Rozdział 10

20 2 0
                                    

Perspektywa Gabrielle

Archera nie było w sali już 2 godziny. Wszsycy (oprócz mnie) naiwnie czekali aż się pojawi. 

 - Możemy już tu nie siedzieć? - powiedziałam znudzona - Archer mógł się zgubić, przecież ten szpital jest wielki, albo dostać wypis i nam uciec - jak na ironie w tym samym czasie co to powiedziałam, lekarz wszedł do sali spytać czy nigdzie nie widzieliśmy Gabriela, czyli Archera.

 - Czyli uciekł bez wypisu - mruknął Louis - Znowu Gabrielle ma rację - mojego ego kolejny raz tego dnia wystrzeliło w kosmos.

 - Albo się zgubił, albo gdzieś zatrzasnął - powiedział Harry. Przyznam że miał rację, choć rzadko przyznaje komuś że ma rację.

Po 10 minutach ustalania się rozdzieliliśmy. Mi akurat zostało przypisane ostatnie piętro i dach.

Gdy dach już z sprawdziłam zostało mi ostatnie piętro. 

W każdej sali nie było Archera, została mi ostatnia sala. Ciągne za klamkę drzwi się nie otwierają.

 - Halo! Jest tam ktoś!? - krzyknełam.

 - Tak, ja jestem - usłyszałam zachrypnięty ton, który chyba należał do Archera.

 - -Słuchaj! Jake mi kazał mi ciebie poszukać, więc jak z łaski swojej nie powiesz mi gdzie jest klucz to stąd nigdy nie wyjdziesz! - krzyknełam.

 - Zabrała go recepcjonistka taka ruda, a nie może blondynka? Nieee może szatynka. Nie. A to była brunetka - powiedział.

 - I co według ciebie mam się uganiać się za recepcjonistką, która nie wiadomo nawet jak wygląda! - wrzasnełam wkurzona, a nie już wkurwiona jego zachowaniem.

 - Tak, pośpiesz się kurwa bo muszę jechać dziś na wyścig!

 - Chyba śnisz - prychnełam - Jake i reszta nie puszczą cię w takim stanie.

 - A może po prostu ty się o mnie martwisz - powiedział tym swoim wkurwiającym głosem.

 - To może się stać tylko w twoim śnie, ja o ciebie? Niegdy dupku, nienawidzę cię!

 - I vice versa, a teraz kurwa mnie stąd wyciągnij! - powiedział już wkurwiony brakiem pomocy z mojej strony.

 - Jak opiszesz mi jej wygląd, bo nie zamierzam chodzić w tę i spowrotem bez sensu - powiedziałam wrednie.

 - Brunetka, z wielkimi cyckami i wielką dupą i chyba jeszcze miała ogromne usta - powiedział.

 - Czyli typowa dziwka - mruknełam pod nosem.

Udałam się do recepcji zobaczyłam tam dokładnie tą samą dziewczynę co opisywał Archer.

 - Mogłabym dostać klucz do sali 983? - spytałam się jak narazie miło.

 - A po co pani? - spytała wrednie.

 - Słyszałam krzyki dochodzące z tamtej sali - szybko skłamałam.

 - A tam to po prostu robią operacje bez znieczulenia - skłamała.

 - Na drzwiach sali pisało że to sala wypoczynkowa - skłamałam po raz drugi będąc już bardzo wciekła niewiele myśląc wyrwałam jej klucz z ręki.

Pobiegłam do tamtej sali i otworzyłam drzwi.

- Wyłaź z tąd, bo cię zamknę ponownie i powiem reszcie że uciekłeś - syknełam do niego kiedy przez 30 minut stał w miejscu.

 - Zimno ci? - spytał mnie Archer, jak zobaczył że się trzęsłam z zimna.

- Nie - skłamałam.

 -  Widzę że kłamiesz, chcesz moją bluzę? - spytał się mnie wyjątkowo jak na niego miłym głosem.

My lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz