3. - Ale to przecież senpai Hakkaia!!! 💜

9 1 0
                                    

🩷(Pov: Ryuguji Ken- Draken)🩷

Spojrzałem w stronę hamującego motoru. Pierwsze co przykuło moją uwage to te fioletowe włosy, które wyróżniały się na tle innych oraz oczy tego samego koloru. Miał wygolony tył głowy podobnie jak Chifuyu, ale różnili się pod względem układu, długości włosów i tym, że fioletowo-włosy osobnik miał jeszcze wygolone nad uszami. Jego brwi też się wyróżniały. Gdzieś w jednej trzeciej licząc od strony uszu, wygoloną w ciekawy sposób pionową kreskę. Oczywiście z dwóch stron, żeby nie było niesymetrycznie.

Naprawdę pięknie się uśmiechał. Pomimo tego, że widziałem jego uśmiech ostatnio coraz rzadziej, to żeby wyglądać dobrze wcale nie musiał tego robić.

Miał bardzo oryginalny styl - ubierał się monochromatycznie. Najczęściej widziałem go w kolorze fioletowym, co naprawdę dobrze na nim wygląda. Kiedy zszedł z motoru, mogłem dokładniej mu się przyjrzeć. Miał przewieszony przez szyję kask, czarną koszulkę z krótkim rękawem, w tym samym kolorze posiadał spodnie z dziurami na kolanach, fioletową bluzę z kapturem bez rękawów, a na szyi zawisał naszyjnik ze srebrnym krzyżem.Prawie zapomniałbym że taki sam krzyż znajduje się w jego granatowo-czarnych kolczykach.

W tym momencie nasze oczy się spotkały. Mimowolnie uśmiechnąłem się.

-Co mnie tak lecisz wzrokiem, hmm ? - powiedział żartobliwie Mitsuya
-Po prostu z daleka widać, że to ty - uśmiechnął się niezręcznie, uświadamiając sobie że patrzył chyba za długo na swojego kumpla. Założył ręce za głowę i zaczął iść w jego stronę - Podwieziesz mnie pod dom? Postanowiłem nie brać motoru i przejść się piechotą do szpitala, ale już nie mogę tak iść. Jestem przyzwyczajony jednak do szybkiej jazdy.
-Nie ma sprawy, ziomek, ale jeśli mogę zapytać to jak sytuacja?
-Dobre wieści, Baji powrócił do żywych
-To nawet bardzo dobra wiadomość. Chifuyu wie?
-On dowiedział się pierwszy
-To było do przewidzenia, trzeba przekazać też innym, pewnie też się martwią, ale nie tak bardzo jak nasz blondasek - Mitsuya machnął ręką do Drakena na znak, że czas jechać

⁉️(Pov: narratora)⁉️
Kiedy obydwoje znaleźli się już na motorze Mitsuyi, ten odpalił silnik i z początku wolno, a potem z wiatrem we włosach mknęli przed siebie. Takahashi trzymał ręce luźno na kierownicy mając jazdę pod kontrolą, a Draken trzymał się rękami tylnej części siedzenia.

Mijali domy mieszkalne, pojedyncze krzaki, pieszych, a nawet innych motocyklistów. Na szczęście nie spotkali nikogo z wrogiego gangu. Nie mieli aktualnie czasu ani siły na niepotrzebną walkę z idiotami, którzy chcą się tylko wykazać.
Skutkowałoby to ośmieszeniem się.

Powoli przygotowywali się do codziennego spotkania pod świątynią, w którym będą prawdopodobnie uczestniczyć wszyscy członkowie Tokyo Manji. Spotkanie jak spotkanie z tym że dzisiaj był wyjątkowy powód na to.

Minęło może 5 minut i znaleźli się pod domem Kena. Draken pożegnał się z Mitsuyą machnięciem ręki i szybko rzucił na odchodne - "Do zobaczenia później", delikatnie się uśmiechając. Ten gest został odwzajemniony.

Dochodziła siedemnasta trzydzieści, więc miał jeszcze trochę czasu na ogarnięcie się, ustalenie paru spraw z Mickeyem i ostatecznie zwołanie spotkania gangu, którego data była jeszcze widocznie nieokreślona.

Zbliżał się już do frontowych drzwi, kiedy poczuł jak ktos się do niego od tyłu przytula, niepewnie obrócił się w tym kierunku. W tym momencie uświadomił sobie, że jego plany uległy zmianie.

Za nim stał wlaśnie dowódca gangu Toman. Tak, dokładnie ten sam "niepokonany Mickey", którego tak zwykło się nazywać.

Jak na jesień przystało, było w miarę ciepło, ale chłodny wiatr z północy dawał o sobie znać, przez co blond włosy Mickeya nawet jeśli miał je związane, w taki sposób, żeby mu nie przeszkadzały, wpadały mu na twarz z impetem. Jego puste oczy niczym próżnia, ale tak samo jak ona zawiera w sobie cząsteczki, które raz się pojawiają, a raz znikają, tak samo w jego oczach przewijały się różne emocje, które nie były łatwe w odczytaniu, gdyż ten często się uśmiechał i zachowywał jak nie przystało na jego wiek.

-Witaj Kenchin - usłyszał zanim jakkolwiek zdążył zareagować
-Oho, Mickey? Co ty tutaj robisz ? - stanął przodem do swojego przyjaciela, wkładając odruchowo ręce do kieszeni
-Wiesz..- Mickey podrapał się palcem wskazującym po policzku - widziałem cię z Mitsuyą
-Nooo, on mnie tylko do domu podwiózł, a raczej sam go o to poprosiłam, na co bez wahania się zgodził. Spotkał mnie w połowie drogi jak wracałem. - powiedział ostrożnie żeby nie palnąć głupoty, miał ogromną nadzieję że Mickey nie widział więcej niż mówił. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że ten czuję coś do Mitsuyi, a w szczególności Mickey.
-Usmiechasz się, Kenchin - nawet nie wiedząc kiedy pojawił się przed twarzą Drakena. Po paru sekundach Ryuguji zorientował się, że ma również zarumienione policzki, kiedy próbował odgonić niepożądane w tym momencie myśli o Mitsuyi.
-Wiec.. powiesz mi jak się tutaj znalazłeś? Raczej nie przyjechałeś motorem, bo byłoby to słychać - zignorował dociekliwość swojego przyjaciela i zamiast tego zastanawiał się jak bardzo wysportowanym i wytrzymałym trzeba być, żeby w ciągu niecałych pięciu minut jechania motorem równocześnie przebiec taki sam kawał drogi gdzie normalnemu człowiekowi zajęłoby to z 15 minut, a niektórzy wykończyli by się i poddali w tym wyczynie po chwili.
-Masz rację, kiedy śledziłem Takemichiego i Hinę, chwilę przed tym jak was zobaczyłem, oni pożegnali się i rozeszli w przeciwne strony. Byłem już spokojny, więc miałem okazję by się z tobą szybciej spotkać. Normalnie spotkalibyśmy się przecież za ponad godzinę.
-Śledziłes ich? Poważnie??Czy ty zawsze musisz być zazdrosny o Takemichiego, Mickey ? - zapytał pomimo znania odpowiedzi na to pytanie
-A jak inaczej ? Hehe - odpowiedział jakby wcale nie przejmował się tym, że właśnie wygadał coś co nie powinno mieć miejsca.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że Hanagaki ma dziewczynę, którą jak widać kocha, a i tak to robisz ?
-Oczywiście, ale niedługo odbije jej go i sprawię że będzie mój~ - ostatnie słowa wypowiedział w jednoznacznym wyrazem twarzy, ale to trwało tylko przez chwilę bo zaraz powróciła jego spokojna, dziecięca twarz - Ale to aktualnie nieważne Kenchin, chodz musimy ustalić parę spraw. Skoro spotkaliśmy się wcześniej to nie ma co tracić czasu.
-Oj Mickey, uważaj żeby nie narobić sobie problemów
-Nie martw się, wiem że Takemitchy mnie lubi, a z Hiną w razie potrzeby porozmawiam, żeby się od niego odpierdoliła - było widać definitywnie zazdrość w jego oczach, ale sporą część w sobie dusił.







Wiem że prawdopodobnie przeplatanie perspektywy narratora z perspektywą postaci nie jest najlepszym pomysłem, ale za to oryginalnym 🌹

Nokk<3




Nie umieraj, proszę... /🖤Bajifuyu💛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz