Rozdział 6

6 2 0
                                    

Leżałam na plaży i przeglądałam mieszkania w Temple City. Chciałam jak najdalej od ojca, ale nie mogłam do innego miasta, bo tutaj miałam pracę, a nie znalazłabym szybko innej. Ktoś zakrył mi słońce, więc spojrzałam w górę na chłopaka.

-Chodźcie do wody.-powiedział Chico do mnie i Liliany.

-Nie chce nam się.-odpowiedziała Liliana leżąc na brzuchu. Chyba przed chwilą spała.

-No dalej chodźcie. Ładna pogoda jest.-powiedział Lukas, który właśnie przybiegł.

-Dlatego z niej korzystamy.-odpowiedziałam. Po chwili Lukas przy mnie ukucnął i mnie podniósł. To samo zrobił Chico z Lilianą. Zaczęli biec na pomost.-Odstaw mnie lepiej na ziemię!-krzyknęłam do blondyna.

-Jak mnie tam wrzucisz to śpisz na kanapie! Odłóż mnie na ziemię! Ty zjebie!-krzyczała Liliana. Po chwili chłopacy skoczyli do wody razem z nami. Od razu zamknęłam oczy i nos. Poczułam zimną wodę. Chłopak już mnie nie trzymał. Zdołałam się odbić od dna i wypłynąć na powierzchnię. Zaczęliśmy się wszyscy chlapać jak małe dzieci. Chłopacy skakali z pomostu, rzucaliśmy się glonami. Było miło i komfortowo. Na plaży nie było zbyt dużo osób.

-Ogólnie pójdziesz z nami na kolację?-zapytała Kiara.

-A dokąd?-zapytałam.

-Do restauracji na rynku. Przyjdzie nasz przyjaciel, bo właśnie wrócił z wakacji. Musisz go poznać.-powiedziała Nicol.

-Jasne, czemu nie.-powiedziałam. Rozmawiałam z każdym oprócz z cwelem Nelsonem. Gdy wyszłam z wody razem z Nicol, od razu okryłam się ręcznikiem. Dziewczyna podała mi swojego instagrama i od razu też całej paczki. Nawet dodałam Nelsona Cartiera. Poznałam ich nazwiska i zaczęłam googlować. Trochę obawiałam się tej ich restauracji, przecież mnie nie stać. Mam na koncie tylko osiem dolarów. Lukas Greg był synem piłkarza zawodowego i znanej architektki. Nicol razem z Nelsonem mieli ojca, który zajmował się samochodami wyścigowymi, a mama była chirurgiem plastycznym. Liliana Thomson to córka polityka. Chico Weer syn jakiś milionerów, którzy mają programy w telewizji, a Kiara Wills to córka modelki i jakiegoś biznesmena. A ja Vindicta Solis córka alkoholika i kobiety, która mogła mieć wiele, a straciła wszystko. Jeszcze godzinkę posiedzieliśmy na plaży i się zebraliśmy. Zaparkowaliśmy na rynku i poszliśmy do restauracji. Jak się okazało nie była tania. No kto by się spodziewał. Każdy dostał kartę zamówień. Zaczęłam udawać, że niby czytam te wszystkie dania, ale ja kurwa nie wiedziałam co to są za potrawy, a do tego te ceny. Przeczytałam całość i odłożyłam kartę. Siedział naprzeciwko mnie Nelson, po lewej Kiara, a po prawej Chico.

-To na co macie ochotę?-zapytał Lukas. Potarł dłonie jakby szykował się na wyborną ucztę. Każdy powiedział to co chciał i padła kolej na mnie.-A ty?

-Ja nie jestem głodna.-skłamałam. Ojebałabym dwa kebaby.

-Jak to?-zapytała zszokowana Liliana.

-A do tego nic mi nie zasmakuje. No na przykład ta ośmiornica.-powiedziałam i zrobiłam minę obrzydzonej. Ktoś chciał coś powiedzieć, ale akurat przyszedł jakiś chłopak. Miał na sobie koszulę w palemki i spodenki beżowe. Zdjął okulary przeciwsłoneczne i włożył na swoje brązowe włosy.

-No hejka dziubaski. Wiem stęskniliście się.-powiedział. Ale wydawał się miły.

-O Vindicta to właśnie o nim Ci opowiadałam.-odezwała się Nicol.

-Oo nowa dziewczyna. Wiem o mnie ludzie lubią mówić. Miło mi, Grey Scoot.-powiedział i podał mi rękę. Wstałam od stołu i ją uścisnęłam.

-Vindicta Solis.-przywitałam się. Usiadł obok Liliany i Nicol. Potem podszedł kelner i każdy złożył zamówienie oprócz mnie. Czułam się trochę nie komfortowo, ale próbowałam to uciszyć.

-A dlaczego nic nie zamówiłaś?-zapytał oburzony Grey.

-Ona nie jest głodna.-powiedziała Kiara przedrzeźniając mnie.

-I nic jej nie zasmakuje.-dopowiedział Chico.

-A to sobie wypraszam. To restauracja mojej mamy. Tu wszystko jest dobre.-powiedział oburzony Scoot. Każdy na mnie patrzył.

-Jestem pewna, że gotuję świetnie, ale nie jestem głodna.-powiedziałam. Potem każdy dostał jedzenie. Nie zamierzałam patrzeć jak ktoś je, więc na początku zagadałam Lilianę, ale skończyły mi się tematy, więc poszłam do łazienki. Siedziałam w niej i tyle. Grałam akurat na telefonie, gdy dostałam powiadomienie. Zdziwiłam się od kogo.

Nelson:
Nie jadłaś nic przez cały dzień i niby nie jesteś głodna? Może i oni Ci wierzą, ale ja nie.

    Nie zamierzałam nic odpowiadać. Pamiętam, że mówił, że wzięłam od niego numer telefonu, ale nie myślałam, że na poważnie. Po chwili wróciłam do reszty. Skończyli akurat jeść. Posiedzieliśmy trochę i zaczęliśmy się zbierać.

-Ja odwiozę Vinę.-pofatygował się Nelson. Dlaczego mnie tak nazwał?

-Nie trzeba. Wrócę sama.-Wolałam wrócić te dwadzieścia kilometrów pieszo niż z nim jechać. Wszyscy odjechali, a ja zostałam z nim.

-Wsiadaj.-powiedział.

-Muszę załatwić coś po drodze. Wrócę pieszo.-powiedziałam i zaczęłam iść w stronę domu.

-Nie wygłupiaj się.-powiedział.-Bo cię siłą wsadzę.

    Myślałam, że nie, ale zrobił to. Kurwikleszcz mnie włożył do samochodu siłą. Nie odzywałam się na początku drogi nic.

-Nie byłaś głodna?-zapytał. Podejrzane, że pyta. Cwel.

-Nie.-odpowiedziałam bez zastanowienia.

-Myślisz, że ćpanie załatwi wszystkie problemy?-zapytał zły.

-Ale o co ci chodzi?

-Jak o co? Widziałem Cię z Kosą. Nic dzisiaj nie zjadłaś. Wystają Ci kości, jesteś strasznie chuda. Może oni tego nie zauważyli, ale ja tak.

-Nie ćpam. Brzydzę się tego.

-To czemu nic nie zjadłaś?!-zdenerwował się. Od razu ja też.

-A chuj Cię to!-krzyknęłam.

-Głodzisz się? Nie znamy się za dobrze, ale na prawdę nie masz potrzeby tego robić.-powiedział poważnie. Zaczął zwalniać, bo dojeżdżaliśmy do mojego domu.

-Nie głodzę się, kurwa.

-To czemu?-zapytał zdenerwowany. Stanął obok mojego domu.

-Bo kurwa nie mam kasy na takie restauracje! Wy macie bogatych rodziców i ułatwione życie, a ja muszę na wszystko pracować sama. Na jebaną bułkę nie mam, a co dopiero na jakąś rybę za dwieście dolarów! Chciałeś wiedzieć, to proszę bardzo, już wiesz!-zdenerwowałam się. Otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu. Trzasnęłam drzwiami i poszłam od razu do domu.

Twoja nianiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz