Atmosfera w jadalni tego popołudnia przypominała gęstością kisiel.
No ale od początku. Tak jak wcześniej było wspomniane, wszyscy mieli zjeść wspólny obiad. I tak też miało się stać - Nathalie sprowadziła swoich gości punktualnie na 16:00, Adrien jak zwykle przyszedł 5 minut przed. Czekali tylko na Gabriela. I w tym cały problem, bo czekali na niego już pół godziny, a zapierał się że przyjdzie punktualnie.Ta sytuacja wyprowadziła Nathalie z równowagi bardziej niż powinna. Skoro nie chciał przyjść to mógł to powiedzieć? Albo powiedzieć, napisać chociaż "jednak zmieniłem zdanie", a nie że siedzimy tu i czekamy jak na jakieś objawienie. Zresztą, nie tylko ona była zła, Gabriel w tym momencie pobił rekord czasowy zirytowania całego domu na raz.
Nathalie oparła głowę o dłoń lekko przymykając oczy.
- NIE ŚPIJ, BUDZIMY SIE, SOLENIZANTKAAAA - krzyknął ze śmiechem Leo, na co Nathalie skarciła go wzrokiem.
- Uspokój sie, i nie wrzeszcz tak.
- Sama się uspokój, złość piękności szkodzi- odezwał się z złośliwym uśmiechem, na co Nathalie posłała mu mordercze spojrzenie. Powoli przypominała sobie, jak bardzo irytujący ale i pocieszny potrafi być jej przyjaciel. Mimowolnie lubiła, gdy się tak droczyli. I już otwierała usta żeby coś powiedzieć gdy przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi.
Jakże w porę, Pan Agreste i jego niezawodne wyczucie czasu. Zirytowana przewróciła oczami.
- Skoro Pan się pojawił przekażę kucharzowi, że może podawać jedzenie. - mówiąc to wstała, i już miała iść, gdy poczuła jak czyjaś dłoń łapie ją od tyłu za ramie, przytrzymując w miejscu. Tajemnicy nie było - oczywiście że był to Gabriel, nawet nie musiała się odwracać żeby poczuć zapach jego perfum.
- Zaczekaj, Nathalie. - mruknął cichym, ale zdecydowanym i władczym tonem. Na to zdanie Nathalie odruchowo się wyprostowała utrzymując swoją chłodną, pełną profesjonalizmu pozycję i wyraz twarzy - bez emocji. Odwróciła się do niego, wbijając wzrok w jego szare tęczówki (co w sumie robiła bardzo często, lubiła to i często wręcz nie mogła się powstrzymać) oczekując na to co jej powie.
Sekundy były jak minuty, ale w końcu Agreste odważył się, i zza pleców niepewnie wyciągnął czerwoną różę, i ku zdziwieniu wszystkich podsunął ją swojej asystentce.
- Wszystkiego najlepszego, Nathalie.
Jej policzki zapłonęły czerwienią. Widać to, czy nie widać? Jezu, oby nie widać... Jej ręka delikatnie drżała kiedy brała od niego różę, wokół łodyżki przewiązaną jeszcze czerwoną wstążką. Ze szczęścia? Ekscytacji? Sama nie wiedziała, czuła się jak małe dziecko podekscytowane że dostało nową zabawkę. Niepewnie przystawiła kwiat do twarzy żeby go powąchać.
- Dziękuję, Panie Agreste... Nie trzeba było...
- Wiem lepiej co trzeba, a co nie, Nathalie. - mruknął o wiele spokojniejszym tonem. Chciał wyjść na opanowanego, w głębi duszy jednak bardzo, bardzo się cieszył. Cieszył się że wywołał lekki uśmiech na jej twarzy, że... że się ucieszyła, nawet jeśli zawalił wcześniej. Wyprostował się, i "bez wyrazu" usiadł do stołu.
Mhm. Wróciła profesjonalna, sarkastyczna osoba jej szefa. No to długo się nacieszyła.
- W porządku, Panie Agreste. Pójdę wstawić ją do wody...
Szybkim krokiem weszła na górę, wstawiła różę do wazonu i równie pośpiesznie wróciła na miejsce, ignorując złośliwe spojrzenia Marka i Leo w jej stronę, akurat wtedy kiedy kucharz podawał jedzenie, a dokładniej pieczeń z jakimiś dodatkami. Po dłuższej chwili dłubania w talerzu (w czym towarzyszył jej Leo, robili to samo, tyle że on nie brał nawet kęsa) w pełnym zamyśleniu w końcu odezwał się Gabriel. Aż dziwne, co?
- Czy Panowie byliby na tyle uprzejmi, aby opowiedzieć coś o sobie? Chciałbym lepiej poznać, kogo goszczę w swoim domu.
Ta sama od zawsze wyuczona formułka, pełna elegancji, nudy, stoicyzmu i formalności. Nathalie przewróciła oczami.
- Nie uważam żeby było to konieczne, przedstawiliśmy się już i chyba nie ma co więcej mówić? Przynajmniej o mnie - odezwał się Mark, na co przytaknął mu Leo.
Gabriel zmierzył obydwóch zirytowanym spojrzeniem, i już miał się odezwać gdy wypalił Adrien
- Nathalie, ale nie mówiłaś nigdy że masz rodzeństwo ani nic, nie chcesz się pochwalić...? Nathalie?
- SOLENIZANTKA, NIE ŚPIJ, spała będziesz później po tym co ci urządzimy - zaśmiał się Leo, na co Nath posłała mu zirytowane, mordercze spojrzenie, a Gabriel zmierzył go wzrokiem z ciekawością, ale i wrogością.
- Ucisz się - syknęła przez zaciśnięte zęby zaciskając dłoń na widelcu
- Oj Natty, nie przesadzaj, co, solenizantka to solenizantka - zaśmiał się Leo, ignorując dalej wyraźnie zirytowane spojrzenie Nathalie. Nie to że się nie cieszyła, nie lubiła jego energii czy coś. Po prostu ona w tym momencie miała być profesjonalna, jak cały ten dom, tu nie było miejsca na takie dogadywanie, zwłaszcza podczas bardzo eleganckiego obiadu, a eleganckim czynił go sam fakt że Gabriel na nim był, pierwszy raz od miesiąca.
- Leo, ja na twoim miejscu bym nie ryzykował, wiesz że ona jest w stanie i ciebie, i mnie powalić na łopatki z zamkniętymi oczami. Ja bym na siebie wyroku nie zsyłał - zaśmiał się Mark. Nathalie niezauważalnie uniosła kąciki ust, kiedy Leo też się zaśmiał, a razem z nimi Adrien
- Nie wiedziałem że umiesz się bić... - zaczął blondynek
- Coś tam potrafię, ich nie jest tak ciężko powalić - złośliwie się uśmiechnęła, po czym znowu się wyprostowała odkładając widelec.
- Nie tak "coś tam", niepozorna a jednak bronić się umie. Zjadłaś? - Mark wskazał na nią końcówką widelca, na co ta pokiwała głową. Leo za to z uśmiechem podniósł się z krzesła i od razu wziął w dłonie ręce Nathalie.
- A zatem my porywamy pana asystentkę na wieczór, może wróci, może nie wróci, tego najstarsi Indianie nie wiedzą - Leo wybuchnął śmiechem, a Nathalie mimowolnie lekko się uśmiechnęła
- Czekajcie czekajcie, gdzie mnie ciągniecie? Mogę się chociaż przebrać z stroju do pracy?
- Masz 5 minut - zaśmiał się Mark
- Ale gdzie idziemy, w co mam się przebrać? Sukienka? Spodnie? Określcie się.
- A to już zrób na wyczucie - Leo złośliwie się uśmiechnął.
Świetnie, na wyczucie, na wyczucie to ona co najwyżej nago może iść. Przewróciła oczami, dalej trzymana za nadgarstek przez Leo.
- Albo wiesz co, inaczej... - brunet złośliwie się uśmiechnął i zaszedł ją od tyłu zsuwając jej z pleców marynarkę i rozpinając koczka, tak że krótkie ciemne włosy opadły jej na ramiona.
- CO TY...
- Nie denerwuj się tak słodka, nie ma czemu. Tak możesz iść
- No to świetnie, idziemy - zaśmiał się Mark łapiąc Nathalie za drugi nadgarstek i szybkim krokiem ciągnąc do wyjścia
- ALE PAN NIE ZJADŁ - krzyknął Adrien do Leo, wskazując widelcem na jego talerz
- NIE JEM MIĘSA. I ŻADEN PAN, LEO JESTEM - krzyknął w odpowiedzi brunet wychodząc - ODDAMY JĄ WIECZOREM, ALBO JUTRO, PROFILAKYCZNIE NIECH PAN DA JEJ WOLNE - dodał do Gabriela.
A Gabriel przyglądał się tej scenie, i wręcz mowę mu odjęło. Zazdrosny? Być może. Chociaż sam się do tego nie przyzna...
![](https://img.wattpad.com/cover/375124985-288-k889920.jpg)
CZYTASZ
W przyszłość i przeszłość [GABENATH FF]
FanficNathalie Sancoeur po usilnych prośbach brata zamierza wybrać się do rodzinnego domu. Powrót w te strony będzie jak skok w przeszłość, mieszający się z teraźniejszością i... przyszłością. A w tym wszystkim towarzyszyć będzie jej nikt inny jak (pełny...