14. James. Zabijasz mnie

1.7K 104 101
                                    

Pamiętamy o gwiazdkach, a potem przeklinamy razem z Jamesem.

------------------------------------------------------

Kurwa, kurwa, kurwa.

Dopadam do prysznica, żeby się schłodzić, żeby się otrzeźwić, ale – niespodzianka – zimna woda nie pomaga. Mam wątpliwości, czy cokolwiek na tym etapie będzie mi w stanie pomóc na chorobę zwaną Jamie.

„Jeśli ty nie będziesz mnie dotykał..." – szepcze – „...to sama będę musiała to zrobić...".

To twoja wina, debilu, sam to na siebie ściągnąłeś.

Ściągnąłem... To Jamie szarpie za bluzkę i ściąga ją przez głowę. Nadal to widzę. Widok jej ciała, jej cudownych piersi wypalił się w moim łbie na zawsze.

Jezu. Mam wrażenie, że coś rozsadzi mnie od środka, jeśli czegoś z tym nie zrobię. Stojąc pod prysznicem, w geście rozpaczy zamykam dłoń na penisie, marząc o tym, że to jej dłoń, że to ona zaciska ją i przesuwa nią w górę i w dół... w górę i w dół...

Chciałem tylko poczuć jej zapach, mój plan był idealny. Nie wolno mi naruszyć cienkich granic między nami. Jest ode mnie zależna, jestem za nią odpowiedzialny, chciałem tylko... zbliżyć się do niej, wcale się nie zbliżając, dotknąć powietrza wokół jej twarzy, idealnych piersi, brzucha... chciałem ją powąchać, nasycić się jej zapachem.

Fuck. Jej nagość, jej usta, jej uśmiech, jej oczy... Wyzwanie, które mi rzuca w spojrzeniu, jęk, kiedy jej ciało wygina się w łuk, westchnienie...

Moja dłoń pompuje nieubłaganie w strugach wody, a ja widzę tylko ją... wyobrażam sobie, jak wsuwa go do ust, jak otwiera się dla mnie i przyjmuje go w siebie, jak wdzieram się w nią, żeby znaleźć swój dom... ukojenie, spełnienie...

„Dojdź dla mnie" – szepcze Jamie w moim marzeniu, a moim ciałem wstrząsa spazm rozpaczy. Spazm potrzeby. Chwilowego ratunku.

Chciałbym spłynąć jej udami, chciałbym zalać ją sobą, swoim sokiem. Potrzebuję jej... Fizycznie potrzebuję jej tak bardzo, że to aż boli.

Opieram się czołem o płytki, czekając, aż tsunami ulotnej rozkoszy minie.

Szukałem jej jako dwudziestolatek, szalejąc z rozpaczy, że jej wujek i ciotka nic nie robią. Przemierzyłem pieszo Westbrook Valley i okolice – wielokrotnie – w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu po niej. Wariowałem, wyrzucając wujowi szeryfowi, że jest bezużyteczny, matce strażaczce, że jest śmieszna, ojcu niedoszłemu koszykarzowi, że jest żałosny, że to śmieszny sport, nic nieznaczące zajęcie w świecie, gdzie ludzie giną bez śladu.

Cztery lata później sam dołączyłem do obsady biura szeryfa, z każdym miesiącem tracąc nadzieję na jakikolwiek przełom. Jeśli policja nie była w stanie jej znaleźć, to może powinienem pogodzić się z faktem, że ona po prostu nie chciała być znaleziona?

Dotknęła mnie, sparzyła się i uciekła. Wyparowała.

Wolała być wszędzie, tylko nie ze mną.

Ostatnia wola Durkinów była jak policzek – zostawili mi w spadku dom, w którym ona nigdy nie chciała mieszkać. Nie chciała mieszkać u nich. Z nimi. Pamiętam, z jaką satysfakcją oglądałem buldożery, które niszczyły dowód, że kiedyś była w moim życiu, bezkompromisowo i nieodwołalnie.

Pamiętam, jak nienawiść do niej, ślepa złość na nią, wypełniała smołą rozpaczy moje serce.

Zniszczenie domu to był jeden ze sposobów na wyrwanie się ze szponów przeszłości.

After the Storm | 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz