CH: 4

14 2 0
                                    

~~ Pov. Tim ~~

Dotarliśmy do mojego mieszkania, Kon odstawił mnie delikatnie na parkiet i uśmiechnął się promiennie.

- Jak się podobało? Linie lotnicze Superboy, do usług.

Zachichotałem, słysząc ton chłopaka, odgarnąłem grzywkę z oczu i zlustrowałem uważnie całe jego ciało.

- No muszę przyznać, że nie mam na co narzekać. - mój wzrok opadł na tors Conner'a. - Chwila, skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? - mruknąłem, kładąc głowę na ramieniu chłopaka.

- Cóż... kiedyś po trudnej misji byłeś nieprzytomny. Medbay był przepełniony, a Wing ranny. Więc dał mi adres i poprosił, abym zaniósł cię do łóżka. - odparł radośnie Kon.

- Hm, możliwe. - westchnąłem po namyśle.

Faktycznie była taka misja, po której zemdlałem i byłem nieprzytomny przez wiele godzin. No, ale wtedy założyłem, że to Dick, albo Jason mnie tu odnieśli.

- Dzięki, w takim razie. - dodałem, odgarniając włosy Kon'a za ucho.

- Nie ma za co Boy Wonder. - zachichotał Superboy, pochylając się pod moim dotykiem.

- Poczekaj chwilę, muszę się umyć, zajmie mi to maksymalnie 10 minut. - zamruczałem, odklejając się od Conner'a i idąc do łazienki.

* * *

Szybko wziąłem prysznic i przebrałem się w bardziej oficjalne ubrania. Tzn. założyłem maskę domino i luźną czarną bluzę z kapturem, góra mojego munduru jest zniszczona po ostatniej misji, a zapasowe stroje są w Batcave, trudno, musi mi to na razie wystarczyć.

Do tego założyłem sportowe legginsy i wysokie buty od mojego kostiumu Red Robin'a, a na biodrach zapiąłem żółty pasek z narzędziami, ukrywając go zgrabnie pod luźną bluzą.

Włosy ułożyłem na wosk, tak aby były wygodnie i ładnie odgarnięte do tyłu.

Gdy byłem byłem już względnie usatysfakcjonowany to opuściłem łazienkę i wróciłem do salonu. Tam Kon leżał na kanapie i przeglądał coś w swoim telefonie, miał zarzucone nogi na oparcie sofy, a przez to był tak rozciągnięty, że jego bluzka podwinęła się na tyle, że moim oczom ukazał się jasny pasek skóry chłopaka, tuż nad biodrami.

Cholera Kon ma spodnie z niskim stanem, o kurwa, kurwa, kurwa.

- Gotowy? - mruknął chłopak, unosząc się (dosłownie) z kanapy prosto w górę.

- Tak, tylko jeszcze wezmę torbę z laptopem. - odparłem, odwracając się i idąc w stronę kuchennego blatu.

Albo mam już jakieś zwidy, albo naprawdę poczułem wzrok Conner'a na swoim tyłku. No tak, moja peleryna też została zniszczona, poczułem, że uszy mnie pieką, ale postanowiłem to olać i szybko chwycić tego cholernego laptopa.

Nagle poczułem gwałtowny ruch za sobą i kilka sekund później byłem już w ramionach chłopaka.

- Czyli możemy lecieć? - mruknął mi do ucha Superboy.

Westchnąłem i zasłoniłem usta ręką, aby ukryć szeroki uśmiech.

- Możemy. - odparłem.

Conner w jednej chwili otulił mnie TTK i wyleciał przez okno. Happy Harbor jest dosyć daleko od Gotham, więc mieliśmy całkiem długi (bo kilkuminutowy) lot. Kon nawet zwolnił nad oceanem i podleciał bliżej powierzchni wody, tak, że mogliśmy poczuć słoną morską bryzę na policzkach.

- Podoba ci się? - zanucił Kon, zwalniając praktycznie do ludzkiej prędkości.

- Jest miło. - odparłem, wtulając twarz w zagłębienie szyi chłopaka.

- W takim razie dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych. - miękki śmiech Conner'a wypełnił moje uszy.

- Cała przyjemność po mojej stronie. - odparłem zaczepnie i ucałowałem chłopaka w świeżo ogolony policzek. Czułem na ustach posmak wody po goleniu Kon'a, cholera jak można być tak gorącym?

Conner ślicznie się zarumienił i słodko zachichotał, ale kilka chwil później również ucałował mnie delikatnie w czubek nosa.

- Jesteś słodki Timmy. - zamruczał Conner, przytulając mnie mocniej.

- Kretyn. - zachichotałem, wciskając nos w obojczyk chłopaka.

Kilka minut później dotarliśmy do hangaru Mount Justice. Kon postawił mnie delikatnie na ziemi i miękko się uśmiechnął.

~~ Pov. Conner ~~

Timmy niemal natychmiast doskoczył do elektronicznego zamka i zaczął z prędkością światła klikać w ekran.

Podszedłem, patrząc z uwagą jak Tim z pamięci wpisuje cholernie długie sekwencje kodów dostępu.

Objąłem go luźno ramieniem w tali, jakoś patrzenie jak Red pracuje jest cholernie uspokajające.

Jednak im bliżej do spotkania reszty Zespołu, tym bardziej nieswojo się czuję. Nie chcę znowu spotkać tych wszystkich ludzi, w końcu nikt mi tutaj nie ufa.

Po chwili wysiłki Timmy'ego dały efekt, bo rozległ się głośny, mechaniczny głos:

Rozpoznano Red Robin B-15.

Rozpoznano Superboy B-04.

Instynktownie się spiąłem, moje wizyty w MJ nigdy nie kończą się dobrze. Zawsze wylatuje stąd z jakimś załamaniem nerwowym, albo ze łzami płynącymi po twarzy. Wziąłem głęboki oddech i zacisnąłem dłonie w pięści.

Niestety jedno z moich ramion nadal obejmowało Tim'a, więc ten w mig się zorientował, że coś jest nie tak.

- Kon? - usłyszałem zmartwiony ton chłopaka.

- Wybacz. - mruknąłem, natychmiast go puszczając i odsuwając się kilka metrów w tył.

- Hej, nic się nie stało. Nie denerwuj się, obiecuję, że będzie dobrze. - Tim w jednej chwili do mnie doskoczył i mocno zacisnął palce na mojej dłoni.

Odetchnąłem głęboko, próbując ogarnąć początki swojego ataku paniki. Zamknąłem oczy, wsłuchując się w miarowe bicie serca chłopaka.

- Red, ja... - westchnąłem ciężko - Ugh, po prostu jest ciężko tutaj wracać.

- Wiem Kon, rozumiem jak się czujesz, ale będzie lepiej, obiecuję. - wyszeptał Timmy, obejmując mnie ciasno i przyciągając do swojego boku.

Westchnąłem, wtulając się w chłopaka, powoli się uspokoiłem. Sterczeliśmy na tym korytarzu przez kilka minut. W końcu Tim zmierzwił mi włosy i pociągnął w stronę głównego pomieszczenia.

- Damy radę, szybko załatwię raporty, a później jeśli będziesz chciał, po spotkaniu z Batman'em możemy skoczyć na kawę. - zamruczał chłopak, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.

- W porządku. - posłałem Red'owi krzywy grymas - Ciasto i kawa brzmią naprawdę dobrze, zwłaszcza z tobą. - dodałem po chwili namysłu.

- Cieszę się. - Timmy pocałował mnie w policzek i pociągnął w stronę głównej sali odpraw.

Nie wiem, czy przyjaciele często dają sobie buziaki, ale jakoś w ogóle mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, bardzo mi się to podoba, jak dla mnie Tim mógłby nie przestawać.

***

Kolejny rozdział ;)

Mam nadzieję, że na ten moment wszytko jest jasne, a ilość wspomnianych miejsc i postaci nie jest przytłaczająca.

Feeling the aster™

I do następnego

Tim and Kon against the worldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz