5 - 𝓝𝓲𝓮 𝓶𝓪𝓶 𝓸 𝓬𝓸 𝓫𝔂ć 𝔃𝓪𝔃𝓭𝓻𝓸𝓼𝓷𝓪.

17 3 0
                                    

JASMINE

Towarzystwo Connora i Travisa, chociaż miłe, potrafiło być też niezwykle męczące. Na chwilę obecną miałam ich dosyć. Wymknęłam się więc z jadalni zanim zdążyli zrobić mi więcej wywodów na każdy możliwy temat.

Dzięki troskliwości Piper i Annabeth, zostałam zaopatrzona w ubrania, dobrze wyposażoną kosmetyczkę i jakieś inne przydatne drobiazgi. A przez przestrogę moich prywatnych ochroniarzy Hoodów, żadne z Hermesiątek nie śmiało tknąć moich rzeczy. A więc po śniadaniu przebrałam się w wygodne ubrania, umożliwiające swobodę ruchów.

To było aż więcej niż oczywiste, że zmierzałam na arenę. Po drodze musiałam jednak minąć infirmerię. Przekonałam się już jak nadopiekuńczy i spostrzegawczy jest Will Solace. Udało mi się jednak przemknąć na plac treningowy niepostrzeżenie.

Weszłam do Obozowej zbrojowni i zaczęłam przebierać pomiędzy ćwiczebnymi mieczami. Moją uwagę przykuł jeden z nich, mogący uchodzić za bardzo długi sztylet. Chwyciłam go i wyszłam na arenę.

Idąc w kierunku manekinów, stwierdziłam że brak mi Leo. Od początku mojego pobytu w obozie, wszędzie chodziłam z nim. Teraz, bez jego obecności czułam się nieco zagubiona.

- Co robisz?! - Warknęła wysoka umięśniona dziewczyna. Niemalże na nią wpadłam.

- Przepraszam. - Mruknęłam i wyminąwszy ją poszłam dalej.

- Czekaj! To ty jesteś ta nowa.

- Jasmine. I tak, walczyłam z mantikorą. - Odparłam, zapewne uprzedzając jej następne pytanie.

- Cudownie. Ciekawe, czy wygrasz ze mną. Clarisse. Córką Aresa. - Syknęła. - Fajnie jest być sławnym, co?

- Doszło do nieporozumienia. Nikomu nie powiedziałam, co się działo tamtej nocy w lesie. Zrobili to Hoodowie, którym musiałam bronić tyłki. A o tytuł bohaterki się nie prosiłam. - Odparłam.

- Clarisse, daj jej spokój. - Powiedział nagle Percy, który znikąd wślizgnął się przede mnie.

- Nic się nie dzieje. - Odparłam. Percy z niepewną miną stanął kilka kroków dalej.

- Stawaj do pojedynku. - Rzuciła mi wyzwanie Clarisse.

Stanęłam przed nią w bojowej pozycji, którą przyjęłam instynktownie. Brwi dziewczyny powędrowały leciutko w górę.

- Ty możesz walczyć!? - Wrzasnął Percy wskazując na moje obandażowane ramię. Nie odpowiedziałam, skupiona na przeciwniczce.

''Nie pozwól przeciwnikowi przejąć inicjatywy'' Nie wiedziałam z kąd ten cytat teraz w mojej głowie. Przeczytałam go na pewno w jakiejś książce.

Skoczyłam do przodu, wymierzając przeciwniczce serię szybkich ciosów. Moimi atutami były szybkość, zręczność i zwinność. Ona miała za sobą lata ćwiczeń i doświadczenia. A jednak zdumiał ją mój atak.

Clariss zaczęła parować ciosy. Jej miecz był ciężki i nie mogła nim wymierzać tak szybkich i precyzyjnych ciosów jak ja. Ale miał większy zasięg. Po chwili uderzyła mnie płazem w nogę. Przeturlałam, się w tył, a następnie na klęcząco sparowałam kolejny cios jej miecza tak, by jej ostrze ześlizgnęło się po moim. Dziewczyna poleciała do przodu, a ja kopnęłam jej broń. Ona jednak jednym silnym uderzeniem, popchnęła mnie do tyłu.

Kątem oka zobaczyłam tłumek, gromadzący się w półkolu, niedaleko nas. W tym czasie Clarisse zdążyła podnieść broń i natarła na mnie. Uchyliłam się od uderzenia, a następnie sama wyprowadziłem pchnięcie. Clarisse skrzywiła się, gdy cios dosięgnął jej boku. Sama jednak zaczęła ściągać swoim ostrzem moje do ziemi.

𝓛𝓔𝓞 𝓥𝓐𝓛𝓓𝓔𝓩 𝓶𝓾𝓼𝓲 𝓼𝓲ę 𝓹𝓸𝓼𝓽𝓪𝓻𝓪ć.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz