Rozdział 7

522 28 7
                                    

Nudny jak flaki z olejem Michael pierdolony Valentino mnie zaciekawił. Tak szczerze. W snach nie wyobrażałam sobie momentu, w którym dzwoni do mnie i proponuje wyjście, bo „ma do mnie sprawę". Jaką on do cholery mógł mieć sprawę!? Pomoc przy przypilnowaniu kota sąsiadki, która wyleciała na Ibizę? Nie miał innych ludzi do których mógł mieć sprawę? Chociaż tak logicznie rzecz biorąc, raczej ja też byłam ostatnią osobą z którą chciałby załatwiać jakiekolwiek sprawy, więc prawdopodobnie potrzebna mu byłam ja. Konkretnie ja. Leyla Hughest potrzeba Michealowi Valentino. To brzmiało jak kłopoty.

I pewnie nimi też było.

Michael zaparkował swój samochód dalej od mojego domu, co było dowodem tego, że czasem nawet potrafił myśleć. Nie znałam go zbyt mocno, więc nie wiedziałam czy przychodzi mu to z trudem, czy raczej twardo stąpa po ziemi, jednak tym razem się wykazał. Przyjechał czarnym mercedesem. Nie miałam pojęcia jaki to model, bo nie znałam się na samochodach. Znałam marki i dzieliłam auta na ładne i nie ładne, ale nic poza tym mnie nie interesowało. Miałam brata, więc to on doradził mi jaki samochód kupić, żeby był ładny i żeby był dobry, więc sama do niczego nie potrzebowałam takiej wiedzy.

Tego wieczoru na dworze było naprawdę chłodno i musiłam przyznać, że byłam trochę wdzięczna Michaelowi za to, że wspomniał o tej bluzie, bo sama na pewno bym jej nie wzięła. Dzisiejszy dzień był gorący, więc wywnioskowałbym prędzej, że noc także taka będzie, a koniec końców bym marzła, biorąc do tego pod uwagę to, że jestem ogromnym zmarźluchem.

W końcu doszłam do samochodu, który ładnie odbijał światła latarni. Otworzyłam drzwi, wsiadłam do środka, a zamykając je starałam się jak najmniej nimi trzasnąć. Zawsze dostawałam o to od brata miłe upomnienia, a od Kai'a opierdol, więc w końcu się nauczyłam.

Spojrzałam na profil chłopaka, a on nawet nie raczył popatrzeć na mnie, choć dobrze wiedział, że ja to robię. Bezczelny. Miał do mnie sprawę, a nie potrafi się nawet przywitać twarzą w twarz. Przewróciłam oczami i odwróciłam od niego wzrok. Wbiłam go w przednią szybie i obserwowałam jak wyjeżdża z podjazdu sąsiadów, sąsiadów moich sąsiadów. W sumie to teraz miałam trochę wątpliwości co do tego, czy aby napewno znał poprawny adres mojego domu skoro stanął tak daleko. Wystarczyłoby, żeby stanął obok sąsiadów moich sąsiadów, albo w ogóle obok moich sąsiadów, chociaż tak w sumie to mogłaby być słaba opcja, bo nasza sąsiadka była wścibska i siedziała przy oknie całe dnie, a cholerwa wie czy i nie noce, więc pewnie już rano, zanim moi rodzice wyszliby do pracy byłaby u nas pod pretekstem pożyczenia szklanki cukru i przy okazji wypytałaby ich o to z kim wozi się ich córka po nocach, bo całkowitym przypadkiem zauważyła jak prawie w środku nocy wsiadam do samochodu, którego wcześniej nie widziała w naszej okolicy.

Postanowiłam się jednak o to nie pytać. W ogóle postanowiłam się nie odzywać dopóki on tego nie zrobi. Problem był w tym, że on jechał, a ja nie miałam pojęcia gdzie. Do tego był środek nocy, ja prawie nie znałam typa i w sumie to byłam głupia w ogóle wsiadając do tego samochodu. Obsrałam się i to potężnie, ale duma (przez którą kiedyś zginę, tak na marginesie) nadal nie pozwalała mi się odezwać, więc po prostu obserwowałam drogę uważnie i starałam się ją zapamiętać wrazie jakby Michael naprawdę okazał się psycholem i chciał sprzedać mnie na czynny rynku, a ja miałbym przed nim spierdalać.

Moja obawa jednak szybko minęła, a zastąpiło ją wkurwienie spowodowane tą ciszą. Miło by było jakby chociaż raczył powiedzieć mi gdzie jedzie.

Mój wzrok padł na radio. Było wyłączone, więc nachyliłam się i bez pytania je włączyłam. Samochód wypełniła jakąś irytująca melodyjka, więc przełączyłam stację. Słysząc 505 Arctic Monkeys, uśmiechnęłam się delikatnie i z powrotem opadłam wygodnie na oparcie fotela. Śpiewałam pod nosem piosenkę, patrząc w tym czasie przez okno.

Michael Angelo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz