rozdział 6

132 2 2
                                    

Obudziłam się,nie wiem ile spałam bo zrobiło się ciemno chyba była noc.
Popatrzyłam na braci Will siedział obok mnie na krześle z zamkniętymi oczami chyba przysypiając,Vince też siedział ale na sofie obok Dylana.Nastarszy brat robił coś na laptopie,a Dylan na telefonie.
Shane stał obrucony tyłem i patrzył przez okno chyba że łzami w oczach bo widziałam część jego twarzy a Tony...Tony'ego widok naprawdę mnie zmartwił siedział podkulony na podłodze i na pewno płakał byłam pewna.Dalej nie wiem co mam myśleć,wierzyłam,że nie chciał,byłam pewna,ale świadomość,że mój własny ukochany brat mnie postrzelił bolała najmocniej.Po chwili Tony podniósł głowę i spojrzał na mnie.Jego oczy lśniły od łez,i widziałam w nich autentyczny ból.On zauważył,że już się obudziłam i zaczął podchodzić do mnie,zauważyłam,że inni bracia też spojrzeli na mnie.Wszystkie wspomnienia wróciły znowu wszyscy się na mnie patrzyli i dzieje się to co wczoraj,znowu zaczełam płakać i powiedziałam:
-Wyjdzcie.
Wszyscy popatrzyli na mnie zmartwionych spojrzeniem.
-Hailie proszę wysłuchaj mnie mnie ja nie chciałem.-powiedzial mi Tony ignorując to co powiedziałam przed chwilą.Oni naprawdę nie rozumieją tego,że ja chcę zostać sama,czego tu nie rozumieć.
-Powiedziałam wyjdźcie!-wykrzyczałam do nich,patrzyli się na mnie przez chwilę swoimi spojrzeniami,lecz po chwili na szczęście przyszła pielęgniarka i powiedziała,że muszą zrobić mi badania,bardzo się ucieszyłam bo moi bracia musieli wyjść.
-Przyjdziemy po badaniach.-Oznajmił Will.
-Nie,macie nie przychodzić.-powiedziałam mając nadzieję,że odpuszczą ale oni dalej nie dawali za wygraną.
-Dlaczego?-Spytał Dylan.
-Bo nie.

Po badaniach:
Pov Vincent:
Siedzieliśmy w poczekalni czekają aż skonczą się badania.Byłem naprawdę zmartwiony tym,że Hailie się nas boi.Rozumiem to ale dalej nie mogę tego znieść,i już naprawdę nie wiem co robić przez taką sytuację nasza siostra nie chce z nami rozmawiać ani nie pozwala nam się dotknąć.
-Dlaczego ona nas się boi,przecież nic jej nie zrobiliśmy.-Zapytał z wyrzutem Shane.On naprawdę tego nie rozumie.Co za debil.
-Naprawde nie rozumiesz.-Zapytałem Shane a on w odpowiedzi uniósł brew.
-Nie wiem przez to,że Tony ją postrzelił przecież on nie chciał.
Ja na prawdę nie rozumiem czemu oni są tacy głupi.
-Nie idioto,przez to,że ten typ chcał ją zgwałcić myśl trochę.
-A co z nim wogóle robimy?-zapytał Dylan,wiem,że on na pewno chciał by się tym zająć ale nie wiem co robić,naprawdę nie mam pojęcia co powinniśmy zrobić.
-Nie wiem Dylan naprawdę nie wiem.
-To ja mam genialny pomysł.-Odpowiedział z entuzjazmem Dylan.Wszyscy unieśli brwi z zaciekawieniem,wydaje mi się,że to nie będzie taki rewelacyjny plan.-Można go bić aż tak długo aż umrze plan idealny co nie?
-Narazie Dylan nic nie będziemy robić jasne?-Powiedzialem bo wiedziałem,że to się źle skończy.
-Ale...-nie zdążył dokończyć bo mu przerwałem.
-Żadnego ale,masz się w to nie mieszać jasne?
-Ale...
-Jasne?-Powtórzyłem.
-Jasne.-Odburknął Dylan.

Po chwili z sali Hailie przyszedł lekarz i od razu do niego podeszliśmy.
-Co z Hailie?-Zapytał Will.
-Stan się polepsza,myśle,że gdzieś za 2 tygodnie będzie mogła wyjść.
-To dobrze.
-Ale jest jeszcze jedna sprawa.-powiedział lekarz a ja się zacząłem martwić-Chodzi o to,że na ciele Panny Monet znaleźmy blizny najprawdopodobniej po samookaleczeniu wiedzią państwo coś na ten temat?
Zamurowało mnie nic nie wiedziałem a powinienem wkońcu to moja siostra czemu nie zauważyłem.Wymieniłem z braćmi zdezorientowane spojrzenia a Dylan odparł wściekły.
-Co kurwa ?!
-A blizny są świeże?-Spytałem lekarza.
-Naprawdopodobniej zrobione kilka dni temu.
-Nic nie wiedzieliśmy.-Odparłem zaniepokojony i zmartwiony jak mogliśmy tego nie zauważyć przecież ona zawsze była taka szcześliwa,dlaczego sprawiała sobie taki ból,już nic nie rozumiem.
-Mogą państwo do niej wejść ale bez awantur ,krzyków i proszę nie denerwować pancjetki.
-Dobrze dziękujemy.

rodzina monet-problemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz