3. Jamie. Czy on jest na mnie zły?

2.6K 133 149
                                    

Dopiero narzekałam na syreny i dzwonienie w głowie, a teraz irytuje mnie pikanie. Czy świat nie mógłby na chwilę zamilknąć? Przymknąć się i pozwolić mi zebrać myśli? Leżę w niebycie, rozważając, czy starczy mi sił, żeby unieść powieki, i czy jest coś bardziej wkurzającego od systematycznego pikania, kiedy słyszę jakieś szepty.

– Niech żałuje, że nie zginęła, bo przysięgam, że ją zamorduję – szepcze jeden głos.

– Ani się waż!

– Bo co?

– Zdemolowała mi pół miasta, to teraz za to odpowie. Zamordujesz ją dopiero, kiedy wszystko naprawi.

Jeśli wcześniej nie czułam się wystarczająco jak Zygzak McQueen, to teraz już w pełni jestem w roli.

Mam wrażenie, że nie mogę się ruszyć, więc choćby nie wiem co, muszę zacząć od otwarcia oczu.

Fuck. Jeszcze nigdy uniesienie powiek nie było tak trudne. Przez kilka długich sekund mam wręcz pewność, że to niewykonalne, ale po kilku próbach wreszcie daję sobie radę z ich ciężarem.

Światło. Tyle światła. Po wieczorze i burzy powinnam mieć dość mroku, ale światłość nie powinna przychodzić brutalnie, tylko miękkimi krokami, w skarpetkach, nie w ciężkich butach jak te, które dostrzegam spod zmrużonych oczu.

Buty, ciemne spodnie, ciemne koszule z krótkim rękawem, dwóch mężczyzn, starszy i młodszy.

Mój wzrok powoli się przyzwyczaja, obraz nabiera ostrości, serce przyspiesza.

Ostatecznie mężczyźni orientują się, że podsłuchuję, bo pikanie tej piekielnej maszyny, która mnie tu z obowiązku pilnuje, zdradza pikawę w mojej rozdygotanej piersi, w której jeszcze wczoraj James odpalał fajerwerki.

Obaj zwracają się w moją stronę, ale żaden z nich nie sprawia wrażenia, że cieszy się, że mnie widzi. Szeryf splata ramiona na piersi i chwilowo powstrzymuje się od komentarzy, za to facet obok niego...

Dobrze, że leżę. Gapię się i gapię, jakbym straciła umiejętność wykonywania najbardziej podstawowych działań matematycznych. A mimo to nie wiem, jak dodać dwa do dwóch. Nie potrafiłabym wykrztusić słowa, nawet gdybym wiedziała, co powiedzieć, a prawda jest taka, że mam w głowie całkowitą pustkę. Chwilowo mój mózg niczego nie podpowiada, bo nic mu się nie klei.

– No proszę, jednak postanowiłaś zaszczycić nas swoją obecnością? – Ten głos. Ten głos! – Czemu zawdzięczamy ten zaszczyt?

Chłód. Z jego pięknych oczu wyziera chłód. I wrogość.

Zaraz, zaraz. Czy on jest na mnie zły?

– Co? Zatkało cię?! – Czemu krzyczy? Czy nie wie, że lada moment eksploduje mi głowa? – Dlaczego akurat teraz?

Usiłuję wytężyć pamięć. Pamiętam, jak wsiadam do rdzawego chevroleta, jak przedzieram się przez burzę i zalane deszczem ulice, jak tracę kontrolę nad pojazdem i ostatecznie wbijam się w budynek z szerokim przeszklonym oknem. Nie pamiętam jednak, co się stało po tym, jak szeryf Daniels – bo to na pewno był on – kazał mi wysiąść z auta. I nie pamiętam, jak dotarłam do szpitala.

– Nie masz pojęcia, przez co przeszedłem, ty wredna egoistko – mówi młodszy mężczyzna, robiąc w stronę łóżka kilka kroków z palcem oskarżycielsko wyciągniętym w moją stronę – nie masz bladego pojęcia, z czym się musiałem mierzyć, kiedy ty przepadłaś jak kamień w wodę.

„Ile czasu byłam nieprzytomna?" – zastanawiam się gorączkowo, przyglądając się jego równie pięknej, co wściekłej twarzy. Mój mózg próbuje wyciągnąć wnioski z długości jego włosów, zarostu, ubrania, które dziwnie do niego pasuje, choć wcale do niego nie pasuje. Próbuje pojąć grymas ust, wściekły błysk w oczach, niemal agresywną gestykulację.

After the Storm | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz