Prolog

253 12 3
                                    


       Dlaczego akurat jestem w drodze do Los Angeles? Otóż odpowiedź jest prosta-zwykły impuls. Najważniejsze jest jedno.Nareszcie uciekałam. Zacznę nowe życie. Zapomnę o bólu, cierpieniu i o wielu innych rzeczach, których nie chce pamiętać. Nie chciałam tego pamiętać. O nie. Gdy tylko pomyśle co przeżyłam, gdy widzę to przed moimi oczyma.Myślenie i rozpamiętywanie przerwał mi jakże miły i uroczy pan, który ważył chyba z tonę i wyglądał jak mutant. Spoconych i śmierdzących ludzi nie powinno się wpuszczać do samolotów- pomyślałam, że zgrozą w oczach. Takim powinno się rozkazywać umyć przed lotem i w prezencie dawać kostkę mydła... Miałam tylko nadzieję, że nie siądzie obok mnie. Ale cóż, jak pech to pech. Jakże uroczy pan zajął miejsce obok mojej osoby i zaczął najpierw się wiercić, a potem dając niezły występ co chwilą się zaciągając nosem. Gorzej już być nie może pomyślałam. Ale o nie musiałam się wykrakać. Pan pączek pochylił się w moja stronę i zaczął się ślinić. W dodatku jego oddech był taki jak by z miesiąc nie był zębów i jadł śmieci. Na moje szczęście samolot miał lądować za niecałe pół godziny, więc pomyślałam, że tyle czasu jestem w stanie wytrzymać. Oddaliłam się jak najdalej na siedzeniu od obiektu moich prześladowań, wyłączyłam mojego Ipoda i pogrążyłam się w piosence Three Days Grace "Good life". Jakby nie patrząc właśnie podchodziliśmy do lądowania, a ją jakże ogarnięta osoba dopiero zorientowałam się co się dzieje, jak poczułam to okropne uczucie w brzuchu. Uczucie w stylu podchodzenia wszystkich wnętrzności do gardła, które zaraz miałbyś zwymiotować. Tak Melody nie jest zbyt dobrym opisywaczem tego co czuje. Po przeżyciu jakże okropnego lądowania i odebraniu walizek, a właściwie walizki ( to był jej cały dobytek) postanowiła pójść do łazienki i odświeżyć się po tej udręce. Łazienka była ogromna i równie luksusowa. Umywalki wykonane były z przezroczystego szkła, w kształcie misy, a zaraz nad nim wisiało wielkie, wypucowane lustro. Całe pomieszczenie było obłożone czarno-białymi kawałkami niczym szachownica. Skorzystała z toalety przemyła twarz, spoglądając w lustro. Jej duże szare oczy były na pierwszy rzut oka bardzo zmęczone i podkrążone. Kości policzkowe odstawały, a duże usta robiły się coraz większe, ze względu na utratę wagi. Ciemne, długie, sztywne włosy sięgały do ramion, a na jej twarzy widziało pełno piegów, których nienawidziła i za wszelką cenę chciała się ich pozbyć. Zanim jeszcze nie miała kłopotów codziennie traktowała je cytryny, albo innymi różnymi substancjami rozjaśniającymi. Jednakże jak na złość stawały się one coraz bardziej wyraźne. "Boże jak ja wyglądam sama skóra i kości" Melody badała siebie wzrokiem. Tak skupiła się na wyglądzie, który mówił, że powinna przybyć, że nie zauważyła potencjalnego złodzieja torebki. Zaczęła jej szukać, ale nigdzie jej nie było. No super jestem z ręką w nocniku. Chciała zgłosić kradzież, no ale czy nie mogliby jej odesłać z powrotem do kraju z powodu braku dowodu tożsamości? Chciała się rozpłakać, ale nie potrafiła. Przeżycie z przeszłości na zawsze oduczyło jej tej czynności. Ta jej duże nieszczęście w torebce były dokumenty, pieniądze, telefon. Wszystkie niezbędne rzeczy do wybicia się w nowym kraju. "Myśl kobieto!"-wrzeszczała w myślach sama na siebie. Nie wiele się zastanawiając wzięła pozostałą walizkę i ruszyła, żeby jak najszybciej wydostać się z lotniska. Długo nie poszła, ponieważ była wyczerpana podróżą i usiadła na ławce w pobliskim parku. Z wycieńczenia zasnęła w dwie minuty. 

-Halo! Czy nic pani nie jest?- mówił mężczyzna.

Myślałam, że to sen, ale powoli wróciłam do rzeczywistości. Widok mężczyzny strasznie mnie przeraził. Miałam ochotę uciec, ręce mi się trzęsły, nie wiedziałam co robić. 

Let me goWhere stories live. Discover now