Rozdział pierwszy - Wstęp

25 1 1
                                    

Ktosiek POV:

Wstałam dość puzyno dokładniej 12 bo nigdzie mi się nie spieszyło, na tej wsi totalnie nie ma co robić!!!! Same nudy, wiecznie tylko burmistrzowanie, dom, jedzenie, spanie i tak w koło. Nudzi mnie to już ale niestety z naszej wsi nikt jeszcze nigdy nie wyjechał, dosyć dziwa tradycja ale no cóż zrobić.

Przyszykowałam się i wyszłam z domu, po drodze spotkałam Bogi, to moja najlepsza przyjaciółka od kiedy straciłam kontakt z Billym, niosła chyba jakieś kwiatki.

Ktosiek: Hejka Bogi!!!!

Bogi: Hejka Kajtek co tam

Ktosiek: A nic ide do pracy a co u ciebie?? Gdzie idziesz???

Bogi: Jaa? Emm idę dooo domu, tak ide do domu!

Ktosiek: Wszystko okej? Co ty tak dziwnie sie zachowujesz?

Bogi: Tak wszystko super jest!!! Musze lecieć spieszy mi sie papapappapapapapappa

Zanim zdążyłam się pożegnać Bogi odbiegła, dziwne.

Doszłam do pracy czyli wielkiego budynku pośrodku tego wielkiego wydupia. Można tak powiedzieć ze ten budynek nazywa sie Białym Domem, skąd wzieła sie ta nazwa? Tego nie wiem ale każdy nazywa ten budynek Białym Domem wiec ja też go tak nazywam.

Weszłam do środka, było tu cicho. Nie było tu za czesto zbyt wielu osób, zazwyczaj byłam tylko ja i Billy, ewentualnie co kilka dni przychodził Wojtek czyli najbardziej zaufany pomocnik Billego. Tutaj większość rzeczy działała troche jak w królestwie, trochę jak w urzędzie. Trudno określić czym jest to co my konkretnie robimy i jak ludzie zachowują sie w stosunku do nas. Można by uznać że jesteśmy przywódcami tej wioski jakkolwiek to nie brzmi ponieważ nie jesteśmy typową wioską, faktem jest to że świat zewnętrzny nie wie o naszym istnieniu.

Spotkałam Billego, siedział w swoim pokoju, i czytał jakąś książke.

Ktosiek: Hej Billy

Billy: Cześć, co tam?

Ktosiek: Dobrze nawet, a mogę wiedzieć co czytasz?

Billy: Biblie sigma skibidi toilet

Ktosiek: OKEJ TO NIE PRZESZKADZAM MIŁEGO

Billy: Dziekuję

Poszłam do swojego pokoju, Boże jak tak myślę to ta wioska jest strasznie mała i z każdym pokoleniem coraz mniejsza. Jak tak dalej pojdzie to za kilka pokoleń ta wioska będzie wioską duchów.

Crimson POV:

Wstałam, jest godzina 14.. Czy mi się chce wstawać? Chyba nie, idę spać dalej dobranoc!!

Billy POV:

Od rana siedzę w swoim pokoju, nie wiem co z sobą zrobić. Codziennie mam dość kolejnego dnia. Odkąd zaginęła moja najdroższa ukochana Jogurt nie widzę sensu niczego. Nie ma jej już rok, jebany rok... im dłużej tym bardziej czuje że oszaleje.

Przyszła Ktosiek pogadaliśmy chwilę ale wydawala sie tak troche zmartwiona, ciekawe czemu? A może mi sie tylko wydaje, nie wiem sam.

Billy: Boże głowa mnie boli.

Nie miałem przeciwbólowych ani innego takiego gowna wiec chciałem zapytać kajtak czy miała ale drzwi od jej pokoju byly zamknięte i muzyka głośno grała wiec nie dało sie wejść ani chociażby zapukać. Poszedłem więc do apteki, znajdowała się niedaleko jakieś 2 minuty pieszo.

Gdy wszedłem do środka spotkałem Eri, pracowała tu od dawna, jest starsza niż ja, ale od zawsze się dogadywaliśmy.

Billy: Hejka Eri masz jakieś przeciwbólowe??

Eri: Tak mam, chcesz mocne czy słabe?

Billy: Daj mocne.

Eri: Jasne!

Billy: Dzięki Eri

Gdy wracałem spotkałem Crimson, wychodziła właśnie z domu Wojtka, co ona tam mogła robić? Nie chciało mi się z nią rozmawiać ale przywitała sie ze mną i zaczęła rozmowę.

Crimson: Heja Billy jak sie czujesz???

Billy: Jest w miarę okej, a jak ty się czujesz?

Crimson: I tak cie to nie obchodzi ale przejdę do rzeczy, wpadłam na pomysł by zrobić jakiś festiwal lub cos w tym stylu bo ostatnio tu strasznie nudno i może dogadał byś się z kajtkiem???

Billy: Zobaczę ale całkiem fajny pomysł, pogadam o tym z Ktoskiem.

Crimson: Dzięki za wysłuchanie mojej propozycji!!!!

Crimson poszła w stronę lasu, czemu akurat w stronę lasu? A chuj wie, nie wiem może na grzyby Crimson ma różne nieprzewidywalne pomysły.

Crimson POV:

Wstałam, boże 16 już!!?!? Nigdy aż tak długo nie śpię. Zrobię se kawę może się rozbudzę..
W trakcie przygotowywania kawy ktoś do mnie zapukał.

Zbliżyłam się do drzwi a gdy je otworzyłam zastałam tam miejscową wróżkę Tori. Nie była tak naprawdę wróżką każdy ją tak nazywa tylko dlatego bo często nieświadomie przewiduje przyszłość mówiąc jakies zdanie typu "wydaje mi sie" lub "sądze że coś tam sie stanie" i zazwyczaj się to sprawdza wiec jak ma jakies obawy to lepiej się przygotować na to czego sie obawia.

Crimson: Witam Tori cos sie stało?

Tori na mnie spojrzała

Tori: Właściwie to nic sie nie stało chociaż mam pytanie.

Crimson: Jakie????

Tori: Wychodziłaś dziś z domu?

Crimson: Nie, ledwo co wstałam a dlaczego pytasz?

Tori: Jestem pewna że widziałam cię rozmawiającą z Billym

Crimson: To napewno nie byłam ja, może ci sie przewidziało?

Tori: Nie wiem czy moze przesadzam ale cos mi tu nie pasuje.

Crimson: Chcesz wejść do środka? Bo dziwnie sie rozmawia jak stoimy w drzwiach.

Tori: Mogę wejść ale nie będe siedziec długo.

Crimson: Nie przeszkadzasz jeśli o to chodzi, i tak nie mam planow na dzis i dopiero robię sobie kawę, tobie też zrobić?

Tori: Wolę herbatę

Crimson: To zrobię ci herbatę

Tori usiadła przy stole w salonie, nie mam dużego domu ale na jedną osobe wystarcza a gości za często nie mam. tak myślę o co chodzi z tym że niby ja gadałam z Billym, od rana z domu sie nie ruszyłam a w okolicy nie ma zbytnio nikogo podobnego do mnie, chore to.

Siedziałam dość długo rozmawiając z Tori o jakis nie istotnych sprawach, zrobiło się ciemno i zaczął padać deszcz.

Crimson: Może zostań na noc? Poźno już i pada, przeziębisz się.

Tori: Nie mieszkam aż tak daleko a nie chce sprawiać ci kłopotu.

Crimson: Spokojnie nie sprawiasz, zostań na noc mogę spać w salonie a ty możesz zająć moj pokoj jesli chcesz.

Tori: Mogę zostać ale nie będę ci zajmować pokoju.

Crimson: Zgoda

I tak oto zakończył sie dzień

Koniec Rozdziału pierwszego

Wojna SzczurówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz