6. Napad na szpital

0 0 0
                                    

29.03.21

Konstanty akurat odpoczywał. Chociaż 1-2 razy w tygodniu słychać było o jakiś napadach zwolenników Atotoma, których to było coraz więcej na ludzi, w zamku wszystko toczyło się jakby w ogóle żadnej wojny nie było. Konstanty jednak wiedział że zawsze kiedy wychodzi poza teren zamku musi być niezwykle ostrożny, nawet do sklepu zazwyczaj chodził z jakimś arokiem. Wiedział że samemu lepiej nie opuszczać terenu zamku i najlepiej jeśli już trzeba to w dzień. Wiedział że zwolennicy Atotoma na niego polują i prawdopodobnie wiedzą gdzie jest. Jego rozmyślania przerwał dźwięk komórki. Chłopak postanowił odebrać zwłaszcza że dzwonił Atoch.

- Halo mistrzu, co tam?

Przez telefon Konstanty usłyszał że Atoch płacze. Domyślał się więc że stało się coś złego.

- Konstanty, rana mojej córki się paskudzi, ta na policzku co zrobił ją Dominik. Jest w szpitalu w śpiączce, od aparaturą podtrzymującą jej życie.

- Mistrzu, bardzo mi przykro.

- Chciałem komuś o tym powiedzieć, ale nie miałem komu, więc do Ciebie dzwonię.

- A mogę zapytać co na to lekarze?

- Dają jej 5 procent szans że przeżyje, czyli prawie nic. A bandzior który jej to zrobił, jest w czasie wojny bezpieczny, szpital oczywiście ma ochronę, ale nie wiem co oni dadzą w razie ataku.

- Też nie wiem mistrzu. Może nie długo uda mi się was odwiedzić.

- Cieszył bym się z tego.

Konstanty się rozłączył, jednak nie był pewien czy dobrze zrobił. Postanowił pójść do Dominika i opowiedzieć mu o tym co usłyszał - w końcu to była też jego wina że Xenia jest w takim stanie. Wszedł do pokoju chłopaka. Zauważył że na łóżku siedzi jeden z aroków Bessico. Przy komputerze siedział Dominik i grał w jakąś grę.

- Co tam? - zapytał chłopak odrywając wzrok od ekranu.

- Stan Xeni jest bardzo zły, ma tylko 5 procent na przeżycie, to przez tą ranę co jej zrobiłeś wiesz?

- O tym nie wiedziałem, ale najwyżej będzie jednego murzyna mniej.

W Konstantym dosłownie się wszystko zagotowało gdy usłyszał te słowa. Miał ochotę sięgnąć po różdżkę i tak uderzyć jakimś czarem Dominika że ten by wył z bólu. Jednak wpadł na inny pomysł - powiedzenia Lodowemu o tym.

- Jest może magicjan Bessico?

- Wyszedł na godzinę, ale zostawił Dominika pod moją opieką, gdyż uważa mnie za naprawdę utalentowanego aroka.

Konstanty zrozumiał że dobrze zrobił powstrzymując się od ataku na chłopca. Skoro nawet Lodowy uważał Bessica za utalentowanego aroka, łatwo by mu nie poszło.

- W ogóle Konstanty, jakbyś wiedział że Xenia umarła daj mi znać, lubię wiedzieć kiedy murzyni umierają.

Konstantemu zrobiło się znowu gorąco, bił się z myślami czy ryzykować i zaatakować Dominika czy jednak zrezygnować.

- Czy mógłbyś na chwilę wyjść Bessico? Chciałbym z Dominikiem porozmawiać.

- Nie mogę z dwóch powodów. Po pierwsze przeczuwam że tu chodzi o coś złego, po drugie wolą magicjana było bym miał go cały czas na oku.

- To będzie tylko chwila.

- Nie mogę.

Konstanty dopiero teraz zrozumiał jakie to było głupie - przecież doświadczony arok nie dałby się tak łatwo oszukać. Postanowił wyjść z terenu zamku i odwiedzić Atocha. Z nerwów zapomniał o tym by kogoś o tym że wychodzi poza teren zamku. Pojawił się przy Atochu, tak jak redakai mówił Xenia leżała pod sprzętem podtrzymującym życie. Wyglądała jakby spała.

Życie w czasie wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz