15. Błędy [dodatek uzupełniający do rozdziału]

99 6 1
                                    


Kiedy za oknem zapadł już zmrok, a Francesca zasnęła na moich kolanach, ostrożnie wysunęłam się spod niej i ułożyłam jej głowę na poduszce. Miała zapuchnięte i wilgotne od łez policzki. Przykryłam jej skulone ciało kocem i poszłam pod prysznic.

Gorąca woda rozpalała moje ciało do czerwoności, a mimo to przekręciłam kurek jeszcze bardziej w prawo. Para wodna osadzała się na kafelkach, a po zetknięciu z zimnym materiałem, małe kropelki zaczynały spływać wzdłuż niego. Przepływ powietrza był ograniczony.

Czułam się przytłoczona wydarzeniami ostatnich dni. Miałam wrażenie, że kiedyś zabije mnie własna niepewność.

Obiecałam Francesce, że będę obok. I byłam. A przynajmniej próbowałam.

Zrobiłabym dla niej wszystko.

Tak jak dla wszystkich moich bliskich.

Albo tak mi się przynajmniej wydawało.

Poczułam ścisk w klatce piersiowej, po czym się rozpłakałam. Płakałam jak małe, bezbronne dziecko. Bałam się, że jeśli będę próbowała zadowolić wszystkich, stracę samą siebie.
Nie chciałam tego. Nie chciałam, żeby ostatnia, prawdziwa cząstka mnie zniknęła.

Nie rozumiałam nawet dlaczego te myśli przyszły tak nagle i mnie przytłoczyły swoim ciężarem.

W tamtym momencie jedyne o czym marzyłam, to o byciu wolną. Wolną od zobowiązań. Wolną od ludzi. Wolną od problemów i zmartwień.


Gdzieś po drodze straciłam wolę walki o siebie, a kiedy faktycznie zaczynałam ją odzyskiwać, sumienie podpowiadało mi naiwne stwierdzenie o byciu egoistą.

Ale co to tak naprawdę znaczy?

Czy dbanie o siebie, o swoje dobro i odłożenie na bok cudzych problemów to egoizm?
A może to wcale nie tutaj leżał problem?

Fran, Kai, Kaisen... To chyba było dla mnie za dużo.

Teraz, kiedy emocje nieco opadły, owijam się bawełnianym szlafrokiem i zamykam za sobą drzwi swojej sypialni. Odpalam zapałkę i kieruję źródło ognia do knota jednej z zapachowych świeczek stojących na mojej szafce nocnej nieopodal łóżka.

Zapach wanilii i bergamotu rozprzestrzenia się po niewielkim pomieszczeniu. Przecieram dłonie nad płomieniem próbując ogrzać zimne ze stresu palce. Co powinnam teraz zrobić?

Pójść sprawdzić co z rudowłosą? Upewnić się, że śpi w spokoju i nie dręczą ją koszmary?
Napisać do Kaisena i zapytać, jak się czuje?
Czy posunąć się o krok dalej i pod wpływem impulsu serca zadzwonić do brata i oznajmić mu, że tęsknię, kurwa, za nim tak mocno, że to uczucie odbiera mi rozum?

Parskam pod nosem. Zaciskam na nim kciuk i palec wskazujący i przymykam powieki.

Kiedy to życie tak się popieprzyło?

Kładę się na łóżku, a cisza towarzyszy mi w moich rozmyślaniach. Wgapiam wzrok w sztuczny bluszcz zawieszony pomiędzy drewnianymi półkami mojej biblioteczki. Drobinki kurzu zebrały się w zagłębieniach połączeń drewna z drewnem. Gdzieniegdzie listwy zdążyły się nawet już odkleić i odstają teraz od blatów. Pozłacane litery grzbietów wydań specjalnych połyskują w przyciemnionym świetle świeczek.


Czuję dziwne ukłucie w klatce piersiowej, gdy słyszę dźwięk powiadomienia. Zerkam kątem oka na świecący się wyświetlacz komórki. SMS od mamy.

  Od Mama: Śpisz?

Wystukuję odpowiedź.

Do Mama: Nie

Nie mija nawet pięć sekund, kiedy telefon zaczyna dzwonić.

– Cześć, kochanie.

– Hej, mamo.

– Płakałaś?

Małe kłamstwo nie jest kłamstwem.

– Nie.

– Przecież słyszę! Co się stało, Barb? Ten chłopiec coś ci zrobił?

– Co? O kim ty mówisz? – pytam zdumiona.

– O tym pięknym blondyneczku ze studia tańca. Pokłóciliście się?

– Mamo... – Przewracam oczami – Jest okej, naprawdę.

– Barbaro Veronico White. Jestem twoją matką od dwudziestu lat. Potrafię rozpoznać, kiedy coś się dzieje, a teraz się dzieje i zdecydowanie kłamiesz mi prosto w oczy.

– Nie patrzę ci w oczy – burkam pod nosem rozdrażniona.

– Barb!

– Ugh, przepraszam. Po prostu to moje prywatne sprawy, ale... zanim znowu zapytasz, nie. Kaisen nic mi nie zrobił, ani się nie pokłóciliśmy. – wyjaśniam, decydując się na odrobinę prawdy.

– W takim razie co jest nie tak?

– Nie odpuścisz, prawda? – Przekręcam się na brzuch i włączam tryb głośnomówiący. Podpieram brodę na swoich, zgiętych w łokciach, rękach.

– Widzisz, jak dobrze mnie znasz, córeczko. Zupełnie, jak ja ciebie.

Uśmiecham się mimowolnie kącikiem ust.

– Po prostu... – Wzdycham przeciągle – Nie radzę sobie.

– Czemu w ogóle tak myślisz?

– Ja... mam wrażenie, że każdy czegoś ode mnie wymaga, a ja nie jestem w stanie temu sprostać. Czuję się bezużyteczna. Co ze mnie za przyjaciółka, kiedy osoba, która nazywa mnie swoją siostrą miała kłopoty, a ja nawet tego nie zauważyłam, a z Rafem rozmawiałam kilka dni temu? Co ze mnie za pracownica, kiedy już pierwszego dnia w pracy zdążyłam nawalić? Co ze mnie za córka, kiedy nawet nie pomyślałam o tym, żeby wysłać do ciebie głupią wiadomość i zapytać jak się czujesz? – Pierwszy szloch wydobywa się z mojego gardła. – Nie ogarniam nawet swojego życia, swojej codzienności, więc jak mam ogarnąć czyjąś?

– Dziecko, przestań, na litość Boską.

Jej ton ściąga mnie na ziemię.

– Jesteś tylko człowiekiem, Barb – kontynuuje – Masz prawo się mylić, masz prawo o czymś zapomnieć, czy coś zaniedbać. Masz tylko dwadzieścia lat. Ale kiedy jest problem, to trzeba wziąć się w garść i zastanowić się nad tym, jak go rozwiązać, a nie płakać w poduszkę i się nad sobą użalać.

– To nie takie proste! – podnoszę ton.

– Co nie jest takie proste? Wybranie numeru do Rafaela zamiast płakania w poduszkę?

Nie odpowiadam, a milczenie zdaje się trwać w nieskończoność.

– Poradzisz sobie ze wszystkim, córeczko. Po prostu zacznij działać. I zadbaj o siebie. Przede wszystkim o siebie. 








Lie for me | 18+ | Chwilowo zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz