Gipsówka

1 1 0
                                    

POV: Gips

Gdy wychodziłem ze swojej kajuty, zmierzając na pokład, nagle zobaczyłem otwierające się drzwi do luksusowego apartamentu Sparrowa, za których wyczołgiwał się nie kto inny jak Will Turner. Nie przepadałem za tym przemądrzałym, arogandzkim, interesowym i niestety bardzo przystojnym osobnikiem. Nie rozumiałem dlaczego spędza tyle czasu z kapitanem, a napewno nie zrozumiałem tego dlaczego tą noc spędzili razem. Gdy w końcu Turenr wyczołgał się z kajuty kapitana i mnie zobaczył zamarł bez ruchu. Potym jak zapytałem go co robi zaczął niezręcznie wykręcać się kolczykami czy pierścionkami od Elizabeth. Oczywiście mu nie uwierzyłem. Naszą dyskusję przerwał nagły krzyk Żabinicy, a już kilka minut później wyrzucał go za burtę. Kapitan się bardzo ucieszył na ten widok. Pod wieczór gdy szedłem dokończyć pełnienie okrętowych obowiązków, moim gałką oczym ukazał się mój ulubiony kapitan trzymający mojego hot arcywroga za biodra i wpatrujących się w romantyczne głębiony oceanu. Moim naturalnym odruchem było ukrycie się przed nimi za beczkami z rumem aby mnie nie zobaczyli. Chwilę później prawie się całując podążali w kierunku pod pokładu, w według mnie wiadomym celu - oddaniu się nie moralnym pokusą. Następnego dnia był sztorm, idealna okazja do sprawdzenia szczerości uczuć pomiędzy tą dwójką. Zwinnie oplotłem linę wokoło nóg Sparrowa, tak aby nikt nie zauważył moich niecnych planów. Kapitan wpadł do wody a Will rzucił się mu na ratunek. Zazdrosny patrzyłem jak agonadzki samolub troskliwie zajmuje się Jackiem. Zaniisł go w swoich silnych, męskich ramionach do najbardziej luksusowej z luksusowych kajut na czarnej perle - prywatnej Kapitańskiej. Słysząc szepty i radosne okrzyki zza zamkniętych drzwi, wpadłem na genialny plan. Plan, który miał doprowadzić do rozpadu tej żałosnej relacji pomiędzy tymi dwoma chromosomami Y. Gdy zadokowaliśmy przy wyspie Lodopropynyl w celu zaopatrzenia się w nietylko leki dla Kapitana ale także w zapas rumu. Udałem się do najbiższego kwitnego pola i storzyłem bukiet z najładniejszej gipsówki jaka kiedykolwiek wyrosła na tej wyspie oraz innych kwiatów. Napiałem liścik nierozpoznawalną czcionką "Niemogę doczekać się naszego ponownego spotkania, w naszym miejscu. Dobrze wiesz kto" Idealnie.

POV: Will Turner

Po tym poważnie tragicznym wypadku zajmowałem się Jackiem. Jego stan był na tyle słaby, że okręt musiał stać w porcie. Gdy skończyłem zajmowanie się moją rybką, wyszedłem z kajuty aby dać mu trochę ciszy i spokoju. Moim oczom ukazał się ładny bukiet białych drobnych kwiatów. Doczepiony był do nich tajemniczy liścik, który musiałem natychmiast otworzyć. Wiadomość na nim zmroziła mi krew w żyłach. CZYŻBY JACK KOGOŚ MIAŁ?! Czy to koniec naszych wspólnych chwil? Nie sądziłem, że wystrarczy jedynie opuścić statek na kilka godzin aby znalazł nowy obiekt zainteresowań. Narazie ze wzgędu na jego stan postanowiłem nie poruszać tego tematu. Postanowiłem pozbyć się bukietu najszybciej jak to możliwe aby rybka nie zauważyła. Jedynym słusznym rozwiązaniem było zniesienie go na ląd. Gdy już byłem w połowie trasy do zejścia zatrzymał mnie jeden z kamratów - Janusz. Był to młody majtek pochodzący z Butylcarbamate niewielkiego państwa na wschodniej części oceanu Atlantyckiego. Miał on blond włosy do ramion, niebieskie oczy, niski wzrost, trochę przypominał mi mojego syna.
- Dla kogo te kwiatki?- zapytał.
- Niosę je dla takiej jednej kobiety z tej wyspy. Nie twoja sprawa. -odparłem i udałem się do zejścia z okrętu. Zajął zdecydowanie zbyt dużo mojego cennego czasu. Wreszcie znosłem kwiaty i wrzuciłem do nabliższego koryta z paszą dla świń

POV: Jack Sparrow

Naszła mnie nagła potrzeba zaczerpnięcia świeżego powietrza. I wtedy zobaczyłem go. Willa schodzącego na ląd z kwiatami. Odrazu do mnie doszło, że ma jakąś kochankę. Wróciłem do kajuty i odrazu sięgnąłem po butelkę rumu aby zapomnieć o tym co właśnie zobaczyłem.

Sparrner czyli miłość która nie powinna się nigdy wydarzyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz