Tydzień później z samego rana zadzwonił do mnie telefon. Po kolejnej nieprzespanej nocy, przetarłem nieudolnie spuchnięte od płaczu oczy ręką, po czym sięgnąłem po telefon, który znajdował się po drugiej stronie łóżka. Nie mam pojęcia jak on się tam znalazł, ale mniejsza z tym. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu - dzwonił Draken. No tak, zapomniałem, że to jemu powierzono kontakt bezpośrednio z lekarzami. Albo raczej Mickey przydzielił do tego zadania właśnie jego. Od samego początku nie był temu przeciwny, ponieważ zawsze był lojalny szefowi i wykonywał bezbłędnie wszystkiego polecenia. Wszyscy w gangu byli jedną wielką rodziną ale Draken lubiał formalności.
Nikt nie chciał robić wielkiego zamieszania w tej bardzo delikatnej sprawie, dlatego wyznaczono do tego właśnie jego. Jako wice dowódca naszego gangu, jest na tyle odpowiedzialny że można mu w każdej sprawie ufać. Co z tego, że wychowywał się z dziwkami w burdelu? To raczej nieistotne. Sam fakt, że chociaż miał żywność, miejsce do spania, swobodę oraz dach nad głową jest naprawdę pocieszający. Jego otoczenie nie wpłynęło na niego na tyle żeby stał się choć trochę podobny do nich. Szczerze- równy z niego gość.
Odebrałem telefon i zamknąłem powoli bolące powieki. Przeklnąłem w myślach, czując jak bardzo boli mnie w klatce piersiowej, a ręce trzęsą się nieprzerwanie od kilku dni. Nie jadłem praktycznie zbyt dużo o piciu już nie wspominając, a spanie więcej niż dwie godziny w ciągu doby było cudem. Tak bardzo straumatyzowało mnie to co widziałem tamtego dnia. Gdy tylko o tym pomyślę, łzy same napływają mi do oczu.
-Witaj Chifuyu. Jak się miewasz?
-Cześć,cześć. Jeśli mam być szczery do bólu, to nie wyspałem się, ani trochę
-To do ciebie raczej nie podobne, zawsze dużo spałeś. W sumie nawet nie brzmisz zbyt dobrze
-W jakiej sprawie dzwonisz, Draken?
-To jest na pewno coś co poprawi ci humor, Chifuyu
-No niewiem...po tym wszystkim co się ostatnio działo, jestem na tyle wyprany z emocji, że nie wiem jaka to musiałaby być wiadomość, żeby rzeczywiście jakoś mnie ruszyła i woła ich powrót. Ile od tego czasu minęło? Masz pojęcie ?
-Prawie tydzień
-No właśnie, a ja nadal to przeżywam, i raczej nie przestanę, bo to zbyt bardzo boli..
-Po tym co usłyszysz na pewno zrobi ci się lepiej
-Okay, możesz mówić śmiało
-Zdarzył się cud
-O czym ty mówisz? Nie masz chyba na mysli- Chifuyu stanął z wrażenia na równe nogi, ale za szybko wstał i zaczął się na nich chwiać, upadając tyłkiem a następnie plecami na łóżko znajdujące się za nim. Oczy miał szeroko otwarte i słuchał każdego pojedynczego słowa wydobywającego się z ust Kena, trzymając telefon blisko ucha. Starał się jak najmniej poruszyć. Bolało go bardzo całe ciało, równie bardzo się dygotał
-A właśnie, że tak
-Pierdolisz! Ej Draken jak to możliwe?! Chodzi o Bajiego prawda?!? Powiedz mi ! On żyje prawda?! Nic mi nie jest???!! -tym razem trzęsł się nie tylko z przeszywającego go zimna które odczuwał przez naprawdę długi czas pomimo chodzenia w długich spodniach, bluzie i spaniu w nocy pod puchowatą kołdrą i dodatkowym kocem, ale także z ekscytacji.
-Spokojnie chłopie -westchnął Ken, cicho śmiejąc się, co było słychać po drugiej stronie telefonu.
-Mow mów mów ! - krzyczał rozentuzjowany Chifuyu
-Baji odzyskał przytomność
-O MOJ BOŻE-
-Wiedziałem, że się ucieszysz i postanowiłem przekazać tą wiadomość Tobie pierwszemu. Niedługo przekażę innym.
-Kurwa,Draken..ja nie mogę w to uwierzyć !! Mówisz poważnie o tym, że Baji odzyskał przytomność?!!?? I to jeszcze w tak krótkim czasie??!?
-Minęło może ponad 24 godziny. Widocznie ta rana nie była śmiertelna.
-To chyba sen!-Chifuyu zasłonił sobie twarz rękami, z jego oczu płynęły łzy, a on śmiał się jednocześnie z szoku i ze szczęścia - Muszę go zobaczyć. Zabierzesz mnie tam ?
-Niestety nie mogę tego uczynić.. - Ryuguji brzmiał jakby naprawdę żałował,że to powiedział, bo po chwili usłyszał ciszę w słuchawce, ale nie trwała ona długo
-Dlaczego nie ?..
-On musi dalej odpoczywać by dojść całkowicie do siebie więc na razie nie może mieć gości
-Ugh ci lekarze..
-Nie depresuj się tam Chifuyu, ważne że żyje.
-Masz rację Draken, to jest to na co czekałem pomimo małego prawdopodobieństwa że zaistnieje taka sytuacja.
-Czekaj, czy ty coś planowałeś?
-Owszem, ale to tajemnica
-Niech ci będzie, tylko nie zrób nic głupiego
-To nie będzie głupie, raczej zawstydzające..hehe - po chwili Matsuno w trakcie połączenia z Drakenem usłyszał dźwięk jadącego motoru
-Wybacz, ja muszę już kończyć. Mam jeszcze coś do zrobienia. Potem przekażę ci informacje o której będzie następne spotkanie gangu - powiedział w pośpiechu Ken
-Jasne,dzięki. Tam gdzie zawsze, pod świątynia ?
-Dokładnie, A teraz już naprawdę muszę kończyć więc trzymaj się tam, do późniejPołączenie zostało zakończone. 🫥
⁉️(Pov narratora)⁉️
Ryuguji Ken szybko rozłączył się, po czym włożył telefon do tylnej kieszeni spodni. Obrócił się przodem do kierunku dźwięku hamującego motoru, udając, że wcale nie rozmawiał przed chwilą przez telefon i w skupieniu otrzepuję kurz z rękawów kurtki. Tak, dokładnie to ta kurtka którą nosił w komplecie razem z innymi częściami stroju uszytego przez Mitsuyę Takahashiego.
CZYTASZ
Nie umieraj, proszę... /🖤Bajifuyu💛
Fanfiction"Stał się cud" ⁉️ TA KSIĄŻKA JEST PISANA NA RÓWNI Z INNYMI KSIĄŻKAMI WIĘC STARAM SIĘ POZIOM TEJ KSIĄŻKI UTRZYMAĆ NA TAK BARDZIEJ BEZPOŚREDNI I NA LEKKO POEZYJNY⁉️ 🩵Walka Toman vs Valhalla właśnie dobiegła końca i zdarzył się najgorszy właściwy scen...