5.

94 9 4
                                    

 Co jakiś czas pod naciskiem Ally spotykałam się z Shannonem opowiadając mu fałszywe informacje o mnie. Było mi strasznie głupio, że musiałam kłamać osobę, która okazywała mi tyle sympatii. Za każdym razem kiedy się widzieliśmy widziałam szczery uśmiech na jego twarzy, który przyprawiał mnie o ból. Muszę przyznać, że powoli zaczynam gubić się w tych wszystkich kłamstewkach.


Widziałam, że mnie polubił. A ja jego? Szczerze powiedziawszy, jeżeli miałabym się w to zagłębiać nie czułam nic do niego. Dalej był dla mnie neutralny. Czasami się zastanawiałam czy jestem skłonna do jakichkolwiek innych uczuć jak zwykła sympatia czysto koleżańska. Może to wydarzenia z przeszłości sprawiły, że nie potrafiła się zakochać, poczuć wolna się jak ptak. Moje życie zawsze toczyło się w domu lub w szkole, zanim jeszcze nie zabroniono w ogóle wychodzić mi z "więzienia". Lecz mimo to nie chciałam go okłamywać.

Co do Ally... Pomału zaczynałam się jej bać. Czasami stawała się agresywna. Ślepo zapatrzona w swój cel: POZNAĆ JAREDA. Opowiadała mi, że jak tylko ją zobaczy zakocha się w niej, wezmą ślub i będą jedną wielką szczęśliwą rodzinką z dwójką dzieci. A może ona popadła w jakąś obsesję? Jednak jak uznałam na razie nie mam powodów do obaw. Mogę wręcz powiedzieć, że zaczęłam ją traktować jak siostrę, której nigdy nie miałam i mieć nie będę. Raz na jakiś czas, gdy mówiłam jej, że nie chce już dalej okłamywać perkusisty ona zaciskała szczęki i mówiła, że jak spróbuje zrezygnować to poturbuje mi twarz, po czym od razu się rozpogadzała i zaczynała się śmiać. Więc odbierałam to jako niewinny żart.Nie chciałam stracić jedynej bliskiej mi osoby, więc niektóre bodźce z jej strony jakie mogłam odbierać za agresywne, po prostu je ignorowałam. Bo to przecież jest Ally.

Pewnego popołudnia spacerując z nią po parku, spotkałam osobę, którą ze względu na moje słodkie kłamstewka chciałam oglądać. Shannona. Natychmiast mnie zauważył i z jakże szczerym uśmiechem na twarzy podszedł i przywitał się z nami.Chciałam po prostu uciec, albo zapaść się pod ziemię. Udawanie zupełnie innej osoby powoli zaczęło mnie wykańczać... Amaranta-postać którą gram jest pewną siebie, wyluzowaną i szczęśliwą kobietą, natomiast Melody jest szarą myszką, osobą, która nie potrafi się bawić, ponieważ się boi i wcale nie jest szczęśliwa. Może przez kontrast osobowości z jakimi muszę się mierzyć tak pustoszy resztki mojego charakteru. 

Po krótkiej pogawędce Shannon zaprosił mnie i moją udawaną siostrę Ally na kolację do siebie. Byłam zszokowana. Kolejne kłamstwa.Już chciałam grzecznie odmówić, gdy panna Deforrest natychmiast odpowiedziała, że przyjdziemy z wielką rozkoszą. No to wpadłam jak śliwka w kompot...

Moja przyjaciółka była w niebo wzięta, cały czas była uśmiechnięta, skakała z radości, mówiła jak najęta. Stwierdziła, że musi natychmiast znaleźć jakiś odpowiedni strój na ten wieczór. Ja jako typowa chłopczyca wybrałam dla siebie czarne legginsy oraz szarą bluzkę z długimi rękawami. Nie wysilałam się na jakikolwiek makijaż, więc tylko uczesałam moje już dłuższe włosy i spiełam spinką pasma wchodzące mi na oczy. Ally natomiast, ona ubrała się zjawisko. Tym razem założyła na siebie krótką spódnice przed kolano oraz czarną bluzkę z koronką. Całość wypełniła czerwoną szminką i założyła wysokie obcasy. Gdybym  ja to założyła całość wyglądała by dosyć kiepsko, ze względu na moje chude nogi i delikatnie wciętą talię. Na Ally wyglądał jak milion dolarów. Jej talia osy była idealnie podkreślona, długie nogi w szpilkach stały się jeszcze bardziej zgrabne i kuszące. Ona ma wszystko czego ja nie mam.-pomyślałam. Nie chce jej niczego zazdrościć, ale przy niej czuje się jak pokraka. Nie potrzebna mi sensacja wokół mojej osoby. Prędzej czy później i tak my wszyscy pójdziemy w zapomnienie. Czy jesteśmy sławni, bogaci, biedni, chorzy i tak reszta o nas zapomni. Ich mózg wyrzuci nas z jego danych jako rzecz niepotrzebna. Bo przecież mózg tak robimy z jakąkolwiek czynnością, która przestała nam być przydatna. Gdybym tylko mogła urodzić się jako ktoś inny...

Let me goWhere stories live. Discover now