawiarni w stoliku umieszczonym niedaleko okna. Pisałem na szybko pracę domową z matematyki a, że orłem matematycznym nie jestem to robiłem zadanie z jakiejś losowej stronki. Mam nadzieję, że podane tu odpowiedzi nie są błędne. Wziąłem łyka ciepłego cappuccino z bitą śmietaną i cynamonem. Spojrzałem za okno. Pogoda nie była jakoś bardzo ładna, mimo iż było lato bywały często pochmurne dni, takie jak na przykład dzisiaj. Kolejny minus tej pogody to było to, że jest duszno. Popatrzyłem na godzinę w telefonie, 7:04?? Przecież jeszcze nie dawno była 7:27.. to o której ja w końcu wstałem? No nic, zdarza się pomylić godziny. Skończyłem pisać pracę domową, więc włożyłem zeszyt do plecaka. Do szkoły zostało jeszcze dużo czasu, więc postanowiłem, że zrobię sobie spacerek. Wziąłem ostatnie łyki kawy i wyszedłem z budynku. Pierwsze co poczułem po wyjściu to ciepło, jak na wczesną godzinę. Jak teraz jest tak ciepło to ja się boję co będzie później.

Poszedłem w stronę parku. Idąc zobaczyłem małą dziewczynkę, wyglądała na zagubioną i wystraszoną. Podszedłem do niej i kucnąłem obok.

- Hej, czy wszystko dobrze? Gdzie twoja mama?- zapytałem a zieloonooka popatrzyła na mnie

- J-ja..ja..nie wiem..- wydukała z siebie cicho

- Może pomogę ci ją znaleźć?- powiedziałem na co dziewczynka kiwnęła głową.

Rozejrzałem się w poszukiwaniu matki dziewczynki. Jednak była to na tyle wczesna godzina, że ulice świeciły pustkami. Zauważyłem kogoś ale ta osoba nie przypominała kobiety. Nim zdążyłem się przyjrzeć postać zniknęła za drzewem. Dziwne. Popatrzyłem na dziewczynkę, ponownie obok niej kucnąłem a po chwili dostałem czymś dużym i nawet ciężkim w głowę. Syknąłem cicho po czym odwróciłem się i zobaczyłem jakąś kobietę z torbą, którą mnie uderzyła.

- Ty zboczeńcu! Zostaw moją biedną córeczkę!!- zaczęła się wydzierać

- Nie jestem zboczeńcem. Starałem się pomóc tej małej bo była wystraszona.- odpowiedziałem z obojętną twarzą. Wyglądam jak wyglądam, więc się nie dziwie tej kobiecie, że tak pomyślała.

- Gówno prawda! Wszystko widziałam!- ponownie zaczęła krzyczeć.

Matka dziewczynki podniosła rękę żeby mnie spoliczkować jednak nie zdołała tego zrobić ponieważ jakaś inna, silniejsza ręka ją powstrzymała. Popatrzyłem na osobę obok kobiety. Shinazugawa? Czy to właśnie on stał za drzewem i wszystkiemu się przyglądał? Cóż mogę rzec, idealne wyczucie czasu.

- Kobieto, przestań takie głupoty pierdolić. Ja również wszystko widziałem i on nie chciał skrzywdzić pani córki.- powiedział białowłosy a ja stałem zszokowany zachowaniem fioletowookiego. On naprawdę stanął w mojej obronie. To jest sen czy co?

Kobieta jedynie fuknęła jeszcze coś obraźliwego w moją stronę, wzięła dziewczynkę za rękę i poszła. Ahh te babska. Nie wiedzą za co się brać to się za dzieci biorą a potem takie krzywe akcje wychodzą.

- Dziękuję, za to, że stanąłeś w mojej obronie Shinazugawa.- podziękowałem ładnie patrząc na białowłosego, który lekko się uśmiechnął.

- To nic. Może..chcesz iść razem do szkoły? I tak idziemy w jednym kierunku, więc pomy..- nie dokończył bo zacząłem mówić

- Nie ma problemu, czemu nie?

Szliśmy w ciszy do szkoły, jednak białowłosy postanowił zacząć rozmowę.

- A tobie to nie jest gorąco w tej bluzie? Nawet latem jej nie zdejmujesz.

- Jest dobrze.- odpowiedziałem

Tacy Sami | SaneGiyuu|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz