Kolejne dni spędziłam głównie na pomaganiu cioci w zakupach, porządkach, rozpakowywaniu się i zadomowianiu. James pojawiał się rzadko, raczej spotykałam go na mieście. Miałam dziwne uczucia względem niego. Niby było normalnie i na luzie a jednak czułam że po naszym ostatnim spotkaniu coś się między nami zmieniło.
W sobotę wstałam skoro świt. Postanowiłam, że nas początek dnia wybiorę się na bieganie. W Anglii należałam do klubu siatkarskiego a jako że po wakacjach czekał mnie nowy sezon, musiałam utrzymywać formę.
Ubrałam się w jasne dresy i sportową koszulkę, bo o godzinie piątej rano wcale nie było gorąco. W kuchni nalałam wody do czarnego bidona i wyszłam z domu. Zaczęłam wolno truchtać. Nie biegałam od dosyć dawna, więc nie chciałam wskakiwać od razu na głęboką wodę.
Mijałam kolejne budynki, kierując się w stronę niewielkiego parku. Rozkoszowalam się nieśmiało wystającymi zza horyzontu promieniami słońca i podśpiewywaniem ptaków. Na słuchawkach leciała mi moją ukochaną playlista motywująca, której swoją drogą słuchałam przed każdym meczem czy zawodami.
Od domu dzieliło mnie jakieś trzydzieści minut, kiedy uświadomiłam sobie, że nie wzięłam ze sobą zelów odżywczych ani nawet batona proteinowego. Zwolniłam, zastanawiając się, czy dam radę biec dalej, świadoma tego że zaraz zrobię się głodna i zmęczona. A to nie jest dobre połączenie. Po chwili namysłu postanowiłam wracać. Zrobiłam obrót na pięcie i już po chwili tego pożałowałam, bowiem zderzyłam się z czyjąś twardą klatką piersiową.
Spojrzałam na twarz mężczyzny przede mną. Miał na moje oko jakieś czterdzieści parę lat, o czym świadczyły siwiejące już lekko włosy i delikatne zmarszczki na twarzy.
- Witaj maleńka. Zgubiłaś się?
Skrzywiłam się na słowa faceta. Od razu widać było że jest trochę obleśny.
- Eee... Nie potrzebuję pomocy, dziękuję -zaprotestowałam.
Mężczyzna zbliżył się do mnie nieznacznie. Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek.
- Na pewno? Mogę ci pomóc trafić do domu...
Cofnęłam się pół kroku, starając się to zrobić jak najdyskretniej, równocześnie obliczając w głowie jakie mam szanse na skuteczną ucieczkę. Kondycję i szybkość miałam raczej lepszą, ale gość zastawiał mi moją drogę powrotną.
Facet wyciągnął rękę i złapał mnie za przedramię. Przyciągnął mnie do siebie na co chciało mi się wymiotować, nie tylko ze względu na nieprzyjemny alkoholowy odór.
- Puść mnie - zaprotestowałam szybko.
- Chodź ze mną... Pokazę ci pewne miejsca - mężczyzna wydawał się głuchy na moje słowa. Zaczął iść w odwrotnym kierunku od miejsca z którego przybiegłam, ciągnąć mnie za sobą.
- Puszczaj! Puść mnie zboczeńcu! - wrzeszczałam, wierzgając i starając się wyrwać mężczyźnie. On jednak miał więcej siły niż z początku mi się wydawało
- Pomocy! - krzyczałam, jednak nikt nie nadchodził. - Puść mnie, mówiłam!
I kiedy już myślałam, że to koniec, że żadna pomoc nie nadejdzie, usłyszałam kroki. Sekundę później zobaczyłam wyłaniającą się zza zakrętu znajomą postać.
- Nie słyszałeś idioto? Mówiła żebyś ją puścił.
James stanął przed obcym facetem i niespodziewanie rąbnął mu w twarz, w wyniku czego zostałam uwolniona z łap tego zboka. Ten, jeszcze próbował oddać Jamesowi, ale chłopak zrobił pożądny unik.
- Lepiej dla ciebie, żebym cię już nigdy tu nie zobaczył - chłopak pociągnął obcego za rąbek koszulki i rzucił nim o ziemię, jakby był co najwyżej workiem z ziemniakami.
Ja, stałam obok i przyglądałam się całemu zajściu z przerażeniem. Łzy spływały mi po policzkach, o czym zorientowałam się dopiero kiedy poczułam zcierającą je ciepłe dłonie.
- Hej, nie płacz. On już więcej cię nie zaczepi - szepnął James. Nawet nie zarejestrowałam momentu w którym odciągnął mnie na bok i posadził na ławce.
- D... Dziękuję.
James posłał mi przyjazny uśmiech
- Dla ciebie wszystko.
- Weź, nawet sobie nie żartuj. Po tym całym zajściu nie mam na to siły - westchnęłam. - W ogóle, która jest godzina? - zapytałam, spojrzawszy wcześniej na mój rozładowany telefon.
- Jakoś po siódmej chyba. Nie wiem, nie wziąłem ze sobą telefonu.
Nosz kurde. O tej godzinie powinnam być już w domu... Nie napisałam kartki cioci, że wychodzę a telefon mi już padł. Ciocia pewnie zamartwiała się właśnie gdzie ja się podziewam a na dodatek miałam jej dziś pomóc z projektami.
No to szykuje się niezła draka.
![](https://img.wattpad.com/cover/334147302-288-k205023.jpg)
CZYTASZ
Było ciepłe lato
Storie d'amoreOpowieść o letniej, nastoletniej miłości, która zakręci wam w głowie! Lily to zwykła 17-latka, która wyjechała na wakacje do Włoch. James to chłopak, który nie zna pojęć takich jak: miłość, dobroć i szczery uśmiech. Na pierwszy rzut oka nic ich nie...