16. James. Nie boję się piorunów

1K 99 207
                                    

KOCHANA MOJA! PAMIĘTAJ ZOSTAWIĆ GWIAZDKĘ ⭐️ ALBO PIORUNKA ⚡️ I POLECIĆ PRZYJACIÓŁCE!
DZIĘKUJĘ!

***

– To niemożliwe – mówi piekielna dziewczyna i się odsuwa. — Kiedy patrzyłam ostatnio, wyświetlało mi się 350 godzin. To, niestety, musi być jakiś błąd.

Z westchnieniem bierze ode mnie bransoletę i ponownie zapina ją sobie na nadgarstku. Odwraca się do mnie plecami, a mnie się wydaje, że unosi dłoń do ust. Mam nadzieję, że nie przekroczyłem wyznaczonej przez siebie granicy.

– Dziś nie zamierzasz spać na tarasie? Na brzegu jeziora? – pytam i podchodzę tak, żeby widzieć jej minę.

– Zamierzam przetestować łóżko – mówi i natychmiast zalewa się tak intensywną czerwienią, jakby zaproponowała mi seks. – To znaczy... nie miałam na myśli... a zresztą – mruczy i ucieka do siebie.

Kiedy znika, opieram się o ścianę i zaczynam się śmiać. Sam nie wiem, dlaczego akurat teraz mi tak wesoło, bo ogólnie sytuacja jest przerażająca – tracę zdrowy rozsądek, wszystko mi się plącze, miewam halucynacje.

Śmiech zamiera mi na ustach. A jeśli coś mi się stało? Miałem wypadek, leżę w śpiączce i to wszystko mi się śni? Jamie mi się śni, to, że wróciła, że tu jest, że Mitch niejako zmusił nas do zamieszkania razem, że oboje zobaczyliśmy dziś jakąś wersję rzeczywistości, w której dom Durkinów oparł się niszczycielskiej mocy buldożerów.

Ta myśl jest tak przerażająco okrutna, że nie myślę, co robię, po prostu muszę złamać kolejną zasadę.

Wpadam do pokoju gościnnego bez pukania, żeby przekonać się, czy dziewczyna jest zwidem, czy naprawdę zamieszkała pod moim dachem i nadal tu jest.

Na szczęście jest. Podskakuje w przestrachu, a jej naga skóra ginie przykryta naciąganym w pośpiechu T-shirtem.

– Przepraszam, musiałem...

– Co musiałeś, Storm? – pyta, wyraźnie zła, a jej policzki nadal są równie czerwone co wcześniej.

Widzę, że pod koszulką nie ma bielizny, ale staram się nie patrzeć na zarys jej piersi pod lekko prześwitującym materiałem, tylko na jej ciało od obojczyków w górę.

– Musiałem sprawdzić, czy naprawdę tu jesteś.

– A co, zwątpiłeś w swoje władze umysłowe, czy założyłeś, że zwiałam?

Właśnie. Smartlet automatycznie się otworzył. Teoretycznie mogłoby jej już tu nie być. Cieszę się, że założyła, że to jakiś błąd systemu i postanowiła zaczekać na oficjalne powiadomienie od Mitcha.

– Po tym, co dziś się wydarzyło, założyłem, że mogłaś mi się przyśnić.

– A co, tak często o mnie śniłeś?

Chyba to nie jest najlepszy moment, żeby jej wyznać, jak często. Tyle że śniłem o dawnej Jamie, takiej, jaką ją znałem, jaką zapamiętałem. Ta kobieta... jest jak jej podrasowana wersja.

– Czy jeśli teraz powiem, że mi się zdarzało, uciekniesz stąd nad jezioro?

– Jeśli powiesz, że ci się zdarzało, jest szansa, że ja odpowiem: „Witaj w klubie".

– Zdarzało się.

– Witaj w klubie. Ale... – mówi dalej, składając ubrania na łóżku. Niepotrzebnie się rusza, przez to mój wzrok mimowolnie przesuwa się po jej sylwetce, a serce przyspiesza. – Ale wiesz, nie żebym była specjalistką od snów ani snów na jawie, ale od patrzenia nie zmądrzejesz.

After the Storm | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz