15. Błędy

122 10 0
                                    

– Jesteś pewna? – pytam, wysiadając z taksówki.

Ciepły, wiosenny wiatr łaskocze mnie w nos, a ciemne chmury zbierają się nad naszymi głowami. 

– Niczego nie byłam tak pewna, jak tego.

Stajemy ramię w ramię przed wysokim budynkiem o wykończeniach w kolorze intensywnej czerni. Pozłacane litery na szyldzie przykuwają wzrok.

Chwytam Francescę za rękę. Czuję zimno jej palców na swojej skórze. Jej dłoń drży. Dziewczyna wlepia wzrok w butik z taką intensywnością, jakby chciała przejrzeć na wylot ścianę i upewnić się, że w środku jest osoba, której szuka. Jest zdeterminowana. A ja razem z nią.

W końcu nadszedł czas na to, żeby postawić jej dobro i nią samą na piedestale. Wiem, że jedyne czego teraz chce to sprawiedliwości. Zarówno dla siebie, jak i dla tej niczego nieświadomej kobiety. Odczuwa głęboką potrzebę wyjaśnienia sytuacji, ujawnienia wszystkiego patrząc jej prosto w oczy. Myślę, że to poniekąd forma zadośćuczynienia.

Klakson samochodu za nami wywołuje rumor. Kobieta siedząca za kierownicą czarnego mercedesa wymachuje rękoma przez uchylone okno i warczy coś pod nosem na chłopca trzymającego w dłoniach kolorową, dmuchaną piłkę.

Odwracam uwagę od tej sceny, gdy podbiega do niego kobieta w średnim wieku i odciąga go na chodnik. Jest przeraźliwie blada. Prawdopodobnie to jego matka.

Francesca nie ruszyła się nawet o krok. Ciężko oddycha.

– Nigdy nie będzie odpowiedniego momentu. Teraz albo nigdy – słowa same opuszczają jej usta. Są jednak tak ciche, że gdyby nie pełne skupienie w tej chwili, nie byłabym w stanie ich rozróżnić.

Stukot obcasów rozlega się dokoła, gdy rudowłosa rusza przed siebie, aż do momentu gdy pokonuje próg, a jej wejściu towarzyszy dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad futryną.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – melodyjny, lecz piskliwy głos starszej ekspedientki dociera do nas niemalże od razu.

Francesca stała się jeszcze bardziej spięta.

– Sarah Khan... – odchrząkuje, jej głos jest praktycznie nie do poznania – Szukam Sarah.

Kobieta przygląda się jej podejrzliwie, aż w końcu jej wzrok pada na mnie. Pomalowane czerwoną szminką usta wykrzywiają się w sztucznym grymasie zadowolenia.

– Oczywiście, zaraz ją poproszę.

Wychodzi zza lady sklepowej i chwilę później wraca dumnym krokiem, poprawiając spódniczkę opinającą jej szerokie biodra. Zaraz za nią migają mi lśniące w dziennym świetle blond włosy.

Sarah przyjęła postawę świetnej ekspedientki. Szeroki uśmiech współgra ze zmarszczkami, które utworzyły się wokół jej intensywnie niebieskich oczu. Na żywo wydają się jeszcze piękniejsze niż na zdjęciu. Obrączka połyskuje na jej palcu serdecznym, kiedy wyciąga do mnie dłoń na powitanie. Fran mimowolnie cofnęła się za mnie.

– Dzień dobry, podobno mnie Panie szukały. W czym mogę pomóc? – odzywa się po chwili, a w jej głosie pobrzmiewa czysta radość.

– Chciałam z tobą porozmawiać – odpowiada moja przyjaciółka niepewnie.

– Przepraszam, ale czy my się znamy?

– Nie, ale... – Bierze głęboki wdech – Znam pani męża. Nawet bardzo dobrze. Ma na imię Micah, prawda?

Przeszywa mnie dreszcz.

Rumieńce na twarzy Sarah znikają jak za dotknięciem magicznej różdżki. Zdenerwowała się.

Lie for me | 18+ | Chwilowo zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz