ROZDZIAŁ 5. RODZINNE STRONY

49 2 4
                                    

Nazajutrz wszystko było gotowe. A w zasadzie prawie gotowe. Nathalie właśnie zasuwała swoją torbę. Rzeczy finalnie na cały miesiąc, a... była podejrzanie lekka. Po co jej więcej? Zresztą, zacznijmy od tego że jej szafa była ogromna, a chodziła w dosłownie kilku rzeczach (jeśli chodzi o te nie formalne) więc w sumie niezbyt miała co tam pakować. Zamknęła jeszcze okno, zarzuciła torbę na ramie i szybkim krokiem wyszła z pokoju. 

- Są wszyscy? Wyłączyliście wszystko z prądu? Wyzamykaliście okna? - wyliczała, schodząc po schodach wbijając wzrok w Marka, Adriena i Gabriela.

- Tak jest szefowo! - zaśmiał się Mark, na co Adrien również wybuchnął śmiechem. Chyba się dogadali. Zresztą, u Nathalie też wywołało to lekki uśmiech.

- Leo  gdzie?

- Ogarnia syf w aucie, żeby było gdzie usiąść... nie jesteśmy mistrzami porządku

- Domyślam się - zaśmiała się Nathalie. - Chodźcie, kawałek drogi przed nami...

Jak powiedziała, tak zrobili. Szybko zeszli na podjazd, gdzie juz czekał Leo.

- JESTEŚCIE, WRESZCIE. Ile można czekać, co?

- Ty tam czasu nie liczysz, więc żadna różnica - wywrócił teatralnie oczami Mark, wkładając torbę do bagażnika. Nathalie chciała zrobić to samo, kiedy przerwał jej Leo, z teatralnym uśmiechem biorąc od niej torbę

- Ma'am, ja się tym zajmę  - szarmancki ton chłopaka wywołał mimowolny uśmiech u kobiety. Tak, to był ten Leo którego uwielbiała. Ten sarkastyczny, żartobliwy, zawsze wszystkich rozśmieszający Leo. Chłopak włożył torbę do bagażnika, po czym teatralnie stanął przy drzwiach, kłaniając się i otwierając drzwi - Panie przodem

Nathalie, mimo że chciała zachować powagę przy Gabrielu odruchowo wybuchła szczerym, ale cichym śmiechem. Poczochrała Leo po włosach i uśmiechnęła się.

- Głupi ty - rzuciła, wchodząc do samochodu.

Gabriel uważnie przyglądał się zachowaniu bruneta, mierząc go chłodnym, zirytowanym spojrzeniem. I komu on chce zaimponować takim zachowaniem, co? Próbuje udawać że ma pojęcie o kulturze, bo wcale kulturalny nie jest? Niedorzeczny. Gabriel również rzucił swoją torbę do samochodu i zajął miejsce obok Nathalie. Ciężko było opisać, jakie emocje nim właśnie targały, sam nie wiedział. Na pewno była to niechęć to nowo poznanych mężczyzn, a już zwłaszcza bruneta. Gdy auto ruszyło, mimowolnie zerknął na Nathalie. Oparła brodę o swoją dłoń wpatrując się w okno. Wyglądała... naprawdę bardzo, bardzo uroczo... jak dziecko w drodze na upragnioną wycieczkę do jakiejś sali zabaw. 

*

Wlekli się tak już z 2, 3 godziny? Ciężko było to liczyć. Gabriel dosłownie już zasypiał, chociaż nie chciał się do tego przyznawać i sztywno siedział udając po prostu zamyślonego. 

Nathalie też starała się zachowywać poważnie, chociaż... tak naprawdę targały nią emocje z każdą mijaną znajomą rzeczą. Nie było jej tu tak dawno... w sumie aż dziwnie było jej na to wszystko patrzeć. Mimo takiego upływu lat, mimo tego że ostatnio była tu kiedy się wyprowadzała do akademika, a potem do rezydencji, to wszystko wydawało się takie... takie niezmienne? Trwałe? Odporne na upływ czasu i gorzkiego dorastania? Uważnie mierzyła wzrokiem każde drzewo, krzak, każdy domek w okolicy. To piękne, małe miasteczko wydawało się tętnić życiem, ale takim spokojnym? Nie takim jak Paryż, głośnym i wręcz przytłaczającym życiem... Ono tętniło prostym, spokojnym, harmonicznym życiem. 

W jej oczach pojawił się pewien błysk (który nie umknął Gabrielowi), gdy tylko wjechali na dość sporą górkę, parkując na podjeździe przed nie takim małym, drewnianym domkiem otoczonym wielkim ogrodem. 

A zatem dotarli. Przez chwilę wydawało jej się że śni, że to nie może być prawda. Zalała ją fala uczuć, które w sumie ciężko opisać. A więc tak wygląda powrót do domu

- Żwawo ekipa, jesteśmy na miejscu! Prostujemy nogi, nie śpimy! Dzień jeszcze młody, dopiero 19:00! - zaśmiał się Mark, a jego słowa wręcz wybudziły Nathalie z zamyślenia. 

Bez słowa otworzyła drzwi i wstała, uważnie rozglądając się po przedpokoju, z którego miała idealny widok na salon i kuchnię. Ten widok był... nie do opisania. Dlaczego tak bardzo ją ruszył? Może dlatego, że był prawie identyczny jak wtedy, kiedy się wyprowadzała? Nie wiele się zmieniło przez te lata, w sumie to prawie nic. No oprócz tego że był większy nieporządek, ale to akurat było do przewidzenia. Szybkim krokiem przeszła dalej za Markiem, uważnie mierząc wzrokiem każdy drewniany mebel, każdą roślinę, każdą poduszkę na kanapie, każdy kubek na blacie... czy tak wygląda dom? Czy powinna czuć akurat to, co teraz targało nią w środku?

Z zamyślenia wyrwał ją Mark

- Okej, skoro wszyscy są to tak... łazienka jest na górze, za białymi drzwiami. Tam jest wszystko co możecie potrzebować. Jest tylko jeden drobny problem...

- Hm? - mruknęła Nathalie, podczas kiedy Mark kopnął jedno z wielu sporych pudeł walających się po salonie za kanapę.

- Nie do końca mamy gdzie wszystkich ulokować. W sensie... pokój po rodzicach jest w remoncie, tam wystarczy powstawiać meble i zmienić pościel, ale nie ma sensu tego robić akurat teraz, to jednak jest trochę roboty. Mamy jeden wolny pokój, i... to by było na tyle. 

Gabriel zdziwiony uniósł brwi. Mogli mu to powiedzieć wcześniej, że nie będzie miał gdzie spać. W ogóle, co to za kultura, przyjmować do siebie obcych ludzi kiedy w domu jest jeden wielki przysłowiowy rozpierdol? Wszędzie pudła z nie wiadomo czym, zakurzone, porozwalane. W niczym nie przypominało to surowej, sterylnej, stoicznej rezydencji Agreste'ów. Ten dom to było dosłowne przeciwieństwo. 

- To gdzie mamy się rozłożyć z naszymi rzeczami? - warknął Gabriel.

- Plan był taki, że Natty najmie swój stary pokój, bo Mark zajmuje swój a ja śpię w pokoju po ich siostrze, wtedy sypialnia nadal byłaby wolna... - mruknął Leo, zdecydowanie zdziwiony wrogim nastawieniem Gabriela

- Chyba że... - zaczął Mark - ja odstąpię komuś pokój, mogę rozłożyć kanapę i będzie w porządku... 

- Tylko geniuszu brakuje ci miejsca dla jeszcze jednej osoby. - mówiąc to Gabriel zmierzył go zirytowanym spojrzeniem, na co Mark odpowiedział mu równie wrogim kontaktem wzrokowym.

- Może Pan nie komentować? Widzi Pan jakie mamy warunki, remont sypialni, ogarnianie piwnicy i garażu, to kosztuje trochę miejsca, łaskawie prosiłbym o nie wtrącanie się

Słowa chłopaka BARDZO zdziwiły Gabriela. Jak on śmie się tak do niego odzywać? Już miał coś powiedzieć, gdy stanęła między nimi Nathalie, kładąc jedną dłoń na ramieniu brata, drugą na nadgarstku Gabriela (niezbyt miała ochotę stawać na palcach, różnica ich wzrostu była wręcz śmieszna)

- Spokojnie. Odstąpię Adrienowi mój pokój, Pan prześpi się tą jedną noc u Marka w pokoju, gdy posprzątamy sypialnię zrobimy zamianę. Mark, ja będę spała z tobą. Jesteśmy rodzeństwem, nie pierwszy nie ostatni raz - uspokoiła ich Nathalie, na co Gabriel zmierzył ją wzrokiem.

- Niech będzie. 

- I po problemie. Chodźcie, pokaże wam pokoje - głos Leo ewidentnie nabrał większej energii, po czym razem z Adrienem i Gabrielem zniknęli wchodząc po skrzypiących schodach

*

Dochodziła północ, kiedy Nathalie wyszła z łazienki i najciszej jak mogła zeszła na dół. Wszyscy już spali, oprócz Marka, który leżąc już pod kołdrą czytał książkę.

- Jestem, ogarnięta... - słabo się uśmiechnęła, siadając na łóżku i rozpuszczając włosy

- Dlaczego to zrobiłaś?

- W sensie?

- Dlaczego odstąpiłaś mu ten pokój...? Mogliśmy ich ulokować na kanapie.

Nathalie wzruszyła ramionami. Nie przyzna sie przecież że dobro jej szefa jest dla niej ważniejsze niż jej własne.

- Z grzeczności. 

W przyszłość i przeszłość [GABENATH FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz