Rozdział 29 Chłopiec

1 0 0
                                    

- Co robimy z tym chłopcem? - Zapytałam przerażona.

- Nie mam pojęcia. - Odparł chłopak zakładając na siebie z powrotem swój pas, po czym przeładował pistolet. - Przecież go tak nie zostawimy.

- Wybiliśmy właśnie prawdopodobnie całą jego rodzinę! - Wyszeptałam w stronę Lucasa tak aby chłopiec tego nie usłyszał.

- Przecież wiem! - Odpowiedział zdenerwowany, również szeptem. Czy znasz tych mężczyzn? - Zwrócił się z pytanie do chłopca wskazując na dwójkę facetów wychodzących z samochodu, który przed chwilą podjechał na stację.

- Nie. - Odparł wystraszony z głową w dól. - Czy zrobią nam krzywdę? - Dodał cicho.

- Nie zrobią. - Odpowiedzialam bez zastanowienia, po czym spojrzałam poważnie na Lucasa.

Wyjrzałam za dużą szybę, która z zewnątrz wydawała się być przyciemniona i zauważyłam, że dwójka mężczyzn, jeden z nich ubrany w białą podkoszulke oraz spodnie dżinsowe, a drugi w ciemną koszule na krótki rękaw i szarawe, ubrudzone spodnie, udaje się w stronę tylnego wejścia, tego samego, którym weszliśmy my dlatego mając nadzieję, że jeszcze nas nie zauważyli podbiegłam szybko do Lucasa i złapałam go pospiesznie za rękę a następnie zaprowadziłam bez słów w stronę chłopca.

- Ukryj się tutaj razem z nim. - Rozkazałam chłopakowi wskazując na wysoką półkę znajdującą się w rogu pomieszczenia.

- Nie ma opcji, ci ludzie mogą być niebezpieczni nie zostawię cię samej. - zaprotestował Lucas.

- Mam plan, zaufaj mi. - Odparłam.

- Octavia, nie... - Chłopak nie dawał za wygraną.

Nagle usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk powolnego przesuwania się po ziemii ciężkich, metalowych drzwi, który słyszeliśmy po raz pierwszy kiedy sami wchodziliśmy do budynku. Oboje wiedzieliśmy, że mamy mało czasu na działanie.

- Lucas proszę cię! - Szeptałam zestresowana. - Masz jakiś lepszy pomysł?

- Dobra, ufam ci... Uważaj na siebie. - Powiedział z powagą, po czym pobiegł schować się w ustalone wcześniej miejsce, biorąc ze sobą dzieciaka.

Kiedy tylko usłyszałam kroki zbliżające się w naszym kierunku, bezwładnie upadłam na podłogę i udałam trupa, wtedy do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn, któryś widzieliśmy wcześniej. Oboje w jednej z dłoni trzymali broń palną, wyglądającą na naładowaną i gotową aby w każdym momencie wystrzelić. Jeden z nich powolnym krokiem zbliżał się w moją stronę a ja mimo nie opuszczającego mnie strachu i niepokoju ani drgnęłam. Czułam na powiekach że celuje w moją stronę latarką, której światło drażniło moje oczy, jednak robiłam wszystko żeby nawet ich nie zacisnąć.

Kiedy facet był już blisko mnie aby upewnić się, że nie żyje szturchnął mnie delikatnie stopą w udo. Czułam że to był najlepszy moment aby zrealizować dalszą część mojego planu, dlatego otworzyłam oczy i z gniewnym spojrzeniem obezwładniłam przeciwnika kopiąc go z całej siły w kolano, co spowodowało, że z hukiem spadł na ziemię. Zanim drugi z nich zdążył zareagować ja przyczołgałam się do powalonego mężczyzny i używając całej swojej siły, bo do najlżejszych nie należał, podniosłam chwyciłam go za szyję tak, że był przeze mnie podduszany a następnie szybkim ruchem wyciągnęłam pistolet z pasa i zasłaniając się ciałem faceta, który był jeszcze przytomny, zaczęłam celować raz w jednego a raz w drugiego.

- Opuść broń - powiedziałam stanowczo patrząc na mężczyznę stojącego przede mną, który na twarzy nie pokazywał żadnej emocji i celował z broni prosto w moją głowe.

- Bezpieczniej będzie jeśli będę miał ją przy sobie mała. - Odparł szybko po czym przeładował broń.

- Ten świat jest zbyt niebezpieczny dla takiej bezbronnej dziewczynki, co tu robisz sama? - Zapytał obezwładniony przeze mnie mężczyzna śmiejąc się.

- Nie powiedziałabym że takiej bezbronnej.- Odpowiedzialam zdenerwowana i mocniej poddusilam mężczyznę, przez co więcej się nie odezwał. - Potrafię więcej niż wam się wydaje, dlatego zostawcie mnie w spokoju a nikomu nie stanie się krzywda.

- Chcemy tylko znaleźć naszą... Rodzine. - Powiedział facet przede mną z szerokim uśmiechem spowodowanym moimi słowami. - Nie widziałaś tutaj nikogo mała?

- Zależy... - Odpowiedzialam pośpiesznie. - Kogo szukasz?

- Dwójki moich braci... Jeden z nich...

Mężczyznie nie było dane dokończyć, ponieważ nagle do moich uszu dotarł huk wystrzału z broni palnej. Odruchowo zasloniłam wolną dłonią głowę aby uchronić się przed ewentualnymi obrażeniami i zacisnęłam oczy nadal nie puszczając podduszanego przeze mnie mężczyzny. Po kilku sekundach powoli odwróciłam wzrok w stronę faceta, który jeszcze chwilę temu ze mną rozmawiał a teraz leżał bezwładnie na ziemii z dziurą w głowie. Natychmiastowo skierowałam spojrzenie w stronę źródła strzału a moim oczom ukazał się Lucas, trzymający pistolet w dłoni. Nie musiałam długo czekać aż rozwścieczony mężczyzna, którego trzymałam jako zakładnika próbował mi się wyślizgnąć, przeklinając na nas w złości. Bez namysłu wycelowałam w jego głowę bronią i pociągnęłam za spust, co sprawiło, że byłam jeszcze bardziej ubrudzona krwią. Szybko zrzuciłam z siebie ciało mężczyzny na bok i wstałam na równe nogi lekko się przy tym chwiejąc.

- Pamiętaj mały. - Zaczął Lucas kucając i kładąc dłoń na ramieniu chłopca. - Jeżeli kiedykolwiek ktoś będzie celował w twoją stronę i nawet po ostrzeżeniu nie opuści broni... Zawsze strzelaj pierwszy.

- Co to miało być?! - Zapytałam rozwścieczona. - Mówiłam ci że mam plan!

- I jaki to był plan?! Dać się zastrzelić? - Odparł równie zdenerwowany. - A może zaprosić ich na herbatkę przeprosinową?

- Nieważne! To wszystko już nieważne bo jak zwykle musiałeś zrobić wszystko po swojemu!

- Przestan na mnie krzyczeć! Widziałaś w ogóle tego człowieka!? Wyglądał jakby miał się nawet nie zawahać przed zastrzeleniem ciebie Octavia! A ja nie zamierzałem na to pozwolić. Wolę mieć na sobie krew jakiegoś niebezpiecznego człowieka niż ciebie na sumieniu.

- Nie mieliśmy pewności, że był niebezpieczny.

- W takim świecie teraz żyjemy. Zabijasz albo dajesz sie zabić. - Rzucił sucho ze smutnym wyrazem twarzy.

- Nie mamy na to teraz czasu. - Zaczęłam. - Chodźmy stąd póki jesteśmy sami.

- Jestem za... Jak ty się tutaj w ogóle znalazłeś mały. - Zapytał zmartwiony Lucas.

- Zabrali mnie. - Powiedział krótko, nieustannie trzymając głowę spuszczoną w dół.

- Komu cie zabrali? - Dopytywałam.

- Osobie, która się mną wcześniej zajmowała...

- Kurwa. - Westchnął cicho Lucas unosząc głowę do góry. - Kto wcześniej się tobą zajmował?

- Moja... - Zaczął nieufnie. - Moja opiekunka. - Dodał szybko nadal patrząc w podłogę

- A wiesz gdzie ona jest teraz? - Zapytałam z nadzieją na jakiekolwiek informacje.

- W moim domu. - Odparł.

- No to co. - Zaczął Lucas. - Wygląda na to że zostaliśmy rodzicami. - Dodał łapiąc za kluczyki do samochodu leżące na jednym z kwadratowych stolików. - Zabierzemy cię do domu.

To nigdy się nie skończyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz