𓆙𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚𝐥 34. 𝐋𝐢𝐬𝐭𓆙

200 4 21
                                    

POV. ALEXANDRA

Od balu minęły dwa dni. To właśnie dzisiaj uczniowie mieli udać się do swoich rodzin by spędzić z nimi święta. Jak co roku miała u mnie być Vic z Mattheo, a także Malfoy'owie.

Pakowałam właśnie ostatnią walizkę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam, na swoją przyjaciółkę, gdyż myślałam, że to ktoś do niej, jednak ona jakby nie przejęta tym, że ktoś dobija nam się do drzwi, nawet nie przerwała upychania ubrań do walizki. Westchnęłam ciężko, po czym niechętnie ruszyłam w kierunku drzwi, które po chwili otworzyłam, jednak nikogo nie zauważyłam. Pustka. Wtedy mój zdezorientowany wzrok posłałam na podłogę gdzie zauważyłam czerwoną różę, z przywiązanym do niej liścikiem. Sięgnęłam ostrożnie po kwiat, tak by nie nadziać się o wystające kolce po czym zamknęłam drzwi.

— Co tam? — zapytała mnie Vic, po czym spojrzała na kwiat, który trzymałam w dłoniach, co wywołało gwizdanie z jej strony. — Nocik już się stęsknił? — spytała, przy tym wymowniw poruszając brwiami, a ja czułam jak moja twarz robi się czerwona.

— Nie wiem. — przyznałam zgodnie z prawdą. — Nawet nie wiem od kogo jest ta róża. — wzruszyłam ramionami, na co dziewczyna uniosła wysoko brwi.

— To przeczytaj liścik, a się dowiemy. — poleciła stając obok mnie.

Odwiązałam liścik od łodyżki, po czym go otworzyłam, by zacząć czytać jego treść.

Spotkajmy się dzisiaj o 12 w bibliotece, musimy porozmawiać.

Twój Theo.

Uśmiechnęłam się mimowolnie, na przeczytane imię, ale rownież i zestresowałam, no bo o czym on miał ze mną niby rozmawiać?

— Dziwne. — skomentowała na głos Vic, na co przymknęłam. — To brzmi jak rozwód. — dodała, na co przęłknęłam nerwowo ślinę.

— Przestań. — poprosiłam, siadając na łóżku.

— Przecież żartuje. — powiedziała przywracając oczami. — I co zamierzasz teraz zrobić? — spytała, a ja za cholerę nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć.

Nie wiedziałam tak naprawdę, co powinnam zrobić. Czy pójść i dowiedzieć o co chodzi, co może mnie albo uszczęśliwić, albo rozpierdolić na łopatki, czy też może jednak zostać w dormitorium czekając na pociąg i żyć w niewiedzy. Żadna z tych dwóch opcji nie brzmiała dobrze, dlatego ciężko westchnęłam.

— Nie wiem. — szepnęłam, spoglądając na twarz przyjaciółki, w nadziei, że ta mi doradzi.

— Myślę, że powinnaś pójść. — odezwała się po chwili. — Ma ci coś ważnego do przekazania skoro nalega o spotkanie. Poza tym dał ci różę, więc to na pewno nic strasznego. — stwierdziła, z czym musiałam się zgodzić.

Przecież jakby chodziło o coś strasznego to nie dałby mi tej pięknej róży.

— Masz rację. — wstałam z łóżka, spoglądając na zegar który wskazywał jedenastą czterdzieści pięć. Miałam piętnaście minut na ogarnięcie się i dotarcie na miejsce. — Pójdę tam, najwyżej skopię ci dupę bo to był twój pomysł. — pogroziłam jej palcem, po czym zniknęłam za drzwiami od łazienki, gdzie zaczęłam się szykować.

𝐅𝐨𝐫𝐛𝐢𝐝𝐝𝐞𝐧~ 𝐓𝐡𝐞𝐨𝐝𝐨𝐫𝐞 𝐍𝐨𝐭𝐭 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz