Siedziałem za kierownicą mojego samochodu, zmierzałem do mieszkania Avery i Aureli. Niedawno skończyłem pracę, na szczęście udało mi się wcześniej wyrwać od papierów. Jak zawsze, dzisiaj też odwiedziłem park. Oczywiście spotkałem w nim Aurelie. A na sam koniec naszego spotkania, wymieniłem się z Avery numerem telefonu. Dlatego też wiedziałem, gdzie mieszkają, bo mama dziewczynki mi to napisała w wiadomości. Zatrzymałem się pod jednym z bloków. Nie wyróżniał się on od pozostałych. Wszedłem do klatki, ruszyłem do konkretnych drzwi, z numerem piętnaście. Zapukałem w drewnianą płytę. Po chwili otworzyła mi zielonooka kobieta.
- O Aurelius, już jesteś- powiedziała radośnie.
- Tak, jak widać- uśmiechnąłem się miło.
- Wchodź do środka- rzuciła.
Odsunęła się na bok, żeby zrobić mi przejście. Wszedłem do małego przedpokoju. Rozebrałem płaszcz, oraz buty, zostając w czarnej koszuli i również czarnych garniturowych spodniach. Ruszyłem za drobną kobietą. Mieszkanie było małe, ale przytulne i aż za bardzo kolorowe jak dla mnie. Wolałem minimalizm.
- Usiądź, zaraz podam obiad- posłała mi uśmiech.
Usiadłem przy stole.
- Zawsze chodzisz tak elegancko ubrany- zapytała Avery.
- Zazwyczaj, wymaga ode mnie tego moja praca. Stosowny ubiór- wytłumaczyłem.
- O, a czym się zajmujesz?
W Avery i Aureli widziałem duże podobieństwo, obie były cholernie ciekawskie, a do tego zadawały tysiąc pytań do.
- Jestem współwłaścicielem, oraz wiceprezesem firmy transportowej- odparłem.- A ty? Czym się zajmujesz?
Bexley wyglądała na bardzo młodą kobietę, nie wiedziałem, czy ma męża lub, czy pracuje. Tak naprawdę była dla mnie kompletnie obca.
- Raczej pracuje dorywczo, chwytam się każdej pracy, jak tylko Aurelia jest w szkole- odpowiedziała.
Szatynka była do mnie odwrócona tyłem, mieszając coś na patelni.
- A co do Aureli, to gdzie jest?- spytałem, rozglądając się na boki.
Nie zaprzeczę, polubiłem te małą istotkę.
- Zaraz przyjdzie, musiała dokończyć herbatę ze swoimi lalkami- odwróciła się do mnie przodem, uśmiechała się promienie.- Wiesz, są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Ach, no oczywiście, że tak- zaśmiałem się razem z Avery.
Nie pamiętam kiedy ostatnio się tyle uśmiechałem lub śmiałem. Ale przy tej kobiecie i jej córeczce, uśmiech sam wkradał się na moje wargi.
Nagle do kuchni połączonej z salonem, wbiegła dziewczynka. Gdy tylko mnie ujrzała, to zapiszczała.- Aurelius!- zapiszczała.
Podbiegła do mnie, przytulając się do mojego boku. Zdziwiło mnie takie przywitanie.
- Aurelia, nie strasz naszego gościa- rzekła zielonooka.
Dziewczynka odkleiła się od mojego boku.
- Przepraszam- szepnęła mała istota o bok mnie.
- Nic się nie stało- odrzekłem.
Młoda Bexley usiadła obok mnie. Pogrążyliśmy się wszyscy w rozmowie, jedząc domowe spaghetti przyrządzone przez Avery. Dawno nie jadłem czegoś tak... domowego. Zazwyczaj jadałem na mieście lub coś, co szybko się przygotowywało. Po zjedzonym wspólnie obiadokolacji, który spędziliśmy w przyjemnej atmosferze, w trójkę.
CZYTASZ
Szepty dusz: Pomiędzy życiem, a śmiercią|| one-shot
RomanceAurelius Densmore trzydziestoletni biznesmen, którego nawiedzają szepty dusz i demony przeszłości. Dwa lata temu jego żona i córka zginęły w wypadku samochodowym. Po dziś dzień nie umie pozbierać się, po ich odejściu. Zastanawia się nad sensem życia...