11

68 4 1
                                    

Rossana Harisson, była moją inną stroną. Kiedy byłam mała, bawiłam się w agentkę która nazywała się właśnie, tak.

Przebrałam się w czarny kombinezon, I wyszłam na parking. Wsiadłam na motocykl, i ruszyłam w stronę mostu. Gdzie powinien być Axel.

Jechałam niecałe 15 minut, na most, który okazał się tym samym, na którym chciałam zakończyć swoje życie.

Zesiadłam z maszyny i zaczęłam iść na drugą ostrone. W połowie się zatrzymałam. Zobaczyłam GO z INNĄ. Uśmiechnęłam się smutno i miałam iść dalej, a wpadłam na pomysł. Podeszłam bliżej do pracy która patrzyła na zachód słońca. Też tam patrzyłam, a później zaczelam klaskać, fajnie było patrzeć na męszczyzne który cię zradzał, a ty patrzysz na to z uśmiechem. Zaczelam głośniej klaskać aby się zorientowali.

Wkońcu się odwrocili. Moje gołąbeczki- pomyślałam. Patrzyłam z uśmiechem na zdezorientowaną dziewczynę i na przestraszonego chłopaka.

- Znasz włoski ? - zapytałam dziewczyny, ma co pokiwała przecznie głową. - Non sono arrabbiato. Sono felice. Noi resteremo nella fase amici e tu starai con la tua ragazza. Va bene? - zapytałam

- Mi dispiace Eris! Scusa! Possiamo rimanere nella fase amici, ma per favore voglio restare in contatto con te. Basta non commettere errori... - nie dałam mu dokończyć.

- Non lo farò. Non preoccuparti per me, vai dalla ragazza. Fai del tuo meglio - poszłam w stronę mojego motocyklu.

Szłam powolnym krokiem z uśmiechem na twarzy. Czy byłam zła? Ani trochę. Czy byłomi smutno ? Nie. Ale zaraz miało się zmienić to pierwsze. Szłam, tak i zobaczyłam dwóch gościów. Czarne ubranie, maska tego samego koloru. Podbiegłam do nich, a oni do mnie wystawili pistolety.

- E, e, e. Panowie spokojnie. Załatwimy to - powiedziałam.

Unik.

Strzał.

Unik.

Strzał.

- Panowie. Jestem chyba za dobra, proszę się uspokoić. I wszystko wyjaśnimy.

- Taaa, kobieta - zasmiał się meszczyzna.

- Ale zato jaka zwina - powiedziałam.

- I jaka ładna - zawtórował drugi.

- Dobrze panowie. To może tak... - powoedziałam I sprzedałam jednemu highkick'a. - Dobrze no to ty... - Drugi dostał frontkick'a - dwojga panów załatwieni, mojimi słabymi umiejętnościami.

Wyminęłam meszczyzn i wsiadłam na motocykl, w złości. Miałam idealne miejsce, gdzie pojechać.

***

Jechałam na wzgórze do Leeds. Chciałam tam odpocząć, a znałam fajna miejscówkę. Jechałam przez jakieś 10 minut, tylko poto żeby zobaczyć że droga jest zastawiona i nie da się przejechać.

- Nosz.. Kurwa - mruknęłam.

Nie miałam teraz co robić, a nie chciałam wracać do Bristol. Tak się nazywała miasto gdzie mieszkam. Pojechałam do najbliżej restauracji z fast-food, I weszłam do środka. Podeszłam do tablicy I zaczęłam składać zamówienie.

- Średnie frytki, cola... coś jeszcze ? - mruczałam pod nosem. - A, jeszcze burger by się przydał... nie, niechce.

Zapłaciłam i czekałam na paragon. Numer "13". O, pechowy numer. By miało sens - pomyślałam. Odwróciłam się, a tam zastałam, nikogo. Odetchnęły z ulgą. Dobra, może nic się nie stanie - pomyślałam.

long distance siblingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz