DZIEWIĘĆ

122 8 3
                                    

- Charlotte, zaczekaj!

Obróciłam się za siebie, skąd dobiegł mnie znajomy głos.

Chłopak z burzą rudych włosów na głowie podbiegł do mnie, zatrzymując się w bezpiecznej odległości.

- Cześć, Liam - przywitałam się. - Stało się coś?

- Tak. To znaczy nie. - Zmarszczyłam brwi, gdy podrapał się zmieszany po karku. - Pomyślałem, że może byśmy gdzieś razem wyszli?!

- Liam... - westchnęłam głęboko, zagryzając dolną wargę. - Nie zrozum mnie źle, ale...

- Nie, nie o to mi chodzi. Źle mnie zrozumiałaś - przerwał mi, uśmiechając się lekko. - Po prostu... zależy mi na kontakcie z tobą. Lubię cię. Nie mówię, że mamy być parą, broń Boże. - Uniósł dłonie w obronnym geście. - Ale może chociaż... no nie wiem... kumple?

Pomrugałam kilkukrotnie. Nie spodziewałam się takiej propozycji z jego strony. Myślałam, że na dobre mnie sobie odpuścił. Po naszej ostatniej rozmowie nawet się ze mną nie witał. Choć wtedy powiedział, że nie zabolały go moje słowa, wiedziałam, że było inaczej.

Liam był naprawdę dobrym kandydatem na chłopaka. Miał w sobie coś, co przyciągało dziewczyny. Był atrakcyjny, wysportowany, mądry, zabawny... Miał wiele zalet. Dziwiłam się, że nie zdecydował się ruszyć dalej, a mnie zostawić w pamięci jako przelotne zauroczenie. Nie zasługiwałam na niego, był dla mnie za dobry. Powinien był znaleźć sobie godną siebie dziewczynę, która nigdy go nie zrani i będzie potrafiła obdarzyć go uczuciem i zaufaniem, która się przed nim otworzy i powie wszystko, co ją dręczy. Ja z pewnością nią nie byłam.

- Nie musisz się zgadzać od razu - odezwał się, gdy nastała między nami cisza. - Dam ci czas. Przemyśl sobie wszystko i daj mi znać, zgoda?

- Ja... Nie wiem, czy to dobry pomysł, Liam - stwierdziłam otwarcie, spoglądając na swoje buty. - Powinieneś wyjść z jakąś inną dziewczyną.

- Tak, wiem, rozumiem. - Pokiwał chaotycznie głową. - I obiecuję, że zacznę się spotykać z dziewczynami, jeśli ty zgodzisz się ze mną... kolegować. - Jego usta wykrzywiły się w grymasie smutku, który starał się zatuszować sztucznym uśmiechem.

Miałam za miękkie serce. Zdecydowanie.

Kiwnęłam głową.

- To znaczy... tak? Czy co, bo chyba nie ogarniam...

- Zgoda, Liam. Możemy się kolegować - wyznałam, czym wywołałam szeroki uśmiech na jego twarzy. - Wybacz, ale muszę się już zbierać - oznajmiłam, spoglądając na zegarek na ekranie telefonu. - W takim razie... do zobaczenia.

- Do zobaczenia, Charlotte.

Uśmiechnęłam się do niego ledwo widocznie, a następnie ruszyłam w stronę czarnego mercedesa. Wsiadłam na miejsce kierowcy, biorąc głęboki oddech.

Cieszyłam się z propozycji Liama. Co prawda się jej nie spodziewałam, ale na samą myśl, że znów będziemy się widywać i rozmawiać tak jak dawniej... naprawdę mnie to cieszyło. Liam był dobrym... kolegą. Byłam pewna, że będzie w przyszłości świetnym mężem i ojcem.

Z mojego chwilowego letargu wyrwał mnie dźwięk powiadomienia telefonu. Zaraz po nim zaczęła się cała ich seria.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni czarnych dresów, które dziś na siebie założyłam. Do tego zdecydowałam się na tego samego koloru, luźną koszulkę z rękawami do łokci i z rysunkiem pandy na plecach. Włosy spięłam w kucyka, z którego wypuściłam dwa pasemka, aby swobodnie opadały mi na twarz.

Hate me more, My Princess Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz