Rozdział 4

14 2 0
                                    

Perspektywa Gabrielle

Spanikowałam.
Wsiadłam na motocykl. I pojechałam z prędkością większą niż na wyścigach, nie zwracałam uwagi na znaki, światła, przepisy drogowe. Po chwili znalazłam się na komsariacie policji.

 - Gdzie są Thea i Archer Walker, Luna Smith, Jake Fox, Daisy Clark?! - krzyczę tak żeby cały komisariat mnie usłyszał.

 - Dzień dobry, kim pani dla nich jest? Niestety nie mogę podawać nieznajomym informacji poufnych.

 - Dla Jake siostrą, a dla reszty przyjaciółką, Thea po mnie dzwoniła - mówię z udawanym spokojem w głosie, w głowie prycham również na myśl że jestem Archera przyjaciółką, to nie była prawda, ale Jake by mnie zabił później odrodził a później po raz kolejny zabił i przy okazji poćwiartkował gdyby dowiedział się że Archera nie wyciągnełam z aresztu.

 - Dobrze, w takim razie niech pani pójdzie za mną, a panią do nich zaprowadzę. Oni sami wyjaśnią pani co zrobili.

Mieliśmy trochę taryfę ulgową na policji bo tata Thei i Archera to policjant. On nie przepuszcza że Archer to członek, a konkretnie przywódca grupy przystępczej. Archer trafiał tu często za branie narkotyków.

 Po chwili widzę moich przyjaciół i tych dwóch incybeli. 

 - Tłumaczcie się! - krzyknełam mimo że doskonale wiedziałam co zrobili, ale muszę udwawać że nie wiem o wyścigach.

 - Dobrze, a więc po prostu chcieliśmy pochodzić po lesie, a wtedy coś usłyszeliśmy i poszliśmy w tamto miejsce okazało się że były to wyścigi. W miejscu wyścigów była wypożyczalnia motocyklów, więc postanowiliśmy pojechać gdzieś bo nie zamierzaliśmy być dłużej w tamtym miejscu, bo my nie łamiemy prawa. No i nie zauważyliśmy że policja nas goni, więc się nie zatrzymaliśmy, a to według policjanta było podejrzane.

Super zmyślona historyjka, tylko dlaczego mieliby chodzić po lesie w nocy. Gdybym była policjantką nie uwierzyłabym im. 

 - Widzi pan? Są niewinni - mówię do policjanta mimo że doskonale wiem że to kłamstwo.

 - Dobrze, wypuszczę ich - jej udało mi się!

 - Ale co oni mogli robić o 1 w nocy w lesie?! - jednak się nie udało.

 - Może chcieli zobaczyć piękno lasu nocą. Dzieciaki możecie już iść - dobra wielbię cię panie policjancie.

Wyszliśmy z komisariatu. 

 - Archer i Jake ukatrupię was!

 - Może odjedźmy stąd i gdzie indziej dokończmy ich mordowanie ich? Bo mordowanie pod komisariatem policji to niezbyt dobry pomysł - przytaknełam Thei.

Pojechaliśmy do naszej bezpiecznej przystani tylko moja paczka, ja i Jake, a prawdopodobnie jego paczka wiedzieliśmy o niej. 

To jest klif, klif z którego widać jezioro, można na nim oglądać zachody i wschody słońca, ponieważ zawsze są z tego miejsca widoczne. Można skoczyć z tego klifu do jeziora, ja to zrobiłam, ale skacząc na główkę będąc naćpana, nie muszę chyba mówić że to źle się skończyło, ale można tutaj skakać, może nie koniecznie na główkę i będąc naćpany, ale można. 

Droga tutaj jest dość ciężka. Trzeba przejechać (lub przejść) przez leśną drogę, którą my zrobiliśmy. 

Nawet zrobiliśmy schodzki z klifu do bregu jeziora. Na klifie wybudowaliśmy domek, mieliśmy na to pozwolenie, ponieważ to teren moich dziadków, którzy z niewiadomego powodu nam go nie pokazali. Gdy ich zapytaliśmy czy możemy tam zbudować tam domek, to się zdziwili, ponieważ uważali że to miejsce nie jest warte uwagi, ale się zgodzili.

Naszym następnym planem jest zrobienie tu toru.

 - Dlaczego daliście się złapać!

 - No nie wiem! To ta debilka Thea jechała za wolno, złapali ją, więc Luna i Daisy się zatrzymały, a my się też zatrzymaliśmy bo myśleliśmy że im się motocykle zepsuły.

 - Debile, no debile, Thee, Lunę i Daisy mogą łapać, ale nie was! Archer! Jak twój ojciec się dowie że jesteś przywódcą największej grupy przystępczej w Stanach, to będziesz mieć przejebane, w sumie i tak masz przejebane!

  -  Nie zapominając o faktcie że mają przyjechać tu najlepsi policjanci z San Francisco i mają kontynuować śledzstwo o waszej grupie przystępcej. O - N - I  C - H - C - Ą   W - A -S  W - S - A - D - Z - I -Ć  Z - A  K - R - A - T - Y!!! Rozumiecie!? - od razu po mnie wybucha Thea

 - Ja nie chce mieć załamamych przyjaciółek bo ich bracia poszli za kraty! - wybucha także Daisy

 - A ja nie chcę żeby wytykali nas palcami bo znaliśmy się z przystępcami i nie chcę także znosić załamań Oliviera, bo on wbrew pozorom was lubi! - jako ostatnia wybucha Luna.

 - My chcieliśmy was chronić! Chcieliśmy zebyście nie wiedziały o wyścigach! Żebyście nie musiały być na komisariacie policji przez te wyścigi! Tak jak się spodziewałem nie warto było was o tym informować! Jedynie  Thei proponowałem wyścigi, bo wiedziałem że ona będzie umiała uciec! Nie powinnyście przyjeżdżać na te wyścigi! Domyślam się że na tych samochodowych w dzielnicy duchów też byłyście! Od początku wiedziałem że to zły pomysł, ale Jake swoje! NIe chce was znać! Przez was jest większa szansa na to że wylądujemy w pierdlu! - Archer także wybuchł.

Zaczyna się kłótnia, kłótnia, której się nikt nie spodziewał.

 - Acha! Czyli próbujesz mi wmówić że to moja wina że się dowiedziały! Plotki do nich by wkońcu dotarły, mało brakowało, a prawie bez naszej wiedzy dowiedziały by się o wyścigach! Przypominam że to ja znalazłem lokalizator w twoim aucie! Chcesz wojnę?! To będziesz mieć!

Jake zaczął okładać Archera, Archera robił dobre uniki. Jake miał już złamy nos. Widziałam krew na ubraniu obu. Jake chwycił Archera za nadgratek i go wykręcił, zrobił tak także w drrugą ręką Archera. Archer nie mógł już zadawać ciosów.

Od Tony:

Ja, Louis i Maison jesteśmy na komisariacie policji ... (Wiem że mam przejebane)

 - No japierdole! Ja się zaraz zajebie!

Pokazałam dziewczyną wiadomość Tony'ego.

 - My już stąd zmykamy. Musimy odwiedzić znowu komisariat!

  - Dlaczego!? I po co!?

 - No domyślcie się!

 - Kolejni? - spytał Jake.

 - Tak, tym razem Louis, Tony i Maison! Zajebie ich kiedyś!

 - Gdzie macie telefony? Sprawdzcie czy ktoś wam nie napisał z waszej paczki że został przyłapany, albo po prostu na komiariacie jest!

 Chłopacy sprawdzili telefony i jednosześnie odwrócili telefony w naszą stronę.

 Na ich ekranie widniała ta wiadomość:

Od Lea:

Ja i Olimpia jesteśmy na komisariacie podjedźcie po nas.

 - Dobra po drodze je także zabierzemy, odpiszcie im że my po nie przyjedziemy.

 - I skończcie się kłócić i się pogudzcie gdy nas nie będzie!

----

Cóż takiej kłótni to chyba się nikt nie spodziewał. Jak wam się podoba rozdział?

Standardowo za tydzień kolejny rozdział!



My lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz