Dzień trzeci

26 2 5
                                    

Tak jak zawsze szedłem przez bostońskie ulice. Trzymałem w dłoni książkę pod tytułem ,,Oskar i pani Róża". Z mieszkania wyszedłem w szybkim tempie, więc nie udało mi się napić kawy. Tak oto tym sposobem zboczyłem z mojej drogi i wszedłem do kawiarni. Zamówiłem czarną kawę. Książkę schowałem do kieszeni czarnego płaszcza. Z kubkiem parującej kawy, ruszyłem do wyjścia z lokalu. Przed kawiarnią zaważyłem kobietę kłócącą się z barczystym mężczyzną, niedaleko nich stała przestraszona dziewczynka. Rozpoznałem w niej Aurelie. Facet szarpnął drobnym ciałem kobiety. Stwierdziłem, że zareaguje. Stanąłem między kobietą, a mężczyzna dalej trzymając kawę w jednej z rąk. Nieznany mi facet zmarszczył brwi i odsunął się o krok. Zdziwił się z mojej obecności. Nie mogę zaprzeczyć, że jestem dość umięśniony. Lata spędzone na siłowni robiły robotę.

- E, koleś spadaj stąd, zanim ci wpierdolę- zagroził.

Dalej stałem w miejscu nieruchomo, na mojej twarzy była wypisana obojętność.

- Przeszkadzasz mi w rozmowie z moją kobietą- rzekł.

Miał brzydkie oczy, nie tak ładne jak Aureli. A jego ciemnobrązowe włosy były w nieładzie. Oderwałem wzrok od jego niechlujnych ubrań, był pod wpływem alkoholu.
Spojrzałem przez ramię, w oczach kobiety widziałem strach. Nie pokazywała go na zewnątrz, żeby nie niepokoić swojej córki. Powróciłem wzrokiem do tej kanalii.

- Idź już stąd chłopie- powiedziałem grzecznie.

- Wpierdalasz się, a później rozkazujesz mi?!- rzekł z wyrzutem.

- Felix idź już, proszę- usłyszałem piękny kobiecy głos.

Facet warknął, ale posłuchał się i odszedł w swoją stronę. Odwróciłem się przodem do kobiety.

- Dziękuje- wyszeptała, przełknęła ciężko ślinę.

To była matka Aureli, mogłem przyjrzeć jej się z bliska. A nie z końca parku. Jej jasnobrązowe włosy falowały na wietrze, długością sięgały jej do piersi. Były podobne do jej córki, Aurelia była bardzo podobna do swojej mamy. A jej zielonkawe oczy świeciły z wdzięcznością.

- Mamo, poznaj Aureliego- rzuciła dziewczynka.

Kobieta spojrzała na swoją córeczkę.

- Myślałem, że jak mówiłaś ,,Aureli" to masz na myśli dziewczynkę w swoim wieku. A nie dojrzałego mężczyznę- zdziwiła się, zwracając do córki.

Kącik moich ust powędrował do góry. Aurelia jedynie wzruszyła ramionami, uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Avery Bexley- tym razem zwróciła się do mnie, spoglądając wprost w moje oczy.

Wystawiła w moją stronę rękę. Ująłem jej zgrabną dłoń.

- Aurelius Densmore- przedstawiłem się.

- Miło mi poznać- uśmiechnęła się promiennie.

Boże, jej uśmiech był taki powalający, jak cała ta kobieta. Czy to może jakiś znak od szeptów dusz? Czy może zwykły przypadek? A może nie przypadkiem tego dnia w drodze do parku ją spotkałem?

- Mamusi, mogę pójść z Aureliusem do parku?- spytała mała istotka.

- Pewnie- dalej patrzała w moje oczy, jakby coś w nich ją zahipnotyzowało.- Jeśli to nie problem.

Odchrząknąłem, puszczając rękę Bexley.

- Nie ma problemu- odpowiedziałem.

Aurelia chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę parku. Zdziwiłem się, ale nie opierałem się i podążyłem za dziewczynką. Spojrzałem ostatni raz przez ramię, Avery uśmiechała się pięknie. Zaraziła mnie swoim uśmiechem. Odwróciłem głowę, żeby kobieta nie zauważyła rozciągającego się uśmiechu na moich ustach. Z młodą Bexley usiedliśmy na ławce pod dużym drzewem.
Razem zaczęliśmy rozmawiać tak jak zawsze. Po jakimś czasie matka Aureli do nas podeszła.

- Aurelius, chciałabym ci podziękować, że zareagowałeś i nam pomogłeś. Więc może w wyrazie wdzięczności wpadniesz jutro na obiad?- zaproponowała kobieta.

- No nie wiem- podrapałem się zakłopotany po karku.

- Proszę, przyjdź!- zapiszczała radosna dziewczynka.

Przewróciłem oczami.

- Niech będzie.

Tak oto tym sposobem zgodziłem się na wspólny obiad u Bexleyów.

***

Tego wieczoru również nadeszły. Ale nie krzyczały aż tak głośno tak jak zazwyczaj. To było nie ważne, bo i tak podniesionymi głosami powtarzały się. W kółko to samo. Mówiły tylko:

Wybieraj! Wybieraj! Wybieraj! Wybieraj, pomiędzy życiem a śmiercią!

**************************************************************

Hej mam nadzieje że rozdział wam się podobał. (Wiem, że krótki. Ale w końcu to one-shot, więc wydaje mi się że może być) Jak tam wrażenia po rozdziale? Jak myślicie kim był ten facet dla Avery i Aureli?

Instagram: koliwia216_

Tik tok: koliwia216_books

Miłego dnia/nocy Koliwia.

Szepty dusz: Pomiędzy życiem, a śmiercią|| one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz