1. Witamy w Crestwood

779 14 0
                                    

  To był widok którego nie dało się zapomnieć. Rozświetlony Nowy Jork za oknem samolotowym przypominał mi, że to naprawdę się dzieje. Zaraz będę w domu. Gdy pilot ogłosił, że lądujemy, sekundy zaczęły się dłużyć.

Od 5 lat żyłam i mieszkałam w Londynie, przeprowadziliśmy się tam ze względu na pracę mojej mamy. Nie podobała mi się ta decyzja, ale nie miałam nic do gadania, aż do teraz. Powrót do Stanów był czymś, o czym marzyłam od dawna.

Gdy wysiadłam z samolotu i ruszyłam w kierunku odbioru bagażu, moje myśli krążyły wokół tego, jak wszystko się zmieniło, w tym ja.

Czy to miejsce będzie takie, jak je zapamiętałam? Czy ludzie, których kiedyś znałam, wciąż będą tacy sami? Czy w ogóle się tu odnajdę?

Na lotnisku czekała na mnie moja babcia Meredith. Odrazu wpadłam w jej ramiona, a ona mocno mnie przytuliła.

— Witaj w domu, Camille — powiedziała przyciskając mnie do siebie, jakbym wciąż była małą dziewczynką.

– Nareszcie – mruknęłam, tuląc się do niej. Pachniała jak lawenda z nutką wanilii.

Gdy tak się do niej przytulałam, to czułam jakby nic się nie zmieniło, a jednocześnie wszystko było inne. Babcia odsunęła się lekko, by spojrzeć mi w oczy.

— Wyglądasz wspaniale, kochanie. Jak podróż? — zapytała, zabierając ode mnie jedną z srebrnych walizek, choć zawsze uważałam, że są dla niej zbyt ciężkie.

— Długa, ale cieszę się, że już tu jestem — odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.

Babcia Meredith przeprowadziła mnie przez zatłoczone lotnisko, opowiadając mi o wszystkim co się niedawno wydarzyło naszym miasteczku od czasu, kiedy wyjechałam.

Gdy w końcu wyszłyśmy na zewnątrz, powitał nas chłodny jesienny wiatr. Wsiadłyśmy do samochodu, a ja pozwoliłam sobie na chwilę odpoczynku, wpatrując się w znajome ulice.

Po niecałej godzinie dojechaliśmy na osiedle, gdzie był dom mojej babci. Typowy amerykański dom, w odcieniach białego z dużymi oknami i beżowymi wykładzinami. Jedyne co go wyróżniało od innych, to piękny ogród który pielęgnowała moje babcia.

Moją uwagę przykuł nowy samochód przed domem. Na podjeździe oprócz Rama mojego dziadka było jeszcze jedno auto. Biały Mercedes z rejestracją „L3V4N5".

L3V4N5... Levans... LILY EVANS!

Serce mi zabiło mocniej, gdy zrozumiałam, co oznaczają te litery. Lily Evans. Moja najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa, dziewczyna, która była przy mnie we wszystkich najważniejszych momentach, była tu, w domu babci. Czemu mi nie powiedziała, że będzie?

— Lily tu jest? — zapytałam, patrząc na babcię z lekkim niedowierzaniem i ogromnym uśmiechem.

— Tak, kochanie. Myślałam, że miło będzie, jeśli od razu spotkasz się z kimś znajomym. Lily spędzi u nas noc, żebyście miały czas na rozmowy przed szkołą — babcia uśmiechnęła się do mnie z tym swoim charakterystycznym ciepłem.

Gdy weszłyśmy do środka, od razu poczułam znajomy zapach domu babci — mieszaninę świeżo parzonej herbaty, zapachu drewna i lekkiej nuty lawendy. Czułam się tu bezpiecznie, jakbym nigdy nie wyjechała.

Ledwie zdążyłam postawić walizkę w przedpokoju, kiedy Lily wyskoczyła zza rogu, niemal przewracając mnie w swoje objęcia.

— Camille! — krzyknęła z radością, ściskając mnie mocno. Jej długie brązowe włosy łaskotały mnie po twarzy.

Unforgettable Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz