-Ciekawe, dlaczego twój brat do ciebie nie dzwoni.-zapytała kobieta.
-No jak to nie wiesz?-zapytał mężczyzna.
-Rozumiem, że mogliscie się pokłócić, ale czy rozwiązaniem jest niedzywanie się?
Mężczyzna popatrzył na nią ze zdziwieniem. Myślał, że przyjaciółka jej powiedziała, ale skoro tego nie zrobiła to może lepiej powiedzieć jej prawdę.
-Przecież Jared zaprosił Amarantę nad jezioro.-odparł Shannon.
W Ally się zagotowało-tego już było za wiele.
----
"Drogi pamiętniku,
Nie wiem dlaczego piszę sama do siebie. Wydaje mi się to strasznie idiotycznym pomysłem. Jednak obiecałam komuś, że spróbuje. Ten ktoś powiedział mi, że jeżeli nie mam kogoś komu mogłabym przelać choć trochę swojego żalu, frustracji, gniewu, bezsilności, to zawsze swoje emocje mogę przelewać na papier. Więc może najpierw zacznę od tego, że nienawidzę siebie, gardzę swoją bezsilnością. Chciałabym móc cieszyć się z małych rzeczy, chciałabym obudzić to dziecko, które we mnie drzemie. Jednak nie mogę pozwolić, żeby moja skorupa pękła, nikt nie może zobaczyć prawdziej mnie, ponieważ to ludzie mnie zniszczyli i nie pozwolę powtórzyć się historii. "-Melody kończąc pisać ostatnie słowo, zamknęła czarny, skórzany dziennik.
W tym samym momencie do drzwi zapukał Jared.
-Ruszaj się i idź się ubrać.-powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Dziewczyna popatrzyła się na niego marszcząc brwi.
-Co znowu?
-Idziemy zdobywać pozytywne wspomnienia do twojego pamiętnika, a teraz ubierz się wygodnie i za 20 minut widzimy się przed domkiem.-mówiąc to od razu wyszedł z pokoju.
Szczerze powiedziawszy niewiedza, co takiego zaplanował Jared przyprawiała ją o niepokój. Wstała, podeszła do szafy i wyciągnęła z niej czarne legginsy i czarną bokserkę. Po ubraniu się, poszła na spotkanie z Jaredem.
---
-Czy ciebie pogrzało?!-zapytała oburzona.
-Ale zobaczysz będzie wspaniale, uwierz mi robiłem to wcześniej, nie pozabijam nas.-bronił się.
-I myślisz, że ci zaufam?-pytała zdenerwowana.
-Oczywiście.-w jego głosie nie słychać tonu wątpliwości.
Definitywnie nie zamierzała tego robić. Wizja spadania wydawała się przerażająca. Bezwładność i nie moc, które temu towarzyszyły, nie są zbyt dobrym wyjściem dla osoby z ciężką przeszłością.
-Nie ufam ci.
-To zaufaj.
-Nie.
-Skoro tak, podaj mi powód dlaczego wciąż nie chcesz tego zrobić? Cały czas nic tylko uciekasz.
O nie, tego było zbyt wiele. Melody nigdy nie ucieka. Wiedziała, że chciał wjechać jej na ambicję i musiała przyznać, że dopiął swego.
Zdenerwowana weszła do helikoptera, nie odwracając głowy w stronę Jareda, jednak wiedziała, że właśnie teraz uśmiecha się z satysfakcją.
---
Gdy wznosili się w powietrze Melody podeszło serce do gardła. Chciała się wycofać, ale było już za późno. Co ona teraz ma zrobić? Zaczęła wycofywać się w głąb urządzenia chcąc uciec. Jednak wpadła na Jareda, który stał za nią.
-Nie dam rady, Jared zabierz mnie stąd. -mówiła szeptem, stojąc do niego plecami.
Złapał ja za ramię i odwrócił do siebie. Stali teraz twarzą w twarz. Mógł spojrzeć w jej przerażone, ale najpiękniejsze oczy na świecie. Oczy, które mógł podziwiać w nieskończoność. Oczy, których nigdy nie zapomni, bo zawładnęły nim całym.
-Mała spokojnie, dasz radę to nie jest takie straszne na jakie wygląda. Ba, to będzie twoje najlepsze wspomnienie, uwierz.
Pokiwała tylko głową i odwróciła się do niego plecami. Chciała chwycić jego dłoń, ale tego nie zrobiła.
-Policz do trzech, a wtedy skoczymy jasne?-zapytał Jared.
-Raz...Dwa...-liczyła Melody, ale nie skończyła, bo właśnie w tym momencie skoczyli.
"O matko,
Przysięgam, że go zabiję.
Ale co do skoku spadochronem było cudownie! Przyznaję się strasznie się bałam o moje wnętrzności, ponieważ zostały mocno przyciśnięte do kręgosłupa. Pierwszy raz w życiu czułam, że żyje. Po wylądowaniu moje nogi były jak z waty, adrenalina krążyła po moim krwiobiegu. Wylądowaliśmy po drugiej stronie jeziora, o mały włos nie wpadając do wody. Adrenalina i poczucie szczęścia ani na jotę nie chciało mnie opuścić. Jedyne co widziałam był On, śmiejący się jak dziecko, ale był to najprawdziwszy śmiech jakikolwiek słyszałam. Nie jestem pewna, ale myślę, że ja też zaczęłam się śmiać."
***
Poszedł pod prysznic, którego pragnął po całym słonecznym dniu. Co jakiś czas kąciki jego ust podnosiły się ku górze, ponieważ wiedział, że sprawił dzisiaj radość Amy. Jednak to była frajda również dla niego. Jest jeszcze tyle atrakcji, które chciałby jej pokazać tyle miejsc, w które chciałby zabrać. W sumie nie wie jak on, wielki Jared Leto, mógł zacząć się angażować w relacje z zwykłą dziewczyną, ba zaczęło mu powoli zależeć. Kochał jej oczy, kochał jej uśmiech, ale jednak jest dziewczyną swojego przyjaciela. Mógłby o nią walczyć, gdyby widział w jej spojrzeniu taką samą fascynację, gdy on patrzy na nią. Jednak jej wzrok niczego nie zdradza, żadnych uczuć, a przecież mówią, że oczy są odzwierciedleniem duszy. A może jej dusza jest pusta?
-Jared zamknij się i idź spać, bo filozofujesz.-powiedział sam do siebie.
***
Próbowała zasnąć, ale nie mogła. Brakowało jej czegoś do tego, aby wpadła w objęcia Morfeusza. Ale czego? A może lepiej byłoby zadać pytanie kogo? Przecież nie mogła iść od tak sobie do jego sypialni i się przytulić. Nie może, bo po powrocie do domu zapomni o niej, a ona będzie cierpieć. Na dodatek on myśli, że jest dziewczyną Jacka, jego dobrego przyjaciela. Przecież to nieuczciwe. Zresztą to wszystko jest bezsensu.
Rzucała się po łóżku, nie mogąc odpowiednio się ułożyć. Popatrzyła się w sufit, a frustracja wszechogarniająca jej ciało zaczęła rosnąć.
-Do jasnej cholery, w nosie ze snem.-zepchnęła z siebie pościel i po cichu tak, aby nie obudzić Jareda wyszła z pokoju. Była już w połowie schodów, gdy jej ukryte zdolności łamagi uaktywniły się i potknęła się o swoje własne nogi, w efekcie zaliczając piękny upadek. Oczywiście szansa na nie obudzenie Jareda była znikoma, ponieważ hałas był porównywalny do biegu stada słoni (co nie ma nic wspólnego z wagą Amaranty lub jak kto woli Melody). Ale przynajmniej nie musiała więcej schodzić po schodach, ponieważ wylądowała na samym dole. Widowisko przypieczętowała siarczystym "KURWA!", które rozniosło się po całym mieszkaniu, które dało również 100% pewność, że mężczyzna już nie śpi. Jak się okazało przypuszczenia były trafne, dlatego rycerz na białym koniu wybiegł z pokoju jak oparzony.
-Amy! Jak można być taka sierotą. -na w pół krzyczał.
Dziewczyna chciała wstać, ale ból w nodze nie pozwolił jej na to, więc znowu znalazła się na podłodze. Melody wiedziała, że raczej złamała nogę, a ze złamanymi kośćmi jedzie się do szpitala, więc pozostaje poprosić Jareda, żeby ją zawiózł. Łołołoł, momencik:
1. Nie mam dokumentów i nie wiem jakim cudem jeszcze nie mam następnych.
2. W szpitalu zarządają moich danych, a tak naprawdę jestem dwiema osobami na raz i wszystko się wyda.
Hm... Pozostaje jedno wyjście- zadzwonić po Jacka. Ale to oznaczałoby koniec przyjemności i powrót do codzienności. Dlaczego nieszczęścia nie przestają mnie, ani na jotę opuszać? Amy otrząsnęła się i zwróciła się do Jareda.
-Oh zamknij się i pomóż mi wstać.
YOU ARE READING
Let me go
FanfictionPo dramatycznych przeżyciach młoda Melody porzuca swój kraj, aby uwolnić się od prześladowań. Niestety już na samym starcie nie wszystko idzie jak należy. Zamiast ułożyć wszystko od początku w Los Angeles spotyka ją piekło, za które niemal nie przy...