1 - 𝓑𝓻𝓪𝓬𝓲𝓪 𝓗𝓸𝓸𝓭 𝓶𝓪𝓳ą 𝓭𝔃𝓲𝔀𝓷𝓮 𝓹𝓸𝓶𝔂𝓼ł𝔂

35 3 0
                                    

JASMINE


Zaczęło się od tego że Pani Carrik chciała wezwać do szkoły moich rodziców. Znowu. A tak serio to zaczęło się od tego że wlałam rozjaśniacz do szamponu Scarlet. Nie było sensu zgrywać przygłupiej, więc po krótkiej chwili przesłuchiwania, zwyczajnie się przyznałam. Bywało że tego typu żarty uchodziły mi na sucho, ale nie tym razem. Gdy wyszła z sali w której rozmawiałyśmy, by zadzwonić po moich rodziców, zaczęłam powoli obracać na palcu mój pierścionek i bujać się na krześle. Po krótkiej chwili nauczycielka wróciła i obrzuciwszy mnie przeciągłym spojrzeniem usiadła przy biurku. Co dziwne ani na chwilę nie spuszczała ze mnie wzroku. Rozumiem, że zdenerwowałam ją swoim cytuję "wyjątkowo aroganckim i bezczelnym zachowaniem", ale bez przesady.

-Czy coś się stało? - Zapytałam celowo usłużnym i przesłodzonym głosem, lecz z mojej twarzy nie schodził zawadiacki uśmieszek.

- Twoje zachowanie doprowadza mnie do skrajności - wysyczała.

Nie zdążyłam wymyślić błyskotliwej odpowiedzi, bo drzwi się otworzyły i do klasy wkroczyła jedna z cheerleaderek - przyjaciółka Scarlet.

- Po Scarlet przyjechał już brat, zdaje się, że czuje się w miarę dobrze. - Powiedziała przymilnym głosem.

- Cudownie kochana. Myślę, że czas dać Jasmin nauczkę. - Ostatnie słowa mówiła coraz bardziej syczącym głosem.

I wtedy to się stało. Wszystko na raz. Drzwi otworzyły się z hukiem i do sali wpadło dwóch chłopaków. Wyglądali identycznie, te same roztrzepane brązowe czupryny, ten sam szelmowski wyraz twarzy i bliźniacze oczy. Dziewczynę i Panią Carrik stojące obok mnie pokrył leciutki dym i zaczęły się przeobrażać. W wampirzyce. O nie, tego już za wiele, zapewne mam halucynacje!

-Chodź tu! - Wrzasnął do mnie jeden z chłopaków. Natychmiast zerwałam się z miejsca i dopadłam drzwi. Pociągnęli mnie za siebie i wyciągnęli identyczne ( w sumie tak jak oni sami ) przedmioty, przypominające granaty. O cholera. To BYŁY granaty. Zamachnęli się i pociski poszybowały przez całą klasę lądując przy wampirzycach które ruszyły w naszym kierunku.

- Nie mamy czasu! Biegnij Travis, aktywujemy plan B.

No to pobiegł. I pociągnął mnie za sobą.

Gdy wybiegliśmy przed budynek, Travis się zatrzymał. Po chwili na równi z eksplozją która wstrząsnęła całą szkołą, pojawił się ten drugi chłopak.

- Jestem Connor, to jest Travis jak się pewnie zorientowałaś.

~~~~~~

Uśmiechnęłam się. W tym momencie wchodziłam z Travisem i Connorem do McDonalda. Stwierdzili że po tych wrażeniach należy nam się nieco rozrywki i trzeba odpocząć. No tak, akurat z tym się zgadzałam. Nie dość, że ostatnie dwie godziny spędziliśmy w dziarskim marszu, to jeszcze przez cały ten czas nawijali mi o tym że jestem heroską. W dosłownym sensie. Że jestem córką jakiegoś greckiego boga albo bogini. Ogółem lubiłam mitologię grecką i dobrze ją znałam, ale może nie w tym kontekście.

- Wiesz, my na przykład jesteśmy synami Hermesa. - Powiedział Connor, obracając w dłoni mój pierścionek.

- Jak ty!? - Sapnęłam zdumiona. Nawet nie poczułam, żeby coś dotknęło mojej dłoni.

- Praktyka czyni mistrza. - Powiedział noszalancko. - Poza tym tytuł dziecka Hermesa zobowiązuje. - Mrugnął do mnie i rzucił mi przedmiot. Złapałam go bez wysiłku i patrząc nieufnie wsunęłam na palec.

- A więc tak jak mówiłem, jesteśmy dziećmi Hermesa. W Obozie Herosów do którego musimy cię zaprowadzić, jest 20 domków. Każdy z nich ma patrona. Jesteś dzieckiem Aresa? Idziesz do domku Aresa. Zostałeś uznany jako syn Hekate, to od tamtej pory jesteś mieszkańcem domku 20. Ale wiesz, póki twój boski rodzic cię nie uzna, to mieszkasz z nami. W jedenastce.

𝓛𝓔𝓞 𝓥𝓐𝓛𝓓𝓔𝓩 𝓶𝓾𝓼𝓲 𝓼𝓲ę 𝓹𝓸𝓼𝓽𝓪𝓻𝓪ć.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz