14

50 2 0
                                    

2 stycznia. Dzień w którym spotkam ojca i wkoncu dowiem się prawdy. Cholernej prawdy. Z jednej strony, chce się bardzo dowiedzieć, jednak z drugiej strony się... boję? Sama niewiem. Chce tylko poznać prawde, którą ojciec  wypowie mi w żywe oczy.

Obudziłam się jakoś o 7, co było dobre, bo się wyspałam. Z ojcem miałam się spotkać o 10, może i nie powiedział dlaczego ale ja wiem. Bo, synowie (waźniejsi od córki) śpią do 11 kiedy mają wolne. Tak, mi poświęci jakąś godzinę lub może półtorej (tak powiedział) a dla nich cały dzień. Nie przejmując się już rodzicem, poszłam się umyć I ubrać.

O 9:30 jechałam autobusem do szpitala który adres wysłała mi Bianca. Planowałam być tam trochę przed czasem, żeby się nie spóźnić. Kiedy jechałam, nic się nie zadziało. W szpitalu byłam, tak jak zaplanowałam, o 9:55. Na spokojnie weszłam do środka I udałam się do recepcji na przeciwko drzwi.

- Dzień dobry, mam pytanie - powiedziałam - gdzie jest sala Jacka Taylora?

- Nie moge odpowiedzieć na to pytanie, jeśli pani nie jest z rodziny. Pan Taylor chce dużej prywatności.

- Chyba mu się nie spodoba że to mi mówisz - uśmiechnęłam się, I zaczelam grzebać w torbie - proszę.

Podałam kobiecie mój dokument. Nie chciałam się przyznawać że to ja "córka Taylora", no ale musiałam. Patrzyłam na reakcje kobiety, kiedy zobaczy nazwisko. Wzięła dokumen, wcześniej jeszcze przewróciłam oczami, a później skupiła się na dokumenicie i otworzyła szeroko oczy. Odała mi kartonik i dała mi karteczkę z numerem sali. Podziękowałam i poszłam pod sale.

Zapukałam i kiedy otrzymałam zaproszenie weszłam do środka. Zastałam ojca w pozycji pół leżącej na łóżku i popijając, chyba kawę z luksusowej filiżanki. Pokój był biały, obok łóżka znajdowało się duże okno i szafka nocna na której leżały białe róże. Był też fotel - jaśno niebieski. Tam usiadłam wyprostowana, czekając aż mój rodzic przestanie pić gorący napój. Wkoncu przestał i patrzyliśmy sobie w oczy, nawet na sekundę nie odrywając kontaktu wzrokowego.

- Córko, chciałaś się spotkać. Zatem? - zaczą pierwszy.

- Ojcze, chce żebyś wyznał mi prawdę - powiedziałam. - Prawdę o tobie, matce, I...

- I? I okim ? - zapytał, choć dobrze wiedział o kogo chodzi. - Eris, to twoi br...

- Nie, to byli moi bracia. Nie są.

- Czyli Blaire, nie jest twoją mamą, a ja o tatą - zapytał.

Bez zawachania pokiwałam głową. Tak było, zostałam sama, zostawił mnie.

- Zostawiłeś mnie, nie uważam cię za mojego o Tatę. Od Blaire uciekłam, rok temu ? Możliwe. Z braćmi kontaktu nie mam - odpowiedziałam.

- Jak sie nazywają?

Nie zrozumiałam pytania. Przekrzywilam głowę i podniosłam brew nie wiedząc oco chodzi.

- Jak nazywaja sie moi synowie? - zapytał jeszcze raz.

Dopiero teraz zorientowałam się że nawet ich wizerunku nie mogę sobie przypomnieć. A tym bardziej imion. Ojciec prychnął.

- Podejdź tu - powiedzial i pokazał ręką.

Tak zrobiłam, podeszłam. Ojciec położył mi rękę na ręce.

- Nie moge jutro się z tobą spotkać, dlatego poproszę cię o zapisanie na kartce numer twojego telefonu.

Podał mi kartkę i długopis a ja zamiast numeru telefonu zapisałam mój email. Oddałam kartkę spowrotem.

- Numer telefonu - odpowiedział oddając mi karteczkę.

Zapisałam, nawet o tym nie myśląc. Oddałam spowrotem kartkę.

- To dla ciebie Różyczko - powiedział ojciec.

Podał mi białe róże. Znak przerosin, I innych zeczy. Popatrzyłam jeszcze raz na ojca, który teraz się miło uśmiechał. Tagże się uśmiechnęłam. I chyba zapomniałam poco tu jestem.

- Dziękuję - powiedziałam już opanowana i znów zasiadłam na fotelu.

- To opowiadaj, jak tam życie?

Uśmiechnęłam się sarkastycznie. To ja tu rozdaje karty - pomyślałam.

- Niech Pan mi powie. Czemu pań udzezyl moją matkę 12 lat temu ? - zapytałam.

- To za długa historia - miał już zmienić temat ale mój wzrok chyba go powstrzymał - Rodzice się czasami kłócą. Tak się stało z nami. The end. 

- Wiem, chce te dalsza część histori.

***

Wyszłam z pokoju ojca o 11:27, wydawało mi się że minęły mi znajomą twarz, ale pewnie tylko wydawało. Z różami szłam przez piękną zimne włochy. Byłam szczęśliwa że włożyłam dlusze buty, bo nie chciałam mieć mokrych skarpet przez śnieg. Wyjęłam telefon I napisałam wiadomość do Charlotte.

Ty
Kawiarnia na rogu?

Nie musiałam dlugo czekać na odpowiedź, bo dostałam ją w błyskawicznym tempie.

Charlotte
Oczywiście!

I można powiedzieć że na tym skończy się mój dzień. Pójdę do domu, przebiorę się, I pójdę na kawę z dziewczynami. I tak ten dzień miał wyglądać. Ale zapomniałam że to jest dopiero początek dnia.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Trochę krótszy rozdział od poprzedniego, ale jest. Bardzo chciałam coś napisać, musiałam to zrobić. Więc to zrobiłam i przychodzę do was z rodziałem 14!

🌟❤️Chce jeszcze bardzo podziękować za wszystkie gwiazdki❤️🌟

Jak macie jakieś pomysły, krytykę lub coś innego, to napiszcie! Każdy komentarz będę starała się brać pod uwagę 🩷⚘️

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

 

long distance siblingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz