Jego piękne ciało

4 1 0
                                    

Pov: Will Turner

Spojrzałem na dno mojej butelki, to była już 5 tego dnia, a raczej poranka, słońce dopiero co ledwno co wstało. Zdrada w wykonaniu mojej ukochanej Elizabeth była bolesna niczym uderzenie się małym palcem o krawędź łoża sypialnego... Straszna.. Czułem się tak okropnie.. ale czy 2 tygodnie, 3 dni i 17 godzin to nie zbyt długa żałoba? To pytanie towarzyszyło mi kiedy próbowałem zataczając się odnaleźć kolejny trunek alkoholowy w mojej małej rybackiej łódce. Sam fakt odliczania dokładnie każdej godziny był żałosny.
-TAK- wykrzyknąłem nie świadomie. To zbyt długo jak na tak pustą blondynę jak Elizka. Ona nie jest warta samotnej żałoby, co to to nie. Stwierdziłem że czas się otrząsnąć i rozluźnić w lepszym towarzystwie. Tawerna „Luźna Ośmiornica" była idealnym wyborem. Z trudem utrzymując pion oraz prawidłowy kierunek drogi doszedłem do mojego ulubionego klubu - kobiety tam nie miały wstępu. Mogłem się rozluźnić wśród moich ulubionych chromosomów Y. Gdy wszedłem do tawerny nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Z trudem opadowałem swoją ekscytację na widok kamrata należącego do Sparrowa - Płynę z nim do Jacka- momentalnie postanowiłem. Przecież to idealny sposób na pozbycie się smutków. Momentalnie pognałem do starego przyjaciela aby zamienić z nim kilka słów. Gips mi powiedział że statek Jacka Sparrowa nie wypłynął na morze od dłuższego czasu. Ta informacja mnie z szokowała ponieważ Jack uwielbiał turlać się statkiem wśród fal. Uznałem to za znak. Nie chcąc tracić czasu odrazu ruszyłem ku celowi. Wybiegając z ,,Luźnej Ośmiornicy" uderzyłem się głową o framugę drzwi i poturlałem się wprost w podwodne odchłanie. Tawerna leżała tuż nad brzegiem więc nie trudno tu było o wypadki. Walczyłem dzielnie o oddech jednak pijany nie byłem wstanie wydostać się na powierzchnię. Gdy traciłem ostatki sił poczułem silną rękę na swoim ciele. Był to nie inny kto inny niż Jack Sparrow. Uratował mnie. Wciągnął na pokład Czarnej Perły i dopiero wtedy odkryłem że był całkowicie pijany i prawie nagi. Widziałem jego piękne wyboiste obojczyki. Poczułem iskrę uczucia którego nigdy nie czułem. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem co ono oznacza. Gdy spojrzałem delikatnie w dół ukazała mi się jego pełnometrażowa klatka piersiowa. Speszony popatrzyłem w górę gdzie ukazała mi się twarz. Była ona bardzo zmęczona lecz coś w niej przemawiało do mnie. Miał bujny niezadbany zarost a jego dredy były ułożone w idealnym nieładzie. Jego oczy miałby w sobie odbicie oceanu w świetle księżyca, mojego ulubionego oceanicznego obrazu. Mógłbym się w nie wpatrywać godzinami ale dane mi było tylko 17 sekund.
- Kim jesteś syrenko? - tylko tyle zrozumiałem z jego pijanego bełkotu
- Jack, to ja, Will-
-Syrenka Will ?- zdecydowanie nie wiedział co się dzieje. Był uchalny. - Will, will, ratatata-
Byłem bezsilny w tej sytuacji- to ja Turner- to jedyne co mogłem mu powiedzieć. Jego pijane oczy patrzyły na mnie w niepewności, mogłem tylko czekać na przebłysk inteligencji. Zauważyłem w tym momencie jego jedyny element ubioru którym były białe obcisłe bokserki. Wstrzymałem oddech gdy zobaczyłem wielkie wybrzuszenie zdałem sobie sprawę że trudno walczę z moim. Zaczerwieniłem się lekko i szybko spojrzałem na jego oczy jednak one były surfowanie tam gdzie moje były sekundę temu. Zmieszany podniosłem się z podłogi pokładu. Stwierdziłem że nie ma sensu z nim rozmawia że względu na nasz wspólny stan. Więc udałem się do swojego ciasnego pokoju. Postanowiłem wrócić na Perłę jutro z samego rana. Posłałem współczujące spojrzenie do Gipsa opuszczając pokład.

Sparrner czyli miłość która nie powinna się nigdy wydarzyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz