ROZDZIAŁ 4. POWAŻNA ROZMOWA

45 2 0
                                    

Budzik Nathalie zadzwonił standardowo o 5:30, jednak nawet ta wkurzająca melodyjka nie była w stanie obudzić asystentki Agreste'a. Obudziła się dopiero około 8 rano, gdy słońce złośliwie ustawiło się tak, aby padać jej centralnie w okno, centralnie na twarz. Gdyby nie to, pewnie jeszcze by spała... Jęknęła, przecierając twarz. Boże święty, to jak bolała ją głowa (i w sumie całe ciało też) było nie do opisania. 

Zwlekła się z łóżka jakieś pół godziny później, kiedy wróciły jej zmysły. Standardowo poszła do łazienki, umyła twarz, rozczesała włosy i spięła je klamrą, po czym ubrała dresowe spodenki i mozolnym krokiem zeszła na dół. Domagam się wolnego. I ukręcenia głów tej dwójce za ten alkohol.

Stanęła w kuchni robiąc sobie kawę. Zimna, marmurowa podłoga nie była zbyt przyjemna do stania na niej boso, ale w sumie nie bardzo jej to przeszkadzało. Zaczęła szperać po szafkach w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że w kuchni nie jest sama.

- Dzień Dobry, Nathalie.

Zamarła, odwracając się, modląc się aby to był sen. Nie, nie był. Właśnie stała boso, w samej za dużej koszuli i spodenkach, prowizorycznie związanych włosach, wyglądająca jak 7 nieszczęść przed swoim szefem, Gabrielem Agreste. 

- Ja... dzień dobry... - mruknęła cicho, pocierając dłonią skroń

- Źle się czujesz? Coś nie tak? - troska w głosie Gabriela zdecydowanie ją zdziwiła. Nie używała miraculum, więc nie było możliwości że martwi się że to przez niego. Już miała się odezwać, gdy do kuchni w piżamach weszli Mark i Leo.

- Solenizantkoooo, dzień dobry, jak tam, wyspana? - zapytał z złośliwym uśmiechem Mark, kładąc ręce na jej ramionach.

- Nie drażnij mnie - warknęła - Co wyście mi wczoraj wlali do tego kieliszka? 

Mark i Leo wybuchnęłi śmiechem mimo morderczego spojrzenia Nathalie.

- Czerwone wino domowej roboty, prosto z naszej piwnicy. Czyżby moja siostrzyczka odzwyczaiła się od picia? - zaśmiał się Mark delikatnie pocierając dłońmi o jej ramiona, żeby ją rozluźnić. I faktycznie, udało się to, Nathalie nieznacznie uniosła kąciki ust do góry przymykając oczy

- Nawet mnie nie denerwuj. Czyli dlatego to było takie mocne... 

- I tak dobrze się piło - zaśmiał się Leo, nalewając sobie wody do szklanki.

Gabriel za to zaplótł ręce z tyłu za plecami i głośno odchrząknął, po czym wbił chłodne spojrzenie w gości.

- Nathalie?

- Tak, szefie...?

- Myślę że najlepszym wyjściem będzie, jeśli zrobisz sobie dzisiaj wolne. 

Wow, ale łaskawy. Zobaczył że wygląda jak siedem nieszczęść wyciągnięte z grobu? Wow, niespodziewane. Przewróciła oczami

- Skoro uważa Pan to za odpowiednie... Dziękuję - odpowiedziała chłodnym, profesjonalnym tonem, po czym wzięła swój kubek z kawą i tabletki - Idę się ogarnąć. - mruknęła pod nosem zostawiając mężczyzn w kuchni

*

- Natty, można? - odezwał się głos zaraz po zapukaniu do drzwi. Kobieta obróciła się przodem do nich, po czym mimowolnie uniosła kąciki ust.

- Jasne, chodź Mark. Coś się stało? - w tym momencie usiadła na łóżku zapraszając go ręką, zostawiając rozrzucone na biurku książki. Tyle wyszło z jej porządków w biblioteczce. 

W przyszłość i przeszłość [GABENATH FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz