Rozdział 4 „Blizny"

728 34 3
                                    

Archer:

Była godzina druga w nocy. Wiedziałem, że ojciec położył się spać, więc miałem możliwość zrobienia tego o czym myślałem od zobaczenia dziewczyny w lesie.

Niemal zbiegłem po schodach do piwnicy. Było tam dość chłodno, a jedyne źródło światła to mała lampka na ścianie. Podszedłem do drzwi, które jako jedyne pilnowane były przez jednego z  naszych ludzi.

Mężczyzna opierał się o ścianę. Usta miał lekko rozchylone, a oczy przymknięte. Stanąłem przed nim z uniesioną brwią. Widząc, że śpi wywróciłem oczami.

Wyciągnąłem z kieszeni plik studolarowych banków i odchrząknąłem. Koleś natychmiast stanął na baczność i lekko zaskoczony spojrzał mi się w oczy.

- Co tu robisz Archer? - zapytał mnie. W przeciwieństwie do ojca, mimo że nosiłem jego nazwisko, do mnie nie zwracano się per pan. Dean im zabronił.

Wystawiłem do niego dłoń z gotówką. Spojrzał na mnie wymownie, ale zabrał pieniądze.

- Nikomu ani słowa, że tu dziś jestem. Jak się dowiem, że wypaplałeś to szef dowie się o tym jak wygląda twoja praca, bo przysypianie to chyba nie coś z czego byłby zadowolony... prawda?

Przez chwilę ostro wpatrywał mi się w oczy, jednak kiwnął głową. Wyciągnął klucz z kieszeni i otworzył mi drzwi.

W pomieszczeniu było prawie całkiem ciemno. Widząc ludzki kontur leżący pod ścianą podszedłem w jego stronę. To była ona.

Aby lepiej widzieć kucnąłem przy niej i zapaliłem zepsutą lampkę. Odłożyłem apteczkę na bok.

Coś się we mnie poruszyło w momencie, w którym zobaczyłem jak wygląda.
Wszędzie była krew, a największa plama na materacu formowała się z tej skapującej z jej brzucha.

Zacisnąłem zęby i delikatnie odwróciłem Rikki na plecy, aby mieć dostęp do ran. Uniosłem lekko jej koszulkę, ale gdy zobaczyłem jak to wygląda, ledwo powstrzymałem się do przeklnięcia.

Zabrałem sie do roboty.

Wyciągnąłem z apteczki pęsetę i ostrożnie usunąłem kawałki szkła z jej skóry. Najpierw brzuch, potem zamierzałem zabrać się za dłonie. Dziewczyna co jakiś czas wydawała z siebie ciche jęki spowodowane bólem.

W momencie gdy usunąłem największy kawałek szkła, wiedziałem, że konieczne będzie jej zszycie.

Wyciągnąłem nić, następnie nawlekłem ją na igłę. Popsikałem płynem odkażającym wszystkie rany wraz z trzymanym narzędziem.

Ostrożnym, ale zdecydowanym ruchem wbiłem igłę w skórę. Dziewczyna przeklnęła i mocno złapała mnie za rękę. Trochę mnie to zdziwiło i zakuło, jednak jestem pewien, że ją bardziej, bo gdy tylko poczuła jak kawałki szkła których jeszcze nie usunąłem mocniej zagłębiają się w jej dłoń, od razu ją zabrała.

Odwróciła głowę w drugą stronę, a na jej twarzy widoczny był ból, z którym zmagała się od paru godzin. Łzy spływały po jej policzkach.

Aby oszczędzić jej cierpienia, sprawnie zszyłem ranę. Następnie wyciągnąłem gazę i bandaż z białego pudełka. Zacząłem owijać jej talię, a aby móc owinąć ją dookoła musiałem przewinąć bandaż pod jej plecami. Obróciłem więc ją na bok.

Dosłownie zachciało mi się żygać, gdy zobaczyłem jej plecy, pokryte w całości podłużnymi bliznami. Moje oczy nie dowierzały.

MAFIA QUEENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz