11. O kim ty mówisz?

183 15 12
                                    

XAVIER

Zduszony okrzyk bólu wydobywa się z ust skrępowanego szatyna. Krwista ciecz wydostaje się strużką spomiędzy spuchniętych ust i spływa wzdłuż brody i szyi. Skóra pod oczami jest fioletowa i opuchnięta, a na nadgarstkach dostrzec można ślady przetarć od liny, którą go związałem. Zwija się w konwulsjach przywiązany do starego, drewnianego krzesła w piwnicy, a każdy najmniejszy ruch powoduje jeszcze większą gamę nieprzyjemnych doznań.

Jeszcze w sobotę, przed wyjazdem do Cabany i spotkaniem z Matteo, wdrożyłem kilkoro moich sprawdzonych ludzi do sprawy "Wyetta". Streściłem im pokrótce całą sytuację, przekazałem najważniejsze informacje, łącznie ze zdjęciem tego skurwysyna i kazałem odkryć cokolwiek, co mnie do niego w jakiś sposób doprowadzi. Cokolwiek.

Dlatego, gdy dostałem w środku nocy telefon od moich ludzi, że udało im się znaleźć człowieka powiązanego z Josephem, nie zastanawiałem się długo.

Wyrzuciłem z mieszkania na wpół rozebraną kobietę, która tej nocy spędzała czas, zabawiając mnie i chwilę później, w pełni wyposażony w najróżniejszą broń, jaką posiadałem, wsiadłem do swojego samochodu i ruszyłem w stronę opuszczonego domu, do którego chłopaki przywieźli tego faceta.

– Jagger Orozco. Lat 35. Z pochodzenia Brazylijczyk. Dwukrotnie skazany za akty seksualne dokonywane na nieletnich. Joseph Hope zapłacił za niego sporo kasy, żeby nie zajebali go w pierdlu.

Usłyszałem od Emila, gdy pojawiłem się na miejscu.

– Gdzie jest Joseph? – krzyczę prosto w twarz mężczyźnie, w którego oczach dostrzegam jedynie czystą kpinę, mimo bólu, który mu zadałem.

– Nie wiem, o kim mówisz. – odpowiada z portugalskim akcentem.

Od dwudziestu minut testuje moją cierpliwość. Biorę mocny zamach i uderzam go w twarz, wyładowując na nim swoje emocje. Głuchy trzask łamanych kości twarzoczaszki roznosi się po zatęchłym pomieszczeniu, a z nosa zaczyna płynąć mu krwistoczerwona ciecz. Mężczyzna chrząka i spluwa mi pod nogi mieszanką wydzieliny.

Uśmiecham się do niego w reakcji na to, przywołując sztuczne zadowolenie. Grymas pojawia się na jego twarzy, ale szybko go maskuje.

– Nie? Myślałem, że się nie zapomina kumpla, który ratuje od przeorania dupy.

Złamane zęby i obita morda to najłagodniejsze z tego, co dla niego przygotowałem, jeśli nie zacznie mówić. Początek zawsze jest delikatny.

Pochylam się ku niemu, tak, żeby nasze twarze, znalazły się na jednej wysokości. Układam dłonie na kolanach, opierając na nich ciężar swojego ciała. Cmokam niezadowolony.

– Hope byłby zawiedziony. – rzucam i wbijam pięść w jego brzuch.

Czarnoskóry zanosi się kaszlem.

– Gówno wiesz.

– To mnie oświeć.

Wstrętny śmiech dźwięczy mi w uszach.

Niby przywykłem do sytuacji, takich jak te, a czasami i tak łapałem się na tym, że czuję się zaskoczony. Ktoś patrzący na to z boku, pomyślałby, że im wszystkim chodzi o lojalność, ale w tym świecie nie istnieje już coś takiego jak lojalność. Istnieją pieniądze. Za pieniądze można kupić wszystko, nawet pseudo szacunek największego śmiecia na ziemii. Nawet słowo śmiecia, któremu staje na widok małego dziecka.

Krew gotuje mi się w żyłach na samo wyobrażenie tego, co ten zjeb robił z tymi niewinnymi istotami. Zaciskam dłonie tak mocno, że zaczyna ogarniać mnie ból.

Lie for me | 18+ | Chwilowo zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz